„Aleja Bzów”– Aleksandra
Tyl
<recenzja,20>
Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2014 (wydanie II)
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 308
ISBN: 978-83-63742-07-2
Rok wydania: 2014 (wydanie II)
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 308
ISBN: 978-83-63742-07-2
Półka: posiadam
Moja ocena: 9/10
Przeczytana: 04 maja 2014
Kupisz: u Wydawcy
TaniaKsiążka Selkar inBook Matras DobreKsiążki Merlin Velino Lideria Albertus
ebooki: Virtualo TaniaKsiążka Legimi Koobe
audiobooki: Virtualo Audioteka
ebooki: Virtualo TaniaKsiążka Legimi Koobe
audiobooki: Virtualo Audioteka
Maj – najpiękniejszy miesiąc roku.
Przyroda już na dobre obudziła się z zimowego snu, piękna soczysta zieleń i
naokoło pełno kwitnących drzew i kwiatów. Długi weekend majowy (kto tego nie
lubi?), miesiąc matur i miesiąc kwitnących bzów. W jakim więc miesiącu, jak nie
w maju, mogłam sięgnąć po książkę o pięknym tytule „Aleja Bzów” ? W tej książce
nie tylko tytuł jest piękny – piękna jest również okładka, a ja przecież znana
jestem z tego, że na okładkę zwracam dużą uwagę. Nic więc dziwnego, że jak
dostałam propozycję od wydawnictwa zrecenzowania tej książki, to nie
zastanawiałam się ani minuty. Zakochałam się w książce od pierwszego wejrzenia
i przeczytania opisu na rewersie okładki.
Autorki książki pani Aleksandry Tyl nie
znałam wcześniej. Ba, nawet o niej nie słyszałam. A z informacji, jaką
uzyskujemy na stronie wydawnictwa, jest to bardzo interesująca i bardzo ciepła
osoba.
humanistka,
optymistka, romantyczka. Odkąd skończyła trzydzieści lat, jej licznik czasu się
popsuł i nie zamierza go naprawiać. Relaksuje się malując akrylami na płótnie.
Lubi kuchnię włoską, czerwone wino i hiszpańską muzykę. Uzależniona od
czekolady. Nie lubi horrorów, niedopasowanych ubrań i głośnych budzików.
Fascynują ją ludzie,
różnorodność charakterów i temperamentów. Uważa, że każdy jest osobnym
wszechświatem, a tym, co potrafi je trwale złączyć jest miłość. Źródło
Dotychczas ukazały się trzy książki
pani Aleksandry - „Miłość wyczytana z nut” oraz kontynuacja „Alei Bzów” o
równie magicznym tytule „Szczęście pachnie bzem”.
Główną bohaterką „Alei Bzów” jest Izabela,
młoda, niespełna trzydziestoletnia dziennikarka, pracująca w redakcji
czasopisma kulturalnego „OKO”. Poznajemy ją w dość niekorzystnej dla niej
sytuacji życiowej. Jest samotna, mieszka wraz z przyjaciółką w wynajmowanym
mieszkaniu, walczy o awans na kierownika działu w redakcji i wracając z cotygodniowej
wizyty u babci w podwarszawskiej miejscowości Skotniki potrąca samochodem psa.
Może nie zabrzmi to aż tak tragicznie, bo piesek na szczęście żyje i tak naprawdę
nic mu się poważnego nie stało, ale inne
aspekty obecnego życia Izy już nie są takie różowe. Iza dowiaduje się
właśnie, że jej przyjaciółka zamierza poszukać szczęścia poza granicami kraju,
i jutro wyjeżdża zostawiając ją z całym wynajętym mieszkaniem „na głowie”, a
przede wszystkim z kosztami z tym związanymi. Iza bardzo obawia się, że wpadnie
w kłopoty finansowe i trudno jej będzie powiązać „koniec z końcem”. Jest to tym
bardziej realne, że szanse na awans w redakcji są coraz mniejsze, bowiem
pretendentów do stołka szefa działu jest paru, a wśród nich Marta – stażystka,
zdecydowanie gorsza dziennikarsko od Izabeli, ale za to siostrzenica obecnego
szefa działu, faworyzowana przez niego i próbująca na każdym kroku podważyć
pozycję i zanegować pomysły Izy.
