środa, 12 marca 2014

# 81. "Single" - Meredith Goldstein



„Single”– Meredith Goldstein <recenzja,13>



Tytuł oryginalny: The Singles

Tłumaczenie: Agnieszka Kisiel

Wydawnictwo: M
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 238
ISBN: 978-83-7595-556-9

Półka: posiadam
Moja ocena: 6/10


Przeczytana:  08 marca 2014



Komiczna i przenikliwa powieść obyczajowa o grupie kilku trzydziestolatków, dawnych przyjaciół z nowojorskiego college`u, którzy spotykają się po kilku latach na weselu jednej z przyjaciółek ¹

Zdanie to przeczytałam w opisie książki na stronie internetowej Wydawnictwa M. I zaciekawiło mnie na tyle, że zapragnęłam powieść tę przeczytać. Do tego dość intrygujący tytuł - „Single”. Przyznam się, że do tej pory nie czytałam żadnej książki traktującej o singlach, o ich miejscu w społeczeństwie, o ich nadziejach, przeżyciach i marzeniach. Owszem, nieraz pojawiła się na kartach powieści osoba samotna, której partner odszedł śmiercią mniej lub bardziej naturalną, porzucił ją na rzecz innej czy też jeszcze nie pojawił się w jej życiu. Ale single w większej ilości? Z tym się jeszcze nie spotkałam !

Nie spotkałam się również do tej pory z autorką tej powieści. W sumie nic w tym dziwnego, bo „Single” są jej debiutem literackim i jedyną powieścią dostępną na polskim rynku. Nie znalazłam również żadnej wzmianki, żeby napisała cokolwiek innego. Meredith Goldstein jest redaktorką w „Boston Globe” – prowadzi tam dział rozrywkowy i kącik porad „Listy miłosne”. Na pewno naczytała się tam mnóstwo listów od różnych singli, co dało jej niezłą podstawę merytoryczną do napisania swojej powieści. Cóż jeszcze wiemy o autorce książki ? – niewiele. Urodziła się w New Jersey, wychowała w Maryland, ukończyła Syracuse University, a mieszka w Roxbury w stanie Massachusetts. 
  

Ale przejdźmy do powieści, która jest zdecydowanie ciekawsza niż ubogi życiorys jej autorki. Czy bohaterowie książki „Single” są naprawdę singlami? Okazuje się, że nie zawsze. Autorka uznała za singli osoby, które zjawiły się lub też miały się pojawić na weselu swojej przyjaciółki czy  bratanicy bez osoby towarzyszącej, czym sprawiły pannie młodej Beth Eleanor Evans (dla przyjaciół i dla nas Bee) niebywały kłopot tuż przed mającym odbyć się ślubem. Bo jak posadzić przy weselnych stołach pięć osób, które przyjadą same?  Na pewno trzeba przyjrzeć się dokładnie naszym singielkom i singlom. 

Hannah Martin – jedna z druhen panny młodej, specjalistka od castingów. Co prawda nie tych w wielkich produkcjach hollywoodzkich, ale do reklam i filmów niszowych, ale Hannah nie traci nadziei i wierzy, że w przyszłości będzie realizowała i te ważniejsze. Hannah realizuje się zawodowo, ale jej życie osobiste pozostawia wiele do życzenia. Parę lat temu rozstała się ze swoim partnerem Tomem i do dnia dzisiejszego czuje się z nim związana emocjonalnie. Nadal liczy na to, że Tom – jej były, wróci do niej, ale… No właśnie – Tom ma być obecny na weselu Bee i do tego ze swoją nową dziewczyną. Jak Bee ma posadzić Hannah, żeby ta nie musiała cały czas zerkać na Toma? Czy Hannah uda się zdobyć Toma na nowo?  Czy Hannah jest prawdziwą singielką? Fizyczną na pewno tak, ale czy emocjonalną?

