„Kwestia wyboru”– Nora
Roberts <recenzja,29>
Tytuł oryginalny: A Matter of Choice
Seria:
Wszystko dla pań
Tłumaczenie:
Ewa Spirydowicz
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2001 (wydanie III)
Rok wydania: 2001 (wydanie III)
Oprawa: miękka
Ilość stron: 157
Ilość stron: 157
Półka: posiadam
Moja ocena: 6/10
Przeczytana: 26 czerwca 2014
Kupisz: chyba tylko antykwariaty
Bardzo lubię książki Nory Roberts. W końcu to nic
odkrywczego – sporo blogerek stwierdzi dokładnie to samo, szczególnie ta ich
część, która lubi powieści dla kobiet i o kobietach. Kiedyś czytałam Jej
powieści zdecydowanie częściej, nawet mam spory zbiór na swoich półkach.
Oczywiście daleko mu do zbiorów, jakie zaobserwowałam u niektórych Pań z
blogosfery, ale może kiedyś zdołam zebrać wszystkie wydane w Polsce jej książki
i wtedy się pochwalę. A dzisiaj opowiem
Wam o kolejnej pozycji z mojej autorskiej „autobusowej” serii. Chyba już nie
muszę tłumaczyć, dlaczego „autobusowej”?
Nory Roberts nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. To
przecież jedna z najpopularniejszych amerykańskich autorek powieści kobiecych,
nazywana często „królową list bestsellerów”, „mistrzynią romantycznego
suspensu”. Jej książki są efektownym połączeniem romansu, powieści sensacyjnej,
kryminału, powieści obyczajowej, czy czasem paranormal romance. Nora Roberts
zdobyła wszystkie możliwe najbardziej prestiżowe nagrody. Jest pierwszą
autorką, która została uhonorowana wpisem do Romance Writers of America Hall of
Fame (Lista Sław Stowarzyszenia Amerykańskich Autorów Romansów) i pierwszą
laureatką Centennial Award Romance Writers of America (nagroda przyznawana
przez Stowarzyszenie Amerykańskich Autorów Romansów za setną powieść – Nora
Roberts otrzymała ją za „Niebo Montany”).
Nora Roberts jest uznawana na całym świecie za fenomen
wydawniczy. Od 1981 roku, kiedy to opublikowano jej pierwszy romans, wydała
ok.150 powieści w ponad 120 mln. egzemplarzy. „Publishers Weekly” podaje, że co
3 minuty ktoś kupuje w Stanach Zjednoczonych Jej książkę.
W Polsce może nie jest aż tak często kupowana, ale wydano u
nas chyba wszystkie Jej książki i na pewno należy do najpopularniejszych
autorek powieści przeznaczonych dla kobiet. „Kwestia wyboru” znalazła się u
mnie dawno temu jako dodatek do czasopisma „Pani domu”. Postała sobie na półce
i wreszcie się doczekała.
Sierżant James Sladerman, nowojorski policjant z wydziału zabójstw
i początkujący pisarz, zostaje
oddelegowany przez swojego przełożonego nadkomisarza Dodsona do stanu
Connecticut z delikatną misją. Ma zamieszkać w domu jego córki chrzestnej pod
pretekstem pisania powieści i otoczyć ją ochroną. Według FBI antykwariat,
którego właścicielką jest Jessica Winslow, jest miejscem przerzutowym
kosztowności przemycanych w meblach z Europy do Stanów Zjednoczonych. Jessica
najprawdopodobniej nie ma zielonego pojęcia o procederze, jaki ma miejsce w jej
firmie. „Pan każe, sługa musi” – Slade, mimo że nie był zachwycony poleceniem,
musiał udać się do Connecticut i zająć się ochroną panienki, w której
niewinność nie do końca wierzył.
Jak myślicie, co było dalej? Podpowiem, że książka jest
typowym romansem. Brawo!!! Oczywiście – Slade i Jessica zakochają się w sobie
bez pamięci. Ale zanim do tego dojdzie, a właściwie zanim obydwoje uświadomią
sobie, że łączy ich prawdziwa miłość, przeżyją płomienny romans, jak również
parę niebezpiecznych przygód. Wszak to romans z nieźle rozwiniętym wątkiem
kryminalnym. Będzie rywal Slade’a do uczuć panny Winslow, będzie wynajęty
płatny morderca – snajper, będą spacery po pięknej plaży (chodziłam sobie razem
z głównymi bohaterami – było uroczo), będzie mrożąca krew w żyłach scena
wyjaśniająca całą intrygę. No może z tą zamrożoną krwią to troszkę
przesadziłam, ale rozwiązanie wątku kryminalnego dość ciekawe. Jeśli chcecie
się dowiedzieć, kto wykorzystał antykwariat Jessiki do przestępczej
działalności, kto i do kogo strzelał, który z pracowników antykwariatu maczał
swoje palce w przemycie kosztowności, to nic prostszego. Należy po prostu
sięgnąć po „Kwestię wyboru”.