Na domiar złego dziewczyna dowiaduje
się, że gmina sprzedała pałac, w którym znajduje się mieszkanie jej ukochanej
babci, a jednocześnie dom, w którym ona wychowała się i do którego czuje
niebywały sentyment. Babcia będzie musiała się wyprowadzić, a Iza straci
możliwość odwiedzania zakątków, do których jest bardzo przywiązana – straci
pałac, który chciała kiedyś, w przyszłości przemianować na hotel, straci
możliwość przechadzania się po Alei Bzów. Właśnie Aleja Bzów – ochrzczona w ten
sposób przez Izabelę aleja prowadząca do pałacu, obsadzona bzami – bolała ją
chyba najbardziej, bo bardzo to miejsce kochała. Do tego wszystkiego okazało
się, że właścicielem potrąconego przez Izę szczeniaka jest Wiktor Morawski -
człowiek, który chce wyeksmitować jej babcię. I choć piesek pokochał z
wzajemnością swoją nową panią, to niestety będzie musiał wrócić do dawnego
właściciela. Jak sami widzicie sporo tych „nieszczęść” na jedną słabą kobietę.
Jakby tego wszystkiego było mało, to pewnego
dnia w czasie wichury gałąź uderza w okno mieszkania Izabeli, rozbija je i
czyni niemałe spustoszenie w pokoju. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie
wyszło – dzięki tej sytuacji Iza poznaje Monikę, swoją sąsiadkę, która samotnie
wychowuje poważnie chorą córeczkę. I tu okazuje się, że w obliczu takiej
tragedii, niepowodzenia, które dotykały ostatnio Izabelę są mało ważne, bo
prawdziwe nieszczęście rozgrywa się w mieszkaniu obok. Jakie będą dalsze losy
chorego dziecka i jego matki? Czy Iza znajdzie sposób, żeby im pomóc? Jak
potoczy się życie babci i innych mieszkańców pałacu? Jakie układy połączą Izę z
Wiktorem Morawskim? Czy Iza znajdzie miłość swojego życia? Na te pytania
znajdźcie odpowiedź sami, czytając „Aleję Bzów”…
„Aleja Bzów” to powieść lekka, łatwa i
przyjemna, ale zdecydowanie (na szczęście !) brak jej kolejnej cechy tego typu
lektury – nie jest bowiem powieścią banalną. Nie może nią być
choćby z powodu trudnych i ważnych problemów, jakie porusza.
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek
nad tym, co zrobilibyście, gdyby okazało się, że Wasze dziecko ma poważną wadę
serca i musi być operowane poza Polską? Rzadko kogo stać na taką operację, bo
jej koszty zwykle są bardzo wysokie. A dziecko nie może czekać w
nieskończoność, bo jego małe serduszko może w końcu przestać bić. Co ma zrobić
w takiej sytuacji matka, szczególnie gdy zostaje sama, bo ojciec dziecka „umył
ręce”? Gdzie szukać pomocy? Jak uchronić swój największy skarb od śmierci? Czy
można w takiej sytuacji zachować pogodę ducha i jeszcze znaleźć czas, żeby
pomagać innym? Okazuje się, że tak – można. Monika, jedna z bohaterek „Alei
Bzów” właśnie w takiej sytuacji się znalazła. Walczy z wielką determinacją o
życie dla córki, nie zamykając się jednocześnie na innych ludzi. Jest
przyjacielska, miła, serdeczna, zawsze skora do pomocy. Jak znajduje siły, żeby
być takim człowiekiem?
Bardzo mi się podobało pewne stwierdzenie
dotyczące kwestii pomocy finansowej udzielanej przez inne osoby:
Te dziesięć tysięcy to
wcale nie jest wiele. Jedna wycieczka zagraniczna mniej. Czy muszę w tym roku jechać
na narty w Alpy do pięciogwiazdkowego hotelu? ¹
Jak wiele ludzi zrezygnuje ze swoich
przyjemności, żeby pomóc drugiemu człowiekowi? To smutne, ale na pewno niewiele
. Bo trzeba być naprawdę Człowiekiem, żeby zauważyć biedę i nieszczęścia,
których tak dużo wokół nas.
Problem chorych dzieci i pomocy, jakiej
one potrzebują to tylko jeden z wątków powieści. „Aleja Bzów” bowiem jest
powieścią wielowątkową. Dzięki temu, że główna bohaterka dzieli swój czas na
Warszawę i małe, prowincjonalne Skotniki, możemy poznać życie polskiej
prowincji oraz jej obraz, bardzo realny, nieprzejaskrawiony, prawdziwy.
