piątek, 14 marca 2014

# 84. Ryszard Kapuściński i … Jego pasja - reportaż



Ryszard Kapuściński urodził się 4 marca 1932 w Pińsku, dziś na Białorusi - najwybitniejszy pisarz spośród polskich reporterów, autor m.in. "Cesarza" i "Szachinszacha", które przyniosły mu światową sławę. Zmarł w Warszawie 23 stycznia 2007 roku. Dokładnie 10 dni temu skończyłby 82 lata.

Urodził się w rodzinie nauczycielskiej. Jego ojciec walczył w 1939 w stopniu podporucznika w SGO Polesie. Po 17 września dostał się do niewoli radzieckiej. Wraz z kilkoma kolegami udało mu się uciec z kolumny prowadzonej na Smoleńsk i po zamianie ubrania na cywilne powrócił do Pińska. W obawie przed deportacją do Kazachstanu wyjechał do swoich rodziców mieszkających w Przemyślu, a następnie w głąb okupowanej Polski. 

Życie Ryszarda Kapuścińskiego od dzieciństwa upływało pod znakiem wędrówki, podróży. Najpierw była to tułaczka wymuszona na rodzinie pisarza przez wojnę, następnie - podejmowane przez niego od połowy lat pięćdziesiątych wyprawy reporterskie.

Pierwszą i od razu bardzo dramatyczną podróż Kapuściński odbył jako siedmioletni chłopiec. We wrześniu 1939 roku wyruszył z matką i młodszą siostrą ze wsi Pawłów, gdzie spędzali wakacje, do odległego o 300 kilometrów rodzinnego miasta - Pińska na Polesiu. Wędrówka w tłumie przerażonych uchodźców i widok zniszczeń po bombardowaniach były końcem spokojnego dzieciństwa. Kolejne kilka miesięcy przyszły pisarz spędził w Pińsku pod okupacją radziecką, cierpiąc głód i strach opisane po latach w "Imperium" (1993). Potem, wiosną 1940 roku, uciekając przed groźbą wywózki, Maria Kapuścińska z dziećmi przedostała się w okolice Warszawy, gdzie odnalazła męża, zbiegłego z transportu do Katynia. Zamieszkali najpierw w Sierakowie, później w Warszawie, na Krochmalnej (przy jednej z bram getta), a następnie w Świdrze. Po wojnie rodzina osiadła w stolicy.
Dom przy ul. Błotnej w Pińsku – miejsce zamieszkania rodziny Kapuścińskich w latach 30. XX wieku


Pińskie dzieciństwo i przeżycia z lat okupacji będą zawsze niezwykle istotnym punktem odniesienia dla Kapuścińskiego. Wiadomo, że zamierzał napisać książkę o swoim miejscu urodzenia, a chociaż planu tego nigdy nie urzeczywistnił, pamięć przedwojennych Kresów i doświadczenie wojny zadecydowały o kierunku jego zainteresowań.

Dramatyczne przejścia z czasów dzieciństwa pozwalały też Kapuścińskiemu wczuć się w sytuację ludzi, dla których - czy to w Azji, czy w Afryce, czy w Ameryce Łacińskiej - nędza i przemoc, brak elementarnych praw są codziennością. Powołanie się na wspólnotę doświadczeń ułatwiało kontakt, umożliwiało nawiązanie międzyludzkiej więzi, będącej dla niego podstawą pracy reportera.

W drugiej połowie lat czterdziestych Kapuściński uczył się w Gimnazjum im. Stanisława Staszica. Trenował piłkę nożną i boks (został wicemistrzem juniorów Warszawy w wadze koguciej), pisywał także wiersze i posyłał je do pism literackich. Zadebiutował jako poeta jeszcze przed maturą, w 1949 roku w tygodniku "Dziś i Jutro". W 1950 roku zdał maturę w warszawskim gimnazjum im. Stanisława Staszica. W październiku tego samego roku zaczął studia na wydziale polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, ale potem przeniósł się na historię. Jako student prowadził zajęcia na III roku filozofii, uczestnicząc w zajęciach katedry Leszka Kołakowskiego. W 1952 roku ożenił się z Alicją Mielczarek, studentką medycyny, przyszłą doktor pediatrii, a w roku następnym urodziła im się córka Zofia. W roku 1953 wstąpił do PZPR, której członkiem pozostał do 1981 roku. W 1955 roku ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego.  Mimo że po latach nazwał swoje młodzieńcze utwory "produkcyjną majakowszczyzną", ich publikacja w prasie otworzyła mu drogę do dziennikarstwa - zwróciła mianowicie uwagę redaktorów tworzącego się pisma "Sztandar Młodych", którzy zaproponowali początkującemu autorowi współpracę. Kapuściński najpierw został gońcem (dzięki czemu poznał takich twórców, jak Maria Dąbrowska, Zofia Nałkowska, Leopold Staff czy Julian Tuwim), a z czasem zaczął publikować własne teksty. Był wówczas zaangażowanym działaczem Związku Młodzieży Polskiej, a ogromna wrażliwość społeczna, która nie opuści go przez całe życie, manifestowała się w jego wczesnych artykułach i wierszach jako żarliwa, pryncypialna i naiwna wiara w socjalizm (ojciec zataił przed synem, że uciekł z transportu do Katynia, a potem działał w AK).