Zastanawiam się, co mogłabym napisać o tej krótkiej
powieści, żeby Was jednak zachęcić do jej przeczytania. Fabuła skłania to
stwierdzenia, że mamy do czynienia z prawdziwym, banalnym romansem i niczym
więcej. Jest jeszcze wątek kryminalny, nawet dość rozbudowany i interesujący.
Wątek, który powoduje, że książka wciąga i intryguje do samego końca. Ale jest
również coś bardzo typowego dla książek Nory Roberts. Apoteoza miłości,
lojalności, przywiązania do drugiego człowieka, przyjaźni – a wszystkie te
uczucia przedstawione w sposób bardzo ciepły, może nieco wyidealizowany, ale
jednocześnie powodujący, że zaczynamy tęsknić za takim światem. Światem nie do
końca realnym, odmiennym od świata zwykłych śmiertelników, ale któż z nas nie
marzył o pięknej, namiętnej miłości, o opiekunie, który byłby skłonny oddać za
nas życie, o rezydencji nad brzegiem morza, czy w końcu o wydaniu pisanej przez
nas książki. Warto nieraz oderwać się od otaczającej nas rzeczywistości i
utonąć na chwilę w swoich marzeniach.
Norę Roberts podziwiam przede wszystkim za jej mistrzostwo
dialogowe. W jej książkach jest stosunkowo niewiele opisów, za to dialogów
znajdziemy bardzo dużo. Dialogów bardzo prawdziwych, niebanalnych, okraszonych
ciętym dowcipem, lekkich w lekturze. Dialogów, które w idealny sposób
charakteryzują bohaterów powieści, bo są naszpikowane emocjami i uczuciami. To
właśnie dzięki nim kreacja bohaterów jest tak wyrazista. Bohaterowie powieści
nie należą do postaci płytkich. Każda z nich jest zauważalna w tłumie, mocno
zarysowana, ze swoim własnym, często dość pokrętnym charakterkiem. I choć może
Slade nieco irytował swoją postawą i stosunkiem do panny Winslow, swoją lekko
wyidealizowaną szlachetnością i swoimi dylematami, to i tak trudno było go od
początku nie polubić i nie marzyć o takim „rycerzu bez skazy”.
Co by było, gdyby poprosił ją o rękę, ona by się zgodziła i
wzięliby ślub, zanim odzyskałaby zdrowy rozsądek? Byłby to najpewniejszy sposób
zmarnowania im obojgu życia, powtarzał sobie. Lepiej zakończyć to teraz, dopóki
jest tylko gliniarzem, a ona jego podopieczną. [1]
Jeśli macie więc ochotę na przeżycie odrobiny napięcia,
ognistego romansu z delikatnymi scenami erotycznymi, a także pobyć chwilę w
cudownej scenerii amerykańskiego wybrzeża, to zapraszam serdecznie. Książka
idealna na plażę, na ławeczkę w parku, na leżak w ogródku, a także…do autobusu.
Lekka, łatwa i przyjemna. Polecam!
----------
[1]Nora Roberts "Kwestia wyboru", Amber 2001, str.130
Recenzja
publikowana również:
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
Jak byłam młodsza to chciałam czytać kilka książek Nory Roberts i jakoś tak mi nie podchodziły. Boję się, że jeśli teraz po nie sięgnę to będzie tak samo.
OdpowiedzUsuńZ twórczością Nory Roberts jakoś mi nie po drodze :)
OdpowiedzUsuńPlanuję książki tej autorki od dawno, a jeszcze żadnej nie przeczytałam..:)
OdpowiedzUsuńLubię jej książki :D
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książkę Nory Roberts i nie była zła. Chętnie sięgnę po inne, jednak nie po tą. Nie zachęciła mnie fabuła tej książki, a wręcz przeciwnie. :)
OdpowiedzUsuńNira Roberts to jest właśnie "ta" autorka, której się książek wręcz obawiam się tknąć - sama nie czytałam jej jeszcze, ale słysząc te wszystkie opinie od ludzi, lubujących się w jej twórczości wychodzę z założenia, że to zupełnie nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale coś nie mogę się przekonać do tej autorki. Mam na półce od bardzo dawna jej dwie powieści, ale do dziś po nie nie sięgnęłam. I nie umiem tego nawet wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubię prozę Nory Roberts, w różnym gatunku. Nie trzeba mnie do jej książek przekonywać.
OdpowiedzUsuńNorę lubię ale na razie muszę odpocząć od jej twórczości :)
OdpowiedzUsuńN.R przeczytałam tylko jedna książkę "Teraz i na zawsze" - podobała mi się, oraz jedną którą napisała pod pseudonimem J.D. Robb - niestety ta nie spodobała mi się. Na pewno będę chciał przeczytać pozostałe dwie części do "Teraz i ..." a inne - może kiedyś.
OdpowiedzUsuńTrochę ze wstydem przyznam, że jeszcze nic nie czytałam tej autorki :)
OdpowiedzUsuńTo Nora naprawdę tak wygląda jak na tym zdjęciu? Ile ona ma tapety! Operacja pewnie też była :)
OdpowiedzUsuń