Krzysztof
Kamil Baczyński (1921-1944) – polski poeta czasu
wojny, podchorąży, żołnierz Armii Krajowej, podharcmistrz Szarych Szeregów,
jeden z przedstawicieli pokolenia Kolumbów, w czasie okupacji związany z pismem
„Płomienie” oraz miesięcznikiem „Droga”. Zginął w czasie powstania warszawskiego
jako żołnierz batalionu „Parasol” Armii Krajowej. Dziś skończyłby 92 lata.
Krzysztof należał do
pierwszego pokolenia urodzonego w wolnej i niepodległej Polsce. Na świat
przyszedł bowiem 22 stycznia 1921 roku o godz. 6 rano w Warszawie. Drugie imię
(Kamil) otrzymał ze względu na swoją starszą siostrę (Kamilę), która zmarła
wkrótce po urodzeniu. Jego ojcem był Stanisław Baczyński, działacz PPS,
żołnierz Legionów Polskich, oficer WP, pisarz i krytyk literacki, a matką Stefania
Zieleńczyk, nauczycielka i autorka podręczników szkolnych, katoliczka
pochodząca z rodziny żydowskiej.
W dzieciństwie
Krzysztof był słabego zdrowia – chorował na astmę, miał wadę serca, stale był
zagrożony gruźlicą. W wieku 6 lat rozpoczął naukę pod okiem matki, a w 1931
roku zaczął uczęszczać do gimnazjum im. Stefana Batorego w klasie
humanistycznej. W jego klasie uczyli się późniejsi żołnierze Grup Szturmowych
Szarych Szeregów: Tadeusz Zawadzki „Zośka”, Jan Bytnar „Rudy” i Maciej Aleksy
Dawidowski „Alek”. Krzysztof był harcerzem działającej przy szkole 23 Warszawskiej
Drużyny Harcerskiej „Pomarańczarnia”. Należał tam również do tajnego
ugrupowania „Spartakus” ujawniając swoje lewicowe, a często wręcz
prokomunistyczne skłonności. Brał wtedy czynny udział w akcji popierającej
strajk nauczycielski, organizując nieobecności uczniów w czasie strajku. Z tego
okresu pochodzi jego pierwszy wiersz „Wypadek
przy pracy” (1936).
Nie należał do
najlepszych uczniów – dość rzadko bywał w szkole. Nie miał większych problemów
z żadnym przedmiotem, ale na jego świadectwach szkolnych raczej dominowały „trójki”
– nawet jego umiejętności z języka polskiego były oceniane jako dostateczne. Jego pasją w
tym czasie były rysunki i tu osiągał oceny „bardzo dobre”. Gimnazjum ukończył w
1939 roku, zdał maturę i wyjechał z kolegami na wakacje do Bukowiny
Tatrzańskiej. Tu dopadł go pierwszy cios
– 27 lipca zmarł jego ojciec. Baczyński wybierał się na studia w warszawskiej
ASP, miał dużą szansę na studia we Francji – na przeszkodzie jednakże stanęła
śmierć ojca i wojna.
Śmierć ojca, mimo że należało
się jej spodziewać ze względu na chorobę, spowodowała to, że w zasadzie z dnia
na dzień Krzysztof musiał stać się dorosły. Rozpacz po śmierci męża wpłynęła
negatywnie na stan zdrowia matki i Krzysztof musiał się nią zaopiekować,
pocieszać, a jednocześnie zająć się strona materialną dalszego życia,
szczególnie, że katastrofa wojenna zbliżała się z przerażającą szybkością. Swój żal po stracie ojca, a także sytuację,
jaka zaczynała dziać się w Warszawie zajętej przez hitlerowców, musiał kryć
przed matką, żeby jeszcze bardziej nie pogłębiać jej złego stanu zdrowia. Stąd
wzięła się u Baczyńskiego potrzeba pisania – zaczęły powstawać jego pierwsze „dorosłe”
wiersze. Stały się one jedynym ujściem dla szarpiących go uczuć i myśli, a
kartki papieru, na których je pisał, jedynym miejscem, gdzie mógł być szczery,
gdzie mógł wypowiedzieć to, co naprawdę czuje.