Po obronie dyplomu u prof. Henryka Jabłońskiego Kapuściński wrócił do "Sztandaru Młodych" (pracę tam czasowo przerwał w czasie studiów). I właśnie wtedy - w roku 1955 - nastąpiło gwałtowne przyspieszenie w karierze reportera, zapoczątkowane ukazaniem się jego pierwszego ważnego tekstu: "To też jest prawda o Nowej Hucie". Artykuł - w zamyśle redakcji "Sztandaru Młodych" - miał być polemiką z "Poematem dla dorosłych" Adama Ważyka, który w ponurych barwach, podważających socrealistyczny hurraoptymizm, odmalował życie nowohuckich robotników. Kapuściński pojechał na miejsce i przekonał się, że rzeczywistość wygląda jeszcze gorzej niż w utworze poety. Napisał odważny, krytyczny reportaż, tym bardziej poruszający, że ówczesna wierność obowiązującej doktrynie nie przesłoniła autorowi przerażających faktów. Publikacja tego artykułu spowodowała wielki szum i autor musiał ukrywać się przez kilka dni wśród nowohuckich robotników.

W 1956 otrzymał pierwszą nagrodę – Złoty Krzyż Zasługi – właśnie za ten reportaż (czyżby październikowa odwilż?). W tym samym roku odbył swą pierwszą podróż pozaeuropejską – do Indii. Ta wyprawa była dla niego kulturowym szokiem, który wspomina sugestywnie w "Podróżach z Herodotem" (2004). Rzucony na głęboką wodę, nieznający angielskiego, niewiedzący nic o egzotycznym kraju reporter zaczął od tego, że na ulicy w Starym Delhi kupił "For Whom the Bell Tolls" Hemingwaya i z tej książki uczył się języka.

Rok później czekało go kolejne spotkanie z radykalną innością - podróż do Chin przez Tokio i Hongkong. Absurdalny pobyt w Pekinie, gdzie nieustannie był obserwowany i całkowicie odcięty od informacji, dał mu odczuć, czym jest prawdziwy totalitaryzm. Pobyt ten przerwała wiadomość z Warszawy o spacyfikowaniu przez władze niepokornego "Sztandaru Młodych". Kapuściński wrócił do Polski koleją transsyberyjską, po czym, nie godząc się na odgórnie zaprowadzone zmiany w redakcji, razem z większością dawnego zespołu odszedł ze "Sztandaru". Zastraszanie dziennikarzy w kraju i świeże przeżycia z komunistycznych Chin musiały ostatecznie rozwiać nadzieję na to, że bezkompromisową publicystyką będzie zmieniał polską rzeczywistość.


Na razie jednak, po utracie pracy w "Sztandarze", zatrudnił się w Polskiej Agencji Prasowej, a później zaproponowano mu etat w "Polityce". Jako wysłannik tego pisma przez cztery lata jeździł po kraju i pisał reportaże, z których najlepsze złożyły się na jego debiut książkowy "Busz po polsku" (1962). Podtytuł zbioru - "Historie przygodne" - dobrze oddaje charakter tych tekstów: są to opowieści o ludziach i miejscach napotykanych często przypadkiem, z dala od utartego szlaku; ogromną rolę odgrywa w nich otwartość reportera na przygodę, umiejętność wykorzystania nieprzewidzianych zbiegów okoliczności.

