wtorek, 29 kwietnia 2014

# 108. "Anioł Stróż" - Nicholas Sparks



„Anioł Stróż”– Nicholas Sparks <recenzja,18>


Tytuł oryginalny: The Guardian
Tłumaczenie: Elżbieta Zychowicz
Wydawnictwo: Albatros A.Kuryłowicz
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka
Ilość stron: 463
ISBN: 978-83-7885-789-1
Półka: wypożyczona
Moja ocena: 9/10

Przeczytana:  19 kwietnia 2014

Kupisz:  





O Nicholasie Sparksie czytałam i słyszałam bardzo dużo, ale do tej pory nie miałam przyjemności czytać żadnej powieści jego autorstwa. Do niedawna. Parę dni temu stwierdziłam, że najwyższy czas poznać twórczość tego popularnego pisarza. Mój wybór padł zupełnie przypadkowo na „Anioła Stróża” – akurat ta pozycja leżała sobie w bibliotece i czekała na mnie. I muszę stwierdzić jedno – szkoda, że tak późno odkryłam prozę Nicholasa Sparksa, ale z drugiej strony może to i lepiej. Cała jego twórczość jeszcze przede mną i wierzę, że każda jego przeczytana w przyszłości powieść będzie dla mnie niezapomnianą ucztą literacką. 

Nicholasa Sparksa nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Wiecie na jego temat pewnie już wszystko, choć… może jednak nie wszyscy? Tak dla przypomnienia słów kilka zaledwie.
 
Nicholas Charles Sparks urodził się w Omaha w stanie Nebraska 31 grudnia 1965 roku. Jako dziecko mieszkał w Minnesocie, Los Angeles i na Grand Island w Nebrasce. Miał osiem lat, kiedy rodzina osiadła w Fair Oaks w Kalifornii.

Pisarz mieszkał w Fair Oaks przez całe liceum, które skończył z wyróżnieniem w 1984, otrzymując stypendium naukowe na Uniwersytecie w Notre Dame. W 1985 przerwał naukę i podczas wakacji napisał pierwszą powieść, która nigdy nie została opublikowana. Wrócił więc na uczelnię, obierając za specjalizację rachunkowość, i w 1988 roku z wyróżnieniem ukończył studia.

Poznaną na wiosnę 1988 roku Catherine poślubił w lipcu 1989 r. Para zamieszkała w Sacramento w Kalifornii, gdzie napisał drugą powieść, która też nie zainteresowała wydawców. Przez następnych parę lat imał się różnych dorywczych prac, jak akwizycja czy ocena stanu nieruchomości. Próbował też sił w prywatnym biznesie. W 1990 roku napisał książkę wspólnie z Billy Millsem – złotym medalistą olimpijskim, która została wydana przez Father Publishing po tym, jak wydawnictwo Random House ją odrzuciło. Książka sprzedała się zaledwie w 50 000 egzemplarzy.

W 1992 roku zaczął sprzedawać leki i przeniósł się z Sacramento do Karoliny Północnej. Nie minęły dwa lata, kiedy w wieku 28 lat napisał Pamiętnik. W październiku 1995 prawa do tej powieści kupiło wydawnictwo Warner Books. Książka ukazała się w październiku 1996 roku. Kolejne to: List w butelce (1998), Szkoła uczuć (1999), Na ratunek (2000), Na zakręcie (2001), Noce w Rodanthe (2002), Anioł Stróż (2003), Ślub (2003), Trzy tygodnie z moim bratem (2004), Prawdziwy cud (2005), Od pierwszego wejrzenia (2005), I wciąż ją kocham (2006) – wszystkie sprzedane Warner Books. Następne dwie – Wybór (2007) i Szczęściarz (2008) – kupiło Grand Central Publishing.

Większość jego powieści trafiło na listy światowych bestsellerów, a sześć zostało zekranizowanych. Jego książki zostały przetłumaczone na 33 języki. 