Hannah wiedząc, że na weselu będzie Tom z jej następczynią, bardzo liczyła na pomoc swojego przyjaciela, a jednocześnie kolejnego singla z naszej opowieści Roba Nutleya. Hannah była w czasie studiów bardzo zaprzyjaźniona z Robem i choć on po cichu podkochiwał się w Bee, to z Hannah spędzał często noce i u niej szukał wsparcia. Nigdy nie uważali się za parę, ale mogli na siebie liczyć nawzajem i w końcu to właśnie Rob zapoznał Hannah z Tomem, swoim bliskim przyjacielem. Niestety Rob, mimo że potwierdził swój udział w weselu, zdecydował w ostatniej chwili inaczej. Został w domu, tłumacząc to koniecznością opieki nad ciężko chorą suczką. Czyżby kolejny singiel nie-singiel związany z kimś emocjonalnie?  Niespełnioną miłość przelał na zwierzę i wcale nie potrzebował niczego innego.

Vicki Clifford, przyjaciółka Hannah i Bee z okresu studiów, niespełniona dekoratorka wnętrz, która zamiast własnej firmy, o której marzyła od najmłodszych lat, dekorowała działy spożywcze w sieci supermarketów, również przybyła na wesele sama… chociaż nie do końca. Towarzyszyła jej nieodłączna od jakiegoś czasu depresja, z którą dziewczyna nie potrafiła sobie poradzić, mimo wożonej ze sobą lampy antydepresyjnej ukrytej w futerale po gitarze.  I wszystko było na dobrej drodze, żeby na weselu Vicki wreszcie pozbyła się swojej towarzyszki i może nawet rozpoczęła zupełnie inne życie, ale…tego Wam nie powiem, bo musiałabym za dużo zdradzić.

Na pewno duży wpływ na samopoczucie Vicki w czasie zabawy weselnej miała obecność Joe’go Evansa, wujka panny młodej. Joe nie jest singlem, bowiem w Vegas, gdzie mieszka i pracuje, pozostawił swoją partnerkę – sporo od siebie młodszą Sarah. Naturalnie przysporzył sporo kłopotów Bee, bo na wesele miał zjawić się sam i dziewczyna musiała mocno się nagłowić, żeby go posadzić w odpowiednim miejscu. Joe bardzo zainteresował się Vicki. Dziewczyna  przypominała mu jego znajomą sprzed paru lat, z którą spędził jedną noc i o której od tamtej pory nie potrafił zapomnieć.  Czy znajomość dwojga weselnych singli będzie miała jakiś dalszy ciąg?

Kolejnym i zarazem ostatnim singlem w naszej gromadce jest Phil, który na weselu znalazł się przypadkowo, zastępując swoją chorą matkę – przyjaciółkę matki pana młodego.  Phil również nie należy do singli emocjonalnych. Niedawno rozstał się ze swoją partnerką Elizabeth, ale nadal ją kocha i liczy na jej powrót. Ponadto jest bardzo emocjonalnie związany ze swoją matką, która jest dla niego najważniejszą osobą w życiu. Czy wesele Bee i Matta zmieni jego życie?


Na okładce „Singli”  czytamy „ Cudze wesele może zmienić Twoje życie”. Czy jest to prawdą? Na pewno tak. Wesele jak każde wydarzenie w życiu człowieka ma na niego wpływ i różne rzeczy mogą się w czasie jego trwania zdarzyć. Tak jak można poznać kogoś przypadkiem – na ulicy, w pociągu, w pubie – kogoś, kto zmieni całkiem twoje życie i uczyni je pięknym lub wręcz przeciwnie, tak samo takim wydarzeniem może być czyjeś wesele. Nie ma w tym nic dziwnego. Przecież wesele to skupisko wielu ludzi – znanych wcześniej, często jedynie z opowieści, ludzi, których nie widzieliśmy już parę lat lub też ludzi zupełnie nowych, nieznanych. Podobnie dzieje się na weselu Bee i Matta – w tak dużej i zróżnicowanej grupie ludzi zawsze może znaleźć się ktoś, kto wpłynie na zmianę twojego losu. Ale czy tak się stanie w przypadku naszych singli? Przeczytajcie o tym sami.

