„Drugie życie Marianne Shearer”
– Frances Fyfield <recenzja,7>
Tytuł oryginalny: Blood From Stone
Tłumaczenie: Radosław Januszewski
Wydawnictwo: AMBER
Seria: Kryminał z klasą
Rok wydania: 2009
Oprawa: miękka
Ilość stron: 269
ISBN: 978-83-241-3496-0
Rok wydania: 2009
Oprawa: miękka
Ilość stron: 269
ISBN: 978-83-241-3496-0
Półka: wypożyczona
Moja ocena: 4/10
Przeczytana: 17
stycznia 2014
Kupisz: już chyba tylko antykwariaty
„Najlepsza na świecie
powieść kryminalna 2008, uhonorowana najwyższą nagrodą Duncan Lawrie Dagger
(Gold Dagger Award)” – takie zdanie przeczytałam na okładce książki, którą
wzięłam przypadkowo do rąk w bibliotece. Chyba nikogo to nie zdziwi, że mnie to
zainteresowało i za chwilę bestseller znalazł się na moim koncie czytelniczym
na 30 dni. Muszę przyznać, ze tak byłam ciekawa tej powieści, ze prawie biegłam
do domu, żeby do niej od razu zajrzeć. Czy książka spełniła pokładane przeze
mnie w niej nadzieje? O tym za chwilę…
Marianne Shearer –
bezwzględna, często okrutna prawniczka, adwokat królewski – wygrywa swoje
sprawy prawie zawsze. Zresztą jest to jej głównym celem zawodowym – ima się w
zasadzie tylko takich spraw, gdzie widzi choć cień wygranej. A nie jest to
sprawą łatwą, bowiem Marianne broni największych szumowin, gwałcicieli,
psychopatów. Jej sposób działania polega na bezwzględnym potraktowaniu ofiary
przestępcy poprzez podważenie jej wiarygodności w oczach sądu i ośmieszenie.
Powieść zaczyna się kolejną wygraną prawniczki. Tym razem oskarżonym był Rick
Boyd – człowiek z gruntu zły, psychopata żerujący na naiwności swoich ofiar –
młodych dziewcząt, które najpierw urzekał swoim czarem osobistym i wyglądem,
potem więził, gwałcił, stosował przemoc fizyczną i psychiczną, okaleczał w
okrutny sposób i zmuszał do bolesnych praktyk seksualnych. Dzięki splotowi
pewnych wydarzeń (wycofanie się dwóch świadków oskarżenia, śmierć głównego
świadka) i genialnemu jak zwykle poprowadzeniu przesłuchań ze strony obrony,
oskarżony zostaje zwolniony z powodu braku wystarczających dowodów. Kolejne
spektakularne zwycięstwo !!! Ale… no właśnie… parę dni po tym procesie Marianne
popełnia samobójstwo skacząc z szóstego piętra hotelu. Dlaczego? Przecież była
na samym szczycie sławy…przecież niedawno wygrała, a zwycięstwo zawsze było dla
niej priorytetem… przecież niedawno kupiła apartament wart ponad milion funtów…
Może to nie było samobójstwo? Może ktoś jej pomógł? A może odkryła w sobie
wyrzuty sumienia, że poprzez swoją żądzę wygranej za wszelką cenę, skrzywdziła
tak wiele bezbronnych ofiar? Zagadką
jest również ubiór Marianne w czasie samobójczej śmierci. Skoczyła na jej
powitanie w pięknej, drogiej, lśniącej wszystkim kolorami tęczy jedwabnej
spódnicy, podczas gdy wszyscy znali ją jako ascetyczną, ubierającą się w
czarne, żałobne garnitury kobietę. Może więc właśnie jej strój jest jakąś
wskazówką? Żeby odpowiedzieć na to i
inne pytania należałoby przeczytać tę powieść, bo ja nic więcej nie zdradzę.
Cała akcja powieści
skupia się właściwie wokół wyjaśnienia przyczyny śmierci tytułowej bohaterki.
Choć wątków pobocznych mamy bardzo dużo, to jednak wszystkie one łączą się i w
rezultacie prowadzą do jednego. W powieści nic nie dzieje się bez przyczyny.
Zarówno występujące tu wątki miłosne, wątki typowo prawnicze, jak i kryminalne,
czy psychologiczne mają jeden cel – poznanie „drugiego ja” Marianne i stwierdzenie, dlaczego doszło do
tak nieoczekiwanego finału jej życia. Akcja jest bardzo spójna – autorka poprowadziła
ja w sposób wręcz perfekcyjny. Nie gubimy się w wydarzeniach, nie zastanawiamy
się, dlaczego nagle pisze o czymś, o czym nie mamy zielonego pojęcia. Niemniej
musimy się skupić przy czytaniu tej książki, bo pisarka przekazuje nam taki
ogrom szczegółów, że każde rozproszenie uwagi może powodować utratę wątku i
ominięcie czegoś ważnego.
Jest w tej książce coś
nieprzyjemnego, mrocznego. Może jest to kwestia bohaterów, z których w zasadzie
żaden nie wzbudza jednoznacznej sympatii. Marianne, wokół której wszystko się
kręci, jest osobą odrażającą i na wskroś złą. To zimna, okrutna, nieludzka,
bezlitosna prawniczka, która dąży do sukcesu nie oglądając się na nic i na
nikogo „po trupach”. Broni zawsze największych szumowin, upokarza bez
najmniejszego poczucia winy ich ofiary, nie waha się przed manipulowaniem
faktami, byle tylko wygrać proces i „zaliczyć” kolejne zwycięstwo. Marianne
wydaje się tak zła, że aż wyzbyta z jakichkolwiek ludzkich uczuć czy odruchów.