Przekonany, że to, o czym się pisze, trzeba poświadczyć własnym doświadczeniem, Kapuściński nie cofał się przed żadnym ryzykiem. Słynny już jest fakt, że obserwując kolejne rewolucje na świecie (widział ich dwadzieścia siedem), cztery razy miał być rozstrzelany, a nikt by pewnie nie zliczył przypadków, kiedy w taki czy inny sposób narażał się na śmierć. Pierwszą podróż do Afryki odbył zimą 1959/60 - przebywał wtedy w Ghanie, odwiedził też Dahomej i Niger. Zafascynowany dokonującym się w tych latach procesem dekolonizacji państw afrykańskich, rok później poleciał do Kairu, skąd przedostał się do pogrążonego w wojnie domowej Konga. Wraz z dwójką czeskich dziennikarzy został aresztowany, skazany na śmierć i cudem uratowany przez żołnierzy ONZ. O tym, co czuje człowiek, który właśnie dowiedział się, że następnego dnia mają go rozstrzelać, napisze dopiero w "Wojnie futbolowej" (1978).

Prawie nic z tych granicznych doświadczeń nie przedostało się do pisanych wtedy, na początku lat sześćdziesiątych, reportaży z Ghany i Konga, zebranych w drugiej książce Kapuścińskiego "Czarne gwiazdy" (1963). Nie znajdując jeszcze języka, w którym mógłby zawrzeć swoje najbardziej osobiste - i krańcowe - przeżycia, postawił na dostarczenie czytelnikom możliwie bezstronnej wiedzy o współczesnej Afryce. "Czarne gwiazdy", jak sam mówił, powstały z dwóch planowanych książek o afrykańskich przywódcach - Nkrumahu i Lumumbie. Książek tych nie zdążył dokończyć, ponieważ w 1962 roku został wysłany do Dar es-Salaam, jako pierwszy polski korespondent PAP na całą Afrykę.

Spędził pięć lat na placówce najpierw we wschodniej, później w zachodniej części kontynentu. Uczestniczył w pierwszej konferencji przywódców państw afrykańskich w Addis Abebie; jako jeden z nielicznych dziennikarzy na świecie przedostał się do Zanzibaru tuż po obaleniu sułtanatu i proklamowaniu republiki, obserwował odzyskiwanie niepodległości przez kolejne kraje i patrzył, jak padają ofiarą anarchii, wojen, plemiennej nienawiści.


Pracę korespondenta - i tak niebezpieczną - utrudniał mu fatalny stan zdrowia. W Afryce zapadł na malarię mózgową i gruźlicę, którą leczył w miejscowym szpitalu, w prymitywnych warunkach, nie zawiadamiając PAP, bo bał się, że zostanie odwołany do kraju. Kuracja się powiodła (na kilka miesięcy przyjechała pielęgnować go żona Alicja), ale w 1966 roku zachorował na ciężką gorączkę tropikalną i po dwumiesięcznym pobycie w szpitalu w Lagos musiał wrócić do Polski.

W 1969 roku ukazał się zbiór "Gdyby cała Afryka" - książka złożona z dłuższych omówień i korespondencji, przesyłanych przez Kapuścińskiego z Czarnego Lądu do PAP. Tytuł odwołuje się do idei jedności afrykańskiej - solidarności krajów postkolonialnych i tych, które jeszcze nie wyzwoliły się spod obcego panowania.

Jeszcze przed publikacją "Gdyby cała Afryka" ukazała się książka "Kirgiz schodzi z konia" (1968). Były to reportaże z trzymiesięcznej podróży do siedmiu azjatyckich i zakaukaskich republik Związku Radzieckiego, jaką Kapuściński odbył wiosną 1967 roku, po powrocie z afrykańskiej placówki. Nie chcąc pisać okolicznościowych panegiryków na cześć ZSRR, postanowił omijać temat polityki, a zamiast tego przyjrzeć się kulturze odwiedzanych miejsc.

Jesienią 1967 roku Kapuściński wyjechał jako korespondent PAP do Ameryki Łacińskiej. Spędził tam pięć lat, mieszkając w Chile, Peru, Brazylii i Meksyku, śledząc ogniska rewolucyjnych przemian i konfliktów. Pierwszym plonem tego wyjazdu był wydany w formie książkowej reportaż "Dlaczego zginął Karl von Spreti" (1970), który później, w skróconej wersji i pod zmienionym tytułem - "Śmierć ambasadora" - wszedł do zbioru "Chrystus z karabinem na ramieniu".
"Chrystus z karabinem na ramieniu" (1975) to książka poświęcona bojownikom z Bliskiego Wschodu (palestyńscy fedaini), Ameryki Łacińskiej i Afryki.

