„Coraz mniej olśnień”–
Ałbena
Grabowska-Grzyb
<recenzja,32>
Wydawnictwo: MWK
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 253
ISBN: 978-83-61065-72-2
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 253
ISBN: 978-83-61065-72-2
Półka: posiadam
Moja ocena: 9/10
Przeczytana: 09 lipca 2014
Przyznam się, że lekturę powieści
Ałbeny Grabowskiej-Grzyb Coraz mniej
olśnień rozpoczynałam pełna obaw. Otrzymałam ją od Autorki z prośbą o
przeczytanie i wyrażenie swojej opinii. I co ja bym biedna napisała, gdyby
książka nie przypadła mi do gustu? Ja wiem … szczerość przede wszystkim, ale
wyszukiwanie na siłę pozytywów nie leży w mojej naturze. A wypowiedzieć się
negatywnie o pracy kogoś tak sympatycznego jak Ałbena nie należałoby do
przyjemności. A ja przecież nie wiedziałam nic o Jej pisarstwie, Jej piórze,
Jej możliwościach. No ale słowo się rzekło… lekturę czas zacząć. I wiecie co?
Jestem bardzo zadowolona, że dzięki w zasadzie przypadkowi miałam możliwość
poznać tak świetną powieść i kolejną polską współczesną pisarkę dopisać do
listy moich ulubionych.
Ałbena Grabowska-Grzyb jest z zawodu
lekarzem – neurologiem-epileptologiem, a w zasadzie powinnam napisać doktorem
nauk medycznych. Pracuje w Szpitalu Dziecięcym w Dziekanowie Leśnym, pełni
funkcję sekretarza Polskiego Towarzystwa Epileptologii. Jest autorką wielu prac
naukowych, za które niejednokrotnie otrzymywała nagrody. Prywatnie jest matką
trójki dzieci, właścicielką trójki kotów i nie wyobraża sobie życia bez
pisania. Ma na swoim koncie już parę książek dla dzieci i kilka powieści dla dorosłych
czytelników, a w zasadzie czytelniczek, bo Jej twórczość kwalifikuje się do
gatunku literatury kobiecej. Chyba nie do końca się z tym zgadzam, ale cóż…
panowie, którzy tego nie przeczytają, nie wiedzą, co tracą…
Trzy kobiety – Lena, Maria i Alina. Trzy
różne osobowości, trzy odmienne charaktery, trzy historie. Na pozór zupełnie ze
sobą niezwiązane, bo co może łączyć stylistkę, dziennikarkę i kucharkę?
Lena jest stylistką, a przynajmniej za
nią się uważa. Właśnie została wyrzucona z pracy w prestiżowym modowym
magazynie „Twoja Moda”, gdzie była zatrudniona jako asystentka stylistki i
gdzie planowała dojść do stanowiska dyrektora artystycznego. Jak widać
skromność na pewno nie należała do cech tej dziewczyny. Powód zwolnienia?
Bardzo prozaiczny – nasza Lenka „zapomniała” oddać do sklepu ubrania
wypożyczone na sesję zdjęciową. I jak teraz dziewczyna poradzi sobie w życiu?
Jak powiąże koniec z końcem? Nie ma żadnych oszczędności, a przecież trzeba z
czegoś żyć, zapłacić za wynajmowane mieszkanie, a i do garnka od czasu do czasu
coś wrzucić. I tak Lena zostaje, po paru nieudanych próbach pracy w charakterze
stylistki, towarzyszką niewidomej dziewczyny Eli.
Maria, dziennikarka pracująca w
podrzędnym „szmatławcu”, jeszcze niedawno jedna z bardziej znanych i lepiej
zarabiających dziennikarek w kraju. Każdy jej wywiad, artykuł, reportaż był
hitem. Zajmowała się politycznym dziennikarstwem śledczym i jak nikt inny
potrafiła wyciągać na światło dzienne różne „grzeszki” posłów, ministrów,
dyrektorów ważnych przedsiębiorstw. Wszyscy się jej bali, a w zasadzie nie jej
tylko jej pytań, jej języka, jej wyroków. I pewnie nadal cieszyłaby się sławą i
uwielbieniem mediów, gdyby nie jeden błąd, jeden incydent, jedna prowokacja,
która doprowadziła jej rozmówcę w randze wiceministra do samobójczej śmierci. Ale
Maria widzi przed sobą szansę na powrót na najwyższe miejsce na podium, a tą
szansą jest jej przyjaciółka, która nie żyje od paru lat, a którą właśnie
spotkała na ulicy. Maria nie spocznie, dopóki jej nie odnajdzie i nie dowie
się, dlaczego tak postąpiła, a potem napisze na ten temat książkę, która stanie
się bestsellerem i pozwoli jej wrócić na należne jej miejsce w dziennikarskim
świecie.