Julie Barenson, bohaterka powieści Anioł Stróż, nie miała łatwego życia. Matka,  która „miała zgubny pociąg do dwóch rzeczy: alkoholu oraz toksycznych mężczyzn” [1], wyrzuciła ją z domu, gdy dziewczyna była jeszcze nastolatką. Julie wylądowała na ulicy wśród narkomanów, żebraków i złodziei. Jakoś przeżyła tam pół roku, pracując dorywczo, a potem poznała Jima, który się nią zaopiekował – załatwił mieszkanie i pracę na pełny etat. Po pewnym czasie oświadczył się jej. Przez pierwsze lata byli bardzo szczęśliwym małżeństwem, aż do momentu kiedy u Jima wykryto raka mózgu. W wieku 25 lat Julie została wdową. W pierwszą Wigilię Bożego Narodzenia po stracie męża, dziewczyna dostała tajemniczą przesyłkę – prezent od zmarłego męża wraz z listem. Prezentem tym okazał się dwukilowy szczeniak doga niemieckiego, którego Julie nazwała Śpiewak. Czy to właśnie on będzie tytułowym aniołem stróżem Julie? To Śpiewak zgodnie z wolą zmarłego męża ma jej pomóc dojść do siebie i wywołać uśmiech na jej twarzy. Uśmiech, o którym w tej chwili nie można nawet marzyć, bo któż mógł przypuszczać, że składana na ślubnym kobiercu przysięga „I nie opuszczę Cię aż do śmierci” będzie w przypadku Julie i Jima tak krótko ważna. Czy komuś przyszło na myśl, że ta śmierć nastąpi tak szybko? Ale dla Jima śmierć nie stanowi kresu uczuć do Julie.

„I nie obawiaj się. Gdziekolwiek się znajdę, będę Cię strzegł. Zostanę Twoim aniołem stróżem, kochanie. Możesz mi zaufać, postaram się, żebyś zawsze była bezpieczna.” [2]

Czyżby przysięga małżeńska w jego przypadku brzmiała „I nie opuszczę Cię nawet po śmierci”?


Mijają cztery lata. Julie powoli uspokoiła się, pogodziła się z losem, ba… nawet dojrzała do spotkań z innymi mężczyznami. Cóż z tego, jeśli Śpiewak nie akceptuje nikogo z wyjątkiem Mike’a – najlepszego przyjaciela Jima i Julie. Nawet Richarda, który wydaje się jakby stworzony dla Julie - przystojny, szarmancki, grzeczny, prawdziwy dżentelmen. Ale czy pies może decydować o uczuciach swojej pani? Czy Julie złączy swój dalszy los z Mike’iem, narażając swoją z nim przyjaźń, czy też jednak wybierze Richarda, mimo wrogości Śpiewaka? Który z mężczyzn ją zaniepokoi i zmieni jej dalsze życie w koszmar? Zapraszam Was do lektury tej świetnej powieści – tam znajdziecie odpowiedź na wszystkie pytania.

„Anioł Stróż” jest przepiękną powieścią obyczajową z elementami thrillera i szeroko rozbudowanym wątkiem miłosnym. Ta wydawać by się mogło wybuchowa mieszanka została przez Sparksa tak wspaniale skonstruowana i zrównoważona, że wszystkie jej elementy pasują do siebie jak puzzle w skomplikowanej układance.

Poznajemy tu codzienne życie w małym, prowincjonalnym, amerykańskim miasteczku – zakład fryzjerski, warsztat samochodowy, pub, restauracja, dom mieszkalny – spytacie, co w tym ciekawego? Jeśli jest się dobrym pisarzem, to nawet takie codzienne, prozaiczne sprawy można opisać interesująco, szczególnie jeśli zostaną te informacje wplecione w inne bardziej emocjonujące wydarzenia. A Sparks umie grać na emocjach czytelnika. Od pierwszej strony swojej powieści wciąga, wywołując niejednokrotnie uśmiech na ustach, a często łzy w oczach. Potrafi również spowodować, że w pewnym momencie zaczynamy się bać, bo strach jest również naszym towarzyszem przy czytaniu tej powieści. Nie odczuwamy go przez cały czas, ponieważ pierwsza część opowieści jest typowo obyczajowa, spokojna, ciepła, można rzec rodzinna. Choć pewne sceny już w pierwszej części dają znać, że ten spokój jest tylko pozorny. Nagły zwrot akcji, jedna decyzja Julie i jedna rozmowa powoduje, że sytuacja zmienia się diametralnie. Ze spokojnej, ciepłej powieści obyczajowej przenosimy się do zupełnie innego nastroju, w zupełnie inny klimat. Życiem Julie i jej partnera zaczyna rządzić horror, a powieść obyczajowa zmienia się w typowy thriller z głuchymi telefonami, obsesją, podglądaniem ofiary, podsłuchiwaniem, śledzeniem. Trzeba przyznać, że Sparks po mistrzowsku zaaranżował całą fabułę – wszystkie elementy układanki pasują idealnie, a ty siedzisz u siebie w domu i jeśli czytasz książkę wieczorem czy w nocy, to mimowolnie sprawdzasz, czy masz zasłonięte okno, bo może ktoś cię podgląda i jesteś zadowolony, że w telefonie wyświetla ci się numer osoby dzwoniącej i szanse na to, że ktoś ci zakłóci ciszę nocną głuchym telefonem są raczej niewielkie.