Po powrocie z Ameryki Południowej Kapuściński zrezygnował z etatu w PAP, nie zrywając jednak współpracy. Podjął zajęcia na wydziale dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego i został reporterem tygodnika "Kultura". Lata siedemdziesiąte to czas intensywnych podróży - na Bliski Wschód, do Indii, na Cypr, do wielu państw Afryki. Pobyt w Angoli zaowocował reportażem "Jeszcze dzień życia" (1976), a dzięki wyprawom do Etiopii i Iranu powstały dwie książki, które przyniosły Kapuścińskiemu międzynarodową sławę - "Cesarz" (1978) i "Szachinszach" (1982).

"Jeszcze dzień życia" zapowiadał przełom w jego twórczości. Książka opisuje wojnę domową w Angoli, która właśnie odzyskała niepodległość. Ale fakty są tu drugorzędne wobec strachu i samotności reportera w zetknięciu z piekłem pogrążonego w chaosie kraju.

Również perspektywa osobista, prywatna, będzie coraz silniej uwypuklana w pisarstwie Kapuścińskiego. Wydana w 1978 roku "Wojna futbolowa" to antologia dawniej powstałych reportaży z Afryki i Ameryki Południowej, przeplatających się z planem nigdy nienapisanej książki. Autor przedstawia w nim okoliczności swoich podróży, trudności wiążące się z pracą korespondenta, dzieli się swoimi emocjami, przemyśleniami, lekturami, opisuje ludzi i zdarzenia, które zapadły mu w pamięć, a nie znalazły dla siebie miejsca w innych tekstach.

To właśnie w "Wojnie futbolowej" Kapuściński zdecydował się opowiedzieć o wypadkach sprzed osiemnastu lat, gdy z dwójką czeskich dziennikarzy czekał na rozstrzelanie.

1978 rok oprócz "Wojny futbolowej" przyniósł "Cesarza", drukowanego wcześniej w odcinkach w tygodniku "Kultura". Ta opowieść o rządach i upadku Hajle Sellasjego w Etiopii stała się kamieniem milowym w historii reportażu. Kapuściński, zmęczony dostarczaniem informacji o kolejnych rewolucjach, przewrotach, obalaniu dyktatur, postanowił opisać dzieje "króla królów" zupełnie nowym językiem.


"Cesarza", który pozornie mówił o egzotycznej rzeczywistości, odczytywano jako metaforę Polski Ludowej, ale też szerzej - jako przypowieść o każdej opresyjnej i skorumpowanej władzy. Uniwersalność książki potwierdziło międzynarodowe uznanie, jakim cieszy się od 1983 roku, gdy ukazał się jej angielski przekład autorstwa Williama Branda i Katarzyny Mroczkowskiej-Brand. Reportaże Kapuścińskiego były tłumaczone już wcześniej (na hiszpański, węgierski i czeski), ale dopiero "The Emperor" zapoczątkował światową karierę pisarza. Do dziś jego książki zostały przełożone na ponad dwadzieścia języków.

Pracę nad "Szachinszachem", rozpoczętą w 1979 roku, przerwały wypadki polskiego Sierpnia. Kapuściński pojechał na Wybrzeże i był w Stoczni Gdańskiej w czasie strajku. W "Notatkach z Wybrzeża" - krótkiej relacji z tamtych dni - gorąco solidaryzował się z protestującymi. Przejęty doniosłością wydarzeń sierpniowych, postanowił znów pisać o Polsce. Zaangażował się w działalność "Solidarności" i przez rok jeździł po kraju. Ale z tych jego planów reporterskich nic nie wyszło - po pierwsze był już zbyt rozpoznawalny, by móc zdobywać wiarygodne informacje; po drugie, wkrótce stan wojenny zdusił fascynujące go przemiany. Po jego wprowadzeniu Kapuściński wystąpił z PZPR i stracił pracę w "Kulturze", bo nie poddał się weryfikacji.