Powieść M.Goldstein utrzymana jest w konwencji amerykańskiej, weselnej komedii romantycznej, choć jednocześnie jest to lektura zmuszająca nas do przemyśleń i refleksji. Bohaterowie nakreśleni są bardzo dokładnie – są ludźmi z krwi i kości. Mają swoje słabostki, odczucia, przeżywają swoje tragedie i chwile szczęścia. Nie ma tu w zasadzie ludzi nijakich, schematycznych – każda z postaci jest inna, oryginalna i wyróżniająca się na tle całej weselnej społeczności. Zachowanie konkretnego bohatera może nas dziwić, wzruszać, rozśmieszać, ale na pewno nie pozostaniemy w stosunku do niego obojętni. 

Powieść pozwala nam również poznać obyczaje panujące w czasie amerykańskich wesel. Pisarka tak dokładnie je opisała, że mamy wrażenie jakbyśmy w tym weselu sami brali udział. Obserwujemy korowód druhen (a może nawet jesteśmy jedną z nich), ceremonię zaślubin i słuchamy przemówień następujących w trakcie wesela. Jest to dość ciekawe posunięcie autorki, umożliwiające poznanie paru ciekawych aspektów i zwyczajów weselnych w Polsce raczej nie praktykowanych. 


Nie tylko specyfikę amerykańskich wesel ukazuje pisarka w powieści. Dzięki naszym singlom obracającym się w różnych środowiskach oraz elementom retrospekcji i wspomnień bohaterów, możemy również zerknąć do amerykańskich akademików, mieszkań, restauracji w Vegas, pokoi hotelowych, klubów, a nawet gabinetów weterynaryjnych. Jest to bardzo ciekawe i pouczające doświadczenie.  

„Single” to również opowieść o miłości. To miłość właśnie jest tu elementem przewodnim – miłość nieraz dziwna, inna, nie zawsze uświadomiona. A odcieni tej miłości jest całe mnóstwo – miłość pary nowożeńców (taka zwykła „do grobowej deski”);  miłość do partnera, której przykładem są relacje Hannah-Tom czy Phil-Elizabeth; miłość fizyczna w relacji Joe-Vicki (o ile pożądanie można nazwać miłością), ale również miłość syna do matki, czy też miłość do chorego psa. Tak przedstawione bogactwo różnorodnych uczuć niejednokrotnie nas wzrusza lub doprowadza do uśmiechu – jak w każdej komedii romantycznej.

Autorce udało się również nie zanudzić czytelnika, mimo braku szczególnie wartkiej akcji. Fabuła koncentruje się na weselu i paru godzinach je poprzedzających. Jest trudno w tak krótkim czasie znaleźć i opisać wystarczającą ilość wydarzeń, żeby czytelnika zaciekawić i przykuć jego uwagę – autorce w dużej mierze się to udało. Akcja powieści obfituje w różne ciekawe wydarzenia i reakcje bohaterów. Bardzo często zaskakują nas one, wzruszają, rozśmieszają i zmuszają do refleksji. Interesujący jest również element otwartego zakończenia – nie wiemy jak dalej potoczą się losy naszych singli, czy wykorzystają swoją szansę  i coś zmienią w swoim życiu. Tego możemy się najwyżej domyślać i snuć przypuszczenia. Być może autorka zamierza napisać dalszy ciąg przygód naszych singli i dlatego zostawiła sobie otwartą furtkę… czas pokaże.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na bardzo komunikatywny język powieści oraz jej ciekawy styl i konstrukcję. Książka podzielona jest na szereg dość krótkich rozdziałów, z których każdy odnosi się do innego bohatera. Narracja prowadzona jest co prawda w trzeciej osobie, ale taki podział powoduje, że odnosimy wrażenie, iż to poszczególne postacie opowiadają nam swoją historię, swoje przeżycia, marzenia czy zamierzenia. Przez tak poprowadzoną narrację jesteśmy w stanie lepiej poznać naszych singli i lepiej ich zrozumieć.