Matka była „najważniejszą
kobietą w jego życiu” – aż do momentu poznania w wieku 21 lat Barbary
Drapczyńskiej, koleżanki z tajnej polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Jej
właśnie poezja polska zawdzięcza jedne z najpiękniejszych erotyków, jakie
powstały w historii. Erotyki bardzo nowatorskie, wykraczające poza konwencje
liryki miłosnej, ukazują portret kobiety odrealnionej, jakby roztopionej w
naturze. Ślub wzięli pół roku później 3.06.1942 roku o godz. 10 w kościele Św. Trójcy
na Solcu. Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwupokojowym mieszkanku.
Barbara nie była pierwszą
miłością Krzysztofa. Przed nią była Zuzanna Chuweń, której przesłał piękny
zbiór wierszy „Wyspa szczęścia”. Jego pierwszą miłością i „pierwszym zawodem
miłosnym” była Anna z domu Żelazny, z którą poeta był nawet parę miesięcy
zaręczony. To dla niej, a w zasadzie po jej stracie, napisał piękny wiersz „Improwizacja dla Anny”
Pogrzeb,
Mży śnieg. Na trumnę spadają, jak echo
kroki ziemi. Spokojnie umiera wspomnienie
wbite na krzyż cmentarzy i bije daleko
jak dzwon obcego serca szary tłumu wieniec.
A dookoła drzewa zastygłe czekają
przed drzwiami nieba jak przed drzwiami raju,
Kto ostom twarz układał w rozpaczliwe maski
i kto wam twarze obce jak dymy rozwiewał?
Jest przecież cicho. Dymi niebo płaskie.
Kto tak powoli gasił gwiazdę mego gniewu?
Wysoko dzwoni ziemia na kopule czynu
i obojętność twarzy jest już tylko gliną.
Nie mów. Jaskółki śniegu kołują i niżej
opada wszystko - ot o kilka piędzi
ktoś mi przeżegna wieczór mijając przed krzyżem.
Ktoś wśród nocy na krzyżu zawiesi mi księżyc.
Teraz jest zawsze. Czarny ścieg kopaczy.
Ulatuje wysoko gołąb twego płaczu.
dn. 27.X.40 r.
KB
W życiu poety był również pies, a
właściwie dwa psy. Bardzo kochał te zwierzęta, dlatego należy o nich wspomnieć.
Pierwszym był ukochany foksterier Fred, a gdy jako staruszek odszedł – zastąpił
go piękny, złotobrązowy spaniel Dan – to jemu poświęcił swój wiersz „Z psem”.
Prosto ze szkoły wkroczył poeta w
wojnę. Zaczynają się zmieniać jego poglądy polityczne i ideowe. Początkowo był
członkiem socjalistycznej grupy „Płomienie”, ale powoli
- po procesach moskiewskich,
przebiegu działań wojennych w 39 roku, a szczególnie losach oficerów polskich
uwięzionych w ZSRR – przychodzi otrzeźwienie.
Cały ten czas poeta tworzy. Powstają
przepiękne wiersze, które Baczyński miał zwyczaj przepisywać w kilku kopiach i
umieszczać u przyjaciół, w różnych miejscach Warszawy. Obawiał się, że w
warunkach okupacji mogą być w każdej chwili narażone na zniszczenie. Także tuż
przed wybuchem Powstania Warszawskiego poeta przekazał parę brulionów, zawierających
czystopisy wszystkich swoich utworów w depozyt Juliuszowi Garzteckiemu,
redaktorowi miesięcznika literacko-społecznego „Droga”. Dzięki panu Juliuszowi
ujrzały one światło dzienne po wojnie i stały się podstawą opublikowanej w 1961
roku edycji „Utworów zebranych”
Baczyński był absolwentem Szkoły
Podchorążych Rezerwy „Agricola” (miał stopień starszego strzelca podchorążego
rezerwy piechoty), uczestnikiem kilku antyhitlerowskich akcji sabotażowych (m.in.
głośnej akcji „T.U.” przeprowadzonej 27.04.1944, a mającej na celu wysadzenie
pociągu niemieckiego na trasie Tłuszcz-Urle). Poeta rwał się do czynnego
udziału we wszelkich akcjach zbrojnych przeciwko okupantowi, lecz jego dowódcy
starali się go do tego nie dopuszczać z obawy o jego życie. Baczyński bardzo
boleśnie to przeżywał – chciał być równy swoim kolegom. Wybuch Powstania
Warszawskiego zaskoczył go w rejonie pl. Teatralnego – został tam wysłany po
odbiór butów dla oddziału. Niestety nie był w stanie przedostać się na miejsce
koncentracji jednostki macierzystej i przyłączył się do oddziału ppor. ”Leszka”
(Lesław Kossowski)
Ostatni znany wiersz powstał 13
lipca 1944 roku.