Jednocześnie przez całą powieść przewija się wątek miłosny, bo tak naprawdę „Anioł stróż” to powieść o miłości. To miłość przemawia do nas z każdej strony powieści. I choć są tu jej różne, bardzo różne rodzaje, to właśnie ona jest głównym motorem wszelkich działań. I tych dobrych, i tych złych…


Mówi się, że od miłości do nienawiści jest jeden krok, podobnie jak od miłości do obsesji. Granica między nimi bywa niezwykle cienka, zwłaszcza, jeśli trafi na podatny grunt. Człowiek jest bowiem istotą, która łatwo ulega wpływom i bywa mało odporna na różnego rodzaju uzależnienia, a uzależnić można się niemal od wszystkiego, nie tylko od narkotyków i alkoholu. Miłość, która przerodziła się w obsesję, może stać się groźnym dla życia nałogiem.

Obsesyjna miłość ma niewiele wspólnego z prawdziwym uczuciem. Człowiek kochający szczerze, zdrową miłością, szanuje drugą osobę, dając jej prawo do własnego życia, do osobistej wolności. W miłości obsesyjnej nie ma miejsca na autonomię, jest za to nieustanna inwigilacja partnera: sprawdzanie poczty elektronicznej, rozmów telefonicznych, przeszukiwanie kieszeni, ciągłe oskarżanie, podejrzenia, kłótnie, a w przypadku obiektów nieznajomych bądź niedostępnych zdarzają się wręcz prześladowania: wystawanie pod mieszkaniem, śledzenie, wykonywanie głuchych telefonów, nieustanne próby przebywania w tych samych miejscach. Miłość obsesyjna prowadzi do zatracenia własnego „ja”.

Osoba owładnięta taką miłością jest skupiona tylko na myślach związanych z obiektem uczuć, bądź to rzeczywistym, bądź wymarzonym, powoli rezygnuje z własnego życia. Jej świat zaczyna się zawężać i kręcić tylko wokół ukochanej osoby i myśli z nią związanych.

Uczucie nieustannej tęsknoty, potrzeba bezwzględnego i całkowitego posiadania obiektu uczuć na własność oraz pogłębiający się wzrost zaangażowania w miarę wzrostu nieosiągalności osoby, stają się również często przyczynkiem działań autodestrukcyjnych, które również charakteryzują osobę owładniętą obsesyjną miłością. Uzależniony od takiego uczucia, nałogowo wręcz zabiega o istnienie związku, nawet wówczas, gdy koszty takiej relacji przewyższają znacznie zyski. Jest gotowy na wszystko, nawet na popełnienie każdego przestępstwa. Osoby opętane miłością bardzo często popadają w depresję, a nawet paranoję. Stają się coraz bardziej zazdrosne i w każdym drobiazgu dopatrują się zdrady, na którą często reagują agresją, a nawet przemocą fizyczną. Niejednokrotnie dopuszczają się nawet zabójstwa.

Korzeni obsesyjnej miłości należy poszukiwać w dzieciństwie. Obsesjonaci zwykle pochodzą z rodzin, w których prawdziwa i bezwarunkowa miłość nie istniała, i dlatego też niezaspokojenie tejże potrzeby w młodzieńczych latach, objawia się próbą rekompensaty braków w życiu późniejszym.