W stanie wojennym Kapuściński zarzucił wyjazdy reporterskie. Wtedy to zaczął robić luźne notatki i zbierać cytaty, które złożyły się na pierwsze "Lapidarium" (1990). Swobodna kompozycja tej książki, będącej zbiorem refleksji, drobnych szkiców i próbek z warsztatu reportera, wynikała z przekonania, że sprzecznościom współczesnego świata nie podoła epicki opis i tylko operując fragmentem, można je uchwycić. Pisarz kontynuował cykl "Lapidariów" do końca życia - obejmuje on w sumie sześć tomów.

W 1986 roku wydał tom wierszy "Notes", a w 2006 - "Prawa natury". Poezja, jak mówił, była dla niego rzadkim luksusem, bo wymagała czasu, którego nigdy nie miał. Ale zarówno pisanie wierszy, jak i robienie zdjęć (w 2000 roku ukazał się album fotografii Kapuścińskiego "Z Afryki") - obie te pasje pogłębiały jego spojrzenie na rzeczywistość, przyczyniając się do powstania świetnych reportaży.


Zwrócenie się ku bardziej osobistym formom literackim - jak notatnik intelektualny czy poezja - zwiastowało refleksyjny charakter późnych książek, przede wszystkim "Hebanu" (1998) i "Podróży z Herodotem" (2004). Wcześniejsze od nich "Imperium" (1993) było plonem dwuletniej podróży po rozpadającym się ZSRR. Kapuściński nie próbował tworzyć całościowego wizerunku Rosji, wiedząc, że jest to zadanie karkołomne. Zamiast tego napisał o swoich kolejnych spotkaniach z mocarstwem: o dziecięcych przeżyciach w okupowanym przez Armię Czerwoną Pińsku, o jeździe koleją transsyberyjską w 1958 roku, o podróży do południowych republik ZSRR w roku 1967, i wreszcie o wędrówce po najdalszych zakątkach kraju w latach 1989-1991, zakończonej odwiedzinami w rodzinnym mieście. Zastosowanie klamry autobiograficznej sprawia, że eseistyczny reportaż o Rosji nabiera emocjonalnej, osobistej wymowy, stając się także opowieścią o powrocie pisarza do własnych początków.
W 1987 Royal Court Theatre w Londynie wystawił sceniczną adaptację jego książki Cesarz, opisującej upadek reżimu Haile Selassie I w Etiopii (wystawiany potem także w kraju). W 1996 wyróżniony nagrodą imienia Jana Parandowskiego, w 1999 otrzymał "Ikara". Wybrany przez środowisko dziennikarskie Dziennikarzem wieku w plebiscycie miesięcznika Press. Laureat Nagrody im. Dariusza Fikusa za rok 2004. Doktor honoris causa Uniwersytetu Śląskiego (17 października 1997), Uniwersytetu Wrocławskiego (2001), Uniwersytetu Jagiellońskiego (2004) i Gdańskiego (29 stycznia 2004). Łącznie otrzymał ponad 40 nagród i wyróżnień. Był członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Zmarł 23 stycznia 2007 w wieku 74 lat, po rozległym zawale serca, na oddziale kardiochirurgii szpitala przy ul. Banacha w Warszawie. Jego śmierci poświęcone zostało dużo miejsca zarówno w polskich jak i światowych mediach. Na pierwszych stronach swych wydań pisały o Kapuścińskim największe gazety, jak New York Times, Le Monde czy El Pais. Na ręce ambasadora RP w Hiszpanii kondolencje z powodu śmierci pisarza złożyła hiszpańska para królewska oraz książę Asturii. To cios dla polskiej literatury, dla polskiej kultury – tak o śmierci Ryszarda Kapuścińskiego mówił w rozmowie z dziennikarzami w tureckim Adampolu prezydent Lech Kaczyński.
Msza święta żałobna rozpoczęła pogrzeb 31 stycznia 2007 o godz. 11 w Bazylice Świętego Krzyża w Warszawie. Przewodniczył jej prymas Polski kard. Józef Glemp. Mszę koncelebrowali m.in. kapelan Rodzin Katyńskich ks. prałat Zdzisław Peszkowski, kapelan prezydenta RP, ks. prałat Roman Indrzejczyk i ks. Adam Boniecki z "Tygodnika Powszechnego". Homilię prymasa odczytał ksiądz Piotr Pawlukiewicz.

Nigdy Pana nie zapomnimy Panie Ryszardzie !!!

2 komentarze:

  1. Kapuścińskiego czytałam jedynie "Cesarza". Ale planuję poznać inne jego reportaże :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.