Gdy za powietrza zasłoną dłoń pocznie kształty fałdować
i czuje się wielkie ptaki rosnące za chmur kwiatami,
zmierzch schodzi lekko. A ona świeci u okna głową
jasną jak listek światła i śpiewa piosenkę ciszy.
Długa wijącą się wstęgą głos ciepły w powietrzu stygnie,
aż jego dosięgnie w zmroku i szept przy ustach usłyszy.
"Kochany" - szumi piosenka i głowę owija mu, dzwoni
jak włosów miękkich smugą, lilie z niej pachną tak mocno,
że on, pochylony nad śmiercią, zaciska palce na broni,
wstaje i jeszcze czarny od pyłu bitwy - czuję,
że skrzypce grają w nim cicho, więc idzie ostrożnie powoli,
jakby po nici światła, przez morze szumiące zmroku
i coraz bliższa jest miękkość podobna do białych obłoków,
aż się dopełnia przestrzeń i czuje jej głosik miękki
stojący w ciszy olbrzymiej na wyciągniecie ręki.
"Kochany" - szumi piosenka, więc wtedy obejmą ramiona
więcej, niż objąć można kochając jedno ciało.
Dłoń wielka kształty fałduje za nieba czarną zasłoną
i kreśli na niej zwierzęta linią drżącą i białą.
A potem świt się rozlewa. Broń w kącie ostygła i czeka.
Pnie się wąż biały milczenia, przeciągły wydaje syk.
I wtedy budzą się płacząc, bo strzały pękają z daleka,
bo śnili, że dziecko poczęli całe czerwone od krwi.
Krzysztof Kamil Baczyński
13. VII. 1944 r.
Krzysztof poległ w czwartym dniu Powstania
Warszawskiego na posterunku w pałacu Blanka, zginął od kuli niemieckiego snajpera
ulokowanego najprawdopodobniej e gmachu Teatru Wielkiego 4 sierpnia 1944 roku w
godzinach popołudniowych. 1 września 1944 zginęła również jego żona Basia.
Pierwotnie został pochowany na tyłach Pałacu Blanka. Po wojnie jego ciało
przeniesiono na Cmentarz Wojskowy na Powązkach. Spoczywa tam razem z ukochaną
Barbarą.
Krzysztof Kamil
Baczyński uznawany jest za najwybitniejszego poetę czasów okupacji. Jego poezja
najpełniej wyraża cechy pokolenia Kolumbów. Jego wiersze mimo, że są z wojną
nierozerwalnie związane, cechują się jednocześnie uniwersalnością. Poruszał w
nich problemy ponadczasowe, takie jak kształtowanie duszy i psychiki człowieka,
refleksje nad młodością i dojrzewaniem, poszukiwanie wartości, które mogłyby
stanowić fundamenty dorosłego życia. Często przemawiał w nich w swoim i w
imieniu całej swojej generacji. Wiersze Baczyńskiego są bardzo zróżnicowane –
obok tych o wojnie i przeżyciach okupacyjnych, pisał także przepiękne, pełne
nadziei, pełne elementów ze świata baśni, nastrojowe utwory oddzielone od
wydarzeń wojennych.
Zachowały się wszystkie
jego dzieła – ponad 500 wierszy, kilkanaście poematów i 20 opowiadań. Kilka
jego wierszy było śpiewanych przez Ewę Demarczyk (np. tak znane „Na moście w
Avignon”), Janusza Radka, Michała Bajora, czy Grzegorza Turnaua.
Uwielbiam go...
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńNie jestem może jakąś zagorzałą wielbicielką Baczyńskiego, ale cenię jego twórczość.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię jego wiersze, nawet bardzo...bardzo... :)
Usuń