I trzecia z nich – Alina. To ona była
przyjaciółką Marii i ona właśnie „zginęła” parę lat temu w wypadku autobusu.
Teraz jest panią Krysią i pracuje w jednym z praskich barów. Lepi pierogi,
piecze pasztety i wymyśla inne smakołyki. Jest dobrą kucharką, tyle że przed
swoim zniknięciem była lekarzem, miała dom, rodzinę męża, dzieci. Dlaczego
zostawiła to wszystko i postanowiła uciec pozorując swoją śmierć? Dlaczego z
eleganckiej, zadbanej, podobającej się mężczyznom kobiety stała się przygarbioną,
zaniedbaną starszą panią, na którą żaden z jej wcześniejszych kochanków nie
zwróciłby uwagi?
I jest jeszcze czwarta – Ela, czy
raczej Ślepella, jak ją w myślach nazywa Lena. Młoda, niewidoma poetka, do
której trafiła Lena w charakterze opiekunki, czy raczej „damy do towarzystwa”.
Ela nie jest niewidoma od urodzenia, wzrok straciła pod wpływem stresu, po
śmierci swojej matki. Mimo swojego kalectwa jest bardzo atrakcyjną dziewczyną,
a do tego jedyną z tej czwórki, która od razu wzbudza sympatię. Przynajmniej
moją.
Ela jest zarazem jedyną z naszych
bohaterek, której nie poznajemy z narracji bezpośredniej – pierwszoosobowej. Poznajemy
ją z opisu jej działań, zachowania, poglądów, sytuacji rodzinnej, pisanych
przez nią wierszy, głównie dzięki relacji Leny. To ona opowiada nam o swoich
stosunkach z młodą poetką, u której pracuje i z którą w końcu nawet się
zaprzyjaźnia. Przy tym wszystkim Ela nie wzbudza współczucia i nie na nim
Autorka buduje nić sympatii do tej postaci. Wynika to z jej charakteru, z siły
tej młodej kobiety, która nie poddaje się, stara się radzić sobie w życiu mimo
niepełnosprawności i w końcu odnosi sukcesy. A my jej w tym kibicujemy i
cieszymy się z pozytywnego światełka, jakie rozbłyśnie na jej drodze.
Inaczej nieco sprawa wygląda z Leną. Ta
bardzo niejednoznaczna i najbardziej kontrowersyjna postać w całej powieści nie
od razu jest przez nas oceniana pozytywnie. Wręcz przeciwnie … na początku nie
daje się polubić. Jest cyniczna, zapatrzona w siebie, dążąca do celu po
trupach. Mężczyzn traktuje przedmiotowo, wykorzystując ich do osiągniecia
różnego rodzaju korzyści. A zemścić się, czy kogoś zaszantażować też nie
stanowi dla niej większego problemu. Ale Lena wraz z kolejnymi kartkami
powieści zmienia się, jej metamorfoza jest niesamowita i bardzo intrygująca.
Prawdę mówiąc nie przypominam sobie żadnej książki, gdzie główna bohaterka
ulegałaby aż takim przemianom. Może to się nawet wydawać aż mało realne, ale
Autorka zadbała o to, żebyśmy w to uwierzyli i przyjęli za pewnik, że taka
zmiana jest jak najbardziej możliwa.
Ałbena Grabowska potrafiła bowiem w
taki sposób wykreować swoje bohaterki, że nikt nie jest w stanie podważyć ich
prawdziwości. Te kobiety żyją wśród nas, przechodzą obok nas na ulicach, mieszkają
w znajomych kamienicach na Pradze, siadają przy sąsiednim stoliku w kawiarni,
borykają się z podobnymi jak my problemami, pod wpływem okoliczności i wpływu
innych osób zmieniają swoje zachowanie. Realizm i jeszcze raz realizm. Jestem
pełna podziwu, iż można w tak genialny sposób opisać cztery kobiety i nadać im
tak bardzo indywidualne cechy, a jednocześnie tak mocno osadzić w rzeczywistym
świecie. Do tego potrzebny jest niebywały talent, umiejętności obserwowania
innego człowieka oraz świetne, lekkie pióro.