Już tradycyjnie chciałabym pogratulować wydawcy staranności korekty i wydania książki. Dużym ułatwieniem przy czytaniu i elementem wpływającym na jego szybkość jest wyraźna, lekko pogrubiona czcionka, spora interlinia i brak jakichkolwiek błędów. Jedyna rzecz, którą nie jestem w zasadzie zachwycona, to projekt okładki. Projektant inspirował się zapewne okładką zagraniczną, ale nie zauważył drobnych różnic. Otóż postaci na okładce tego wydania są ubrane odświętnie, na krześle między nimi leży ślubna wiązanka kwiatów i dzięki temu sytuacja ta jak najbardziej kojarzy nam się z akcją powieści. A na naszej okładce? Para ubrana jakby niedawno odeszła od zajęć domowych lub wróciła z zakupów i zerkająca na siebie spode łba – single to może i są, ale czy weselni? Wątpię…

Na koniec chciałabym Was zachęcić do przeczytania tej książki i to wszystkich, nie tylko singli. Jej lektura nie zajmie Wam dużo czasu, bo czyta się ją bardzo lekko i łatwo. Uważam, że powinny przeczytać ją zarówno osoby samotne, żeby przemyśleć swoje życie i być może coś w nim zmienić, jak również osoby tworzące mniej lub bardziej szczęśliwe związki. A dlaczego? Bo pamiętajmy, że los nie daje nam czegoś na zawsze. Musimy dbać o to, żeby szczęśliwe chwile nie przeminęły, a ta powieść uczy, jakich działań trzeba się wystrzegać, żeby nie obudzić się któregoś dnia i nie stwierdzić, że wszystko minęło…

¹ Meredith Goldstein – Single; Wydawnictwo M; 2012 – okładka



Za możliwość przeczytania tej książki bardzo dziękuję panu Adamowi z Wydawnictwa M


 
Recenzja publikowana również: 
nakanapie 



Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
LINK 
LINK 
LINK 
LINK 
LINK
LINK

 LINK






11 komentarzy:

  1. Ciekawa książka, przyjrzę się jej :) Zgadzam się odnośnie pracy nad książkami tego Wydawnictwa - rzetelnie przeprowadzają korekty, mają czytelną czcionkę, która ułatwia czytanie. Ja też nie natknęłam się jeszcze na żadne błędy w wydaniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja co prawda czytałam do tej pory tylko dwie książki tego wydawnictwa, ale jestem pełna podziwu nad ich korektą i wydaniem książek. Mam nadzieję, że na tym moja przygoda z tym wydawnictwem się nie skończy i jeszcze nie raz będę mogła napisać te pochwały :)

      Usuń
  2. Czytałam. Lekka, łatwa i przyjemna lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda - lekko i szybko się ją czyta, ale zmusza również do refleksji :)

      Usuń
  3. O, aż mnie do niej zachęciłaś. Pomyślę nad nią. Piękna recenzja, wyczerpująca. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Basiu :) Bo ze mną to tak jest - czasem trudno mi się do czegoś zebrać, ale jak już się zabiorę, to piszę...piszę ... piszę i końca nie widać :)

      Usuń
  4. Zapraszam do wyzwania czytelniczego :)
    http://przeczytane-slowa.blogspot.com/2014/03/gatunkowy-miesiecznik.html?showComment=1395528047118#c5260885189007984580

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam już o niej wcześniej i przyznam, że mam na nią chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ale Ty to piszesz te recenzje, coraz lepiej! :) świetny tekst :)

    /klucznik: dodaję +1 pkt za autor jest kobietą

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.