Niestety nienauczone zdrowej miłości dzieci, przeradzają się w owładniętych chorą miłością dorosłych, którzy nie radząc sobie z uczuciami, przejmują zwykle model uczuciowy, jaki towarzyszył jego związkom z rodzicami, którzy nie tylko nie potrafili bezwarunkowo kochać, ale niejednokrotnie wręcz odrzucali miłość dziecka. Dlatego też osoby owładnięte obsesyjną miłością często traktują odrzucanie ich uczuć, jako swoistą formę miłości i najczęściej angażują się w takie właśnie związki, powielając schemat uczuć z dzieciństwa.

I taką właśnie miłość Sparks nam dokładnie przedstawił. Ta miłość właśnie powoduje, że życie Julie zmienia się w koszmar. Ale jednocześnie przeciwstawił jej piękne, prawdziwe uczucie – uczucie miłości dające szczęście, radość, pomagające przetrwać złe chwile i zdolne do największych poświęceń. Pisząc to uśmiechnęłam się, bo autor udowodnił, że do takiej miłości zdolny jest nie tylko człowiek (choć i tego przykładów jest w książce całe mnóstwo), ale również zwierzę, w tym wypadku wspaniały przyjaciel Julie – Śpiewak.

Dla mnie tak szczegółowy opis miłości zwierzęcia do człowieka jest olbrzymim atutem tej książki. Autor ukazał aspekt miłości tak często lekceważony przez ludzi, tych ludzi, dla których pies jest tylko psem. A przecież każdy zwierzaczek to członek rodziny i tak należy go traktować, a wtedy na pewno odwdzięczy się nam bezgraniczną, bezinteresowną miłością, podobnie jak Śpiewak.

Trzeba również przyznać, że Sparks jest mistrzem w kreśleniu charakterów bohaterów swojej powieści. Wszystkie osoby biorące udział w tej historii są wykreowane bardzo wyraziście, poznajemy ich nie tylko dzięki opisom narratora-obserwatora, ale również w działaniu, co pozwala wyrobić sobie o nich własne, nie narzucone przez narratora, zdanie. Większość postaci budzi od początku sympatię, niektórych delikatność, nieśmiałość, dobroć rozczula czytelnika, ale są też osoby „podejrzane”, dziwne, tajemnicze, wręcz antypatyczne. Nie ma bohaterów nijakich, do których czytelnik odniósłby się obojętnie. Autor stosuje również retrospekcję, co pozwala nam w pewien sposób poznać motywy postępowania głównych postaci, dowiedzieć się jak dom, wychowanie, rodzice, dzieciństwo wpłynęło na dalszy rozwój i całe dorosłe życie Richarda, Julie czy Mike'a.

Jeśli do tego wszystkiego, o czym pisałam wyżej, dodamy jasny, prosty dla każdego czytelnika, nie wymagający za dużego skupienia język powieści, piękną scenerię amerykańskiego wybrzeża, zachody słońca, spacery po plaży, lesie, łące oraz bez przerwy uśmiechniętego i merdającego ogonem Śpiewaka, to otrzymamy naprawdę piękną, mądrą i refleksyjną powieść. Powieść ukazującą piękną, czystą miłość, ale również jej drugą, bardzo mroczną i niebezpieczną stronę. Miłość przynoszącą strach i cierpienie, rodzącą obsesję i stającą się dramatem i unicestwieniem. Nie jest to łatwy temat, ale bardzo ciekawy i świetnie przez autora przedstawiony. 

Książkę czyta się błyskawicznie, wbija  w fotel lub łóżko i nie pozwala się od siebie odessać. Trzyma w napięciu, bulwersuje, a jednocześnie chwilami rozczula i oczarowuje.

Swoją przygodę z twórczością Nicholasa Sparksa uważam za rozpoczętą. I na pewno potrwa ona jeszcze długo, bo parę jego powieści przede mną.
Jeśli jeszcze nie znacie twórczości tego pana, to przeczytajcie – na pewno się nie zawiedziecie. Polecam i miłośnikom powieści obyczajowych i romansów i wreszcie thrillerów. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Aha…i oczywiście miłośnikom zwierząt – ja pokochałam Śpiewaka od początku…

 

[1] Nicholas Sparks „Anioł Stróż”, Albatros 2013, str.22
[2] tamże, str.13



Recenzja publikowana również:
nakanapie 


Recenzja bierze udział w wyzwaniu:


LINK 

 LINK

LINK 

LINK 

 LINK

 LINK

 LINK

LINK 

 LINK

 LINK

LINK