Jej samobójstwo nie robi na czytelniku większego wrażenia, z łatwością akceptuje
jej śmierć, a może nawet się z niej cieszy?
Inni bohaterowie nie wydają
się dużo lepsi. Rick Boyd, ostatni klient Marianne, to okropny, bezwzględny typ
sadysty i manipulatora, który bezlitośnie traktuje podległe mu ofiary, okalecza
je, gwałci, doprowadza do granic obłędu. Angel – jego ostatnia ofiara – to naiwna,
bezwolna kobieta, której zachowanie bardziej rozśmiesza, irytuje czy prowadzi
do litości niż do sympatii. Brat Marianne Frank, to również nieciekawy typek –
żyjący w brudzie nieudacznik, łasy na spadek i dążący do jego otrzymania bez
oglądania się na sposoby, pijaczyna pozbawiony wszelkiej godności i zasad. Jej
przyjaciel, prawnik Thomas Noble, który zajmuje się sprawą spadku po zmarłej,
wydaje się na początku nieco lepszą postacią, ale to również karierowicz, zadufany
w sobie, a jednocześnie zakompleksiony, apodyktyczny i nielubiący nikogo. Peter
Friel, były praktykant Marianne, choć stara się naprawić krzywdę wyrządzoną w
czasie ostatniego procesu, jest również postacią uległą, bez własnego zdania i
przy osobowości swojej protektorki, wręcz nijaką. Jedyna osoba wzbudzającą cień
sympatii jest siostra Angel – Henriette, dziewczyna, której pasją jest renowacja
ubrań, zaradna, myśląca, inteligentna. To dzięki Hen wkraczamy w magiczny w tym
wypadku świat renowacji ubrań – świat, w którym stare stroje otrzymują drugie
życie, tak jak drugie życie prowadziła również Marianne. Hen pokazuje nam, ile
może znaczyć dobrze dobrane ubranie, ile zakryć, ile pokazać, ile wykreować.
Portrety psychologiczne
wszystkich bohaterów pokazane są przez pisarkę bardzo dogłębnie. Ich cechy wyrastają
w zasadzie w każdej scenie powieści. Poznajemy je przez opis narratora, ocenę
innych, ale przede wszystkim przez działanie, dzięki czemu możemy ocenić ich w
sposób subiektywny.
Dobry kryminał, to dla
mnie przede wszystkim, ciekawa, dobrze poprowadzona intryga. Niestety, w „Drugim
życiu Marianne Shearer” zabrakło mi tego. O ile, początek książki nawet
zaciekawia, to potem akcja bardzo spowalnia, i w zasadzie już w połowie
powieści wiemy, jaki będzie jej koniec, a kolejne kartki tylko nas w tym
utwierdzają. Fabuła jest więc niesamowicie przewidywalna, a przecież nie na tym
powinna polegać powieść kryminalna.
Nie zawiódł mnie
natomiast język i styl utworu. Jest prosty, pozbawiony wyszukanych i
skomplikowanych form języka prawniczego (mimo, że powieść jest nierozerwalnie z
tym środowiskiem związana). Zdania formułowane są jasno i zrozumiale dla
czytelnika. Trudno nazwać powieść jednak kryminałem w angielskim stylu, bo brak
mu wyrafinowanej elegancji cechującej np. utwory A.Christie. Spotykamy się natomiast
z dość licznymi wulgaryzmami, obscenicznością i brutalnością. Na pewno wymaga
tego fabuła powieści, ale sceny te powodują, że każda bardziej wrażliwa osoba, będzie
musiała po takiej partii przemocy i chorych namiętności, wziąć głęboki oddech i
troszkę od książki odpocząć.
„Drugie życie Marianne
Shearer” nie należy na pewno do lekkich
powieści kryminalnych. Autorka zanurza nas przez całą akcję w bagnie chorych
namiętności, pogmatwanych ludzkich losów i poczucia winy. Lektura na pewno
zachwyci zwolenników czarnego kryminału, mrocznego, ponurego, bezlitośnie obnażającego
ludzkie słabości. Osobom – takim jak ja – lubiącym kryminał w nieco lżejszym
stylu, nie polecam tej powieści. Ja czytając ją czułam się zmęczona, robiłam
częste przerwy, odkładałam książkę, by wrócić do niej tylko dlatego, że zawsze
kończę to, co zaczynam.
Recenzja
publikowana również:
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
brawo za wytrwałość ja jak czegoś nie trawie to odkładam i już ;)
OdpowiedzUsuńnie nabrałam ochoty ;)
Pozdrawiam
A ze mnie taki zakapior, co tak zacznie to i skończyć musi :D
UsuńPrzygodę z kryminałami dopiero zaczynam, więc chyba nie chciałabym startować od tej książki... :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłabyś się nią zrazić do kryminałów - no chyba, że gustujesz w takich mrocznościach :)
UsuńZagraniczna okładka zdecydowanie fajniejsza, ale książki chyba i tak nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńP.S. Dziękuję za zgłoszenie recenzji do Kryminalnego Wyzwania!
Cała przyjemność po mojej stronie :)...myślę o zgłoszeniu, a nie o książce :D
Usuń