Nie tylko w kreowaniu postaci Ałbena
jest perfekcjonistką. Także fabuła powieści została poprowadzona z niebywałą
konsekwencją i sprawnością. Na początku może się wydawać, że mamy do czynienia
z czterema historiami, którym daleko do wspólnego mianownika. Ale to wszystko
pozory, bo wchodząc coraz głębiej w fabułę, przekręcając kolejną kartkę,
zaczynamy zauważać najpierw cienkie, delikatne nitki łączące poszczególne
wątki, które na końcu stają się grubą, mocno splecioną liną i doprowadzają nas
do zakończenia wbijającego na długo w łóżko (nie w fotel, bo książkę kończyłam
w łóżko i tam zostałam wbita). Wierzcie mi, po skończeniu powieści potrafiłam
powiedzieć tylko „jak to? To niemożliwe” i zamarłam na dobre parę minut, a
potem zaczęłam szybko wertować książkę, żeby sprawdzić, czy czegoś nie
pominęłam, czy czegoś nie przeoczyłam, bo spodziewałam się zupełnie innego
zakończenia. Ale nie… to Autorka mnie wywiodła w pole, całą powieść wodząc mnie
za nos i pozwalając na jakże nieprawidłowe domysły.
Na zakończenie chciałabym jeszcze
zwrócić uwagę na jeden aspekt powieści – aspekt prześmiewczy, ironiczny, a
nawet niejednokrotnie wręcz satyryczny. Poprzez postać Marii i wykonywany przez
nią zawód poznajemy środowisko dziennikarskie, jego bezwzględność, zakłamanie,
haniebne metody działania i bezkompromisowość. Dzięki Lenie i Eli możemy pośmiać
się z celebrytów oraz pewnych programów telewizyjnych określanych mianem
talent-show. Dowodzi to dużego poczucia humoru Ałbeny, ale również jej dużych umiejętności
pisarskich. Wątki te, mimo że z główną fabułą mają niewiele wspólnego, zostały
wplecione w sposób tak naturalny i harmonijny, że stworzyły z nią nierozerwalną
całość.
Coraz mniej olśnień jest zdecydowanie
powieścią obyczajową i wpisuje się również w popularny nurt literatury
kobiecej. Ale zdecydowanie literatury z tej wyższej półki. Bo choć czyta się ją
łatwo i szybko, to na pewno nie zakwalifikuje się jej do powieści, o których
się łatwo zapomina. Losy Leny, Marii, Aliny i Eli będą nas „prześladowały”
jeszcze długo po ostatecznym zamknięciu książki, będą zmuszały nas do refleksji
i przemyśleń, do analizy własnego postępowania i rozejrzenia się dookoła.
Rewelacyjna, niezapomniana, wzbudzająca
niesamowite emocje, czasami wzruszająca, nieraz pobudzająca do śmiechu lektura.
Polecam wszystkim bez wyjątku ! Również
panom.
Gratulacje Ałbena! Czekam na kolejne
powieści, które wyjdą spod Twojego pióra. A mnie czeka w najbliższym czasie następne spotkanie z Twoją twórczością - już się nie mogę doczekać, kiedy nadejdzie jej kolej :)
Za niesamowite emocje
towarzyszące mi przy czytaniu dziękuję Autorce
A na koniec muszę się wszystkim
pochwalić, bo książkę otrzymałam z piękną dedykacją. Zresztą sami zobaczcie …
Recenzja publikowana
również:
- granice
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
Nie czytałam jeszcze nic Pani Ałbeny, ale możliwe, że skuszę się na jakąś książkę dla dorosłych.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę książki, szczególnie z taką dedykacją. Też nie znam twórczości Ałbeny, ale bardzo chciałabym poznać. Lubię książki wzbudzające dużo emocji.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości Pani Ałbeny, ale przyznam, że bardzo chciałabym to kiedyś zmienić, gdyż jak wiesz, cenię twórczość naszych rodzimych pisarzy, którzy są równie dobrzy moim zdaniem, co zagraniczni twórcy. Dlatego mam nadzieję, że kiedyś poznam powyższą książkę, a tymczasem gratuluje napisania ciekawej recenzji oraz pięknego, pamiątkowego autografu.
OdpowiedzUsuńZgadzam się - świetna książka, muszę jeszcze kiedyś do niej wrócić i napisać recenzję. :)
OdpowiedzUsuńMuszę się pochwalić, że też mam taką cudowną dedykację <3
Zazdroszczę książki i tej dedykacji! :) Ja bardzo chciałabym poznać twórczość autorki, może w bibliotece trafię na jej książkę? :)
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią przeczytałabym tę książkę, brzmi naprawdę ciekawie!
OdpowiedzUsuńZachęcająca recenzja, muszę za książką się rozejrzeć, lubię obyczajowe powieści, które przynoszą refleksje.
OdpowiedzUsuńLeży ta książka u mnie już od dawna i wciąż nie mogę się za nią zabrać, a tyle ciekawych recenzji zbiera.
OdpowiedzUsuń