Prowincja została przedstawiona w pozytywnym świetle – tutaj żyje się jakby
spokojniej, weselej niż w dużym mieście, ludzie częściej uśmiechają się do siebie, są
życzliwsi i bardziej serdeczni, ale tutaj również panują układy i układziki,
wiele rzeczy „załatwia się” dzięki znajomościom i możliwościom finansowym. Tym
aspektem prowincja wcale nie różni się od miasta. Izabela wie coś na ten temat,
bo mieszka na stałe w Warszawie i problemy wielkomiejskie nie są jej obce. I to
zarówno problemy życia codziennego – tłumy ludzi, problemy z komunikacją
miejską, wieczny pośpiech, zaśnieżone zimą ulice, zaspy, przez które często
trudno przebrnąć, jak również problemy zawodowe. Praca w redakcji do złych nie
należy – atmosfera zawsze była sympatyczna, koleżeńska, często wręcz
przyjacielska. Jednak nawet tu dochodzi do typowego „wyścigu szczurów” w
momencie, gdy w rachubę wchodzi awans i stołek szefa działu. Redakcja więc jest
typowym miejscem pracy, jakich wiele w każdym dużym mieście. Pisarka opisała
nam jednak realia pracy w takim przedsiębiorstwie tak dokładnie, że często tracimy
poczucie rzeczywistości i wydaje nam się, że to nam Marta podstawia po raz
kolejny nogę, że uczestniczymy w zebraniu zespołu czy też w rozmowie z
naczelnym, śmiejemy się wraz z kolegami z sąsiednich biurek, a nawet jedziemy w
plener, żeby znaleźć temat do kolejnego artykułu. Kto chciałby się czegoś
dowiedzieć na ten temat, to na pewno w tej powieści znajdzie wiele ciekawostek
i realiów charakterystycznych dla zawodu dziennikarza.
Choć „Aleja Bzów” jest typową powieścią
obyczajową, to oczywiście nie brakuje w niej wątku miłosnego. I znowu nie ma on
nic wspólnego z banałem czy sztampą. Pani Aleksandra poprowadziła go w sposób przemyślany
od początku do końca, w sposób niezwykle delikatny, subtelny i prawdziwy. Nie „zaskakuje”
nas miłością od pierwszego wejrzenia – tak mało prawdopodobną, ale przedstawia
miłość, która dopiero się rodzi, bardzo powoli i leniwie, ale za to na pewno będzie
miłością dużo trwalszą i bardziej realną dla przeciętnego czytelnika. Na pewno
dzięki właśnie tak poprowadzonemu wątkowi miłosnemu książka bardzo dużo zyskuje
na swojej barwności i magiczności. Szczególnie, że jest tu również parę elementów,
które zaskakują, parę ciekawych zwrotów akcji, których się nie spodziewamy.
Nie tylko miłość między kobietą i
mężczyzną poznajemy w tej ciepłej książce. Może nie tak ważna, ale odgrywająca
w powieści mimo wszystko dużą rolę, wierna i bezinteresowna miłość zwierzęcia
do człowieka, wywoływała zawsze, jak o niej czytałam, uśmiech na mojej twarzy. Być
może dlatego, że kocham zwierzęta i zawsze się uśmiecham na ich widok – uważam jednak,
że taki psi bohater wnosi do powieści wiele ciepła i optymizmu, podobnie jak
pies lub kot dodaje ciepła domowi rodzinnemu.
Bardzo mi się podobała również kreacja
postaci i to zarówno głównych bohaterów, jak i postaci drugoplanowych. Stosując
narrację trzecioosobową pani Aleksandra w perfekcyjny sposób przedstawiła nam
swoich bohaterów. Nie są to w żaden sposób postaci wyidealizowane, każda z nich
jest typowym przedstawicielem gatunku ludzkiego z zaletami, przywarami, czy
wadami. Każda jest inna – postaci nie dublują się, są barwne, nieraz tajemnicze,
nieraz śmieszne, czasem odpychające, a czasem bardzo ciepłe i wzbudzające
natychmiastową sympatię. Każdy na pewno znajdzie wśród całej plejady bohaterów
kogoś z kim się będzie mógł zidentyfikować, kogo polubi, a także kogoś, kto mu „zajdzie
za skórę”. Widać, że autorka głęboko przemyślała kreację swoich bohaterów,
żaden z nich nie znalazł się w powieści przypadkowo, każdy spełnił swój cel –
nawet postać epizodyczna jest dla powieści na swój sposób ważna.
„Aleja Bzów” ma w sobie coś magicznego.
Cały czas od momentu jej rozpoczęcia zastanawiałam się, co to może być, co mnie
do tej książki tak ciągnie. Było mi trudno ją odłożyć, a jeśli musiałam to
zrobić, to cały czas myślałam o niej i chciałam jak najszybciej powrócić do
kolejnych kart powieści. I jak wracałam, to znowu cała w niej tonęłam. Nie
słyszałam, co dzieje się wokół mnie, prawie nie reagowałam na bodźce zewnętrzne,
tylko chłonęłam lekturę. Owszem ostatnio przeczytałam parę książek, które
wywołały we mnie duże emocje, ale były to emocje spowodowane tragizmem postaci,
czy sytuacji, w jakiej bohaterowie się znaleźli. Natomiast emocje wywołane
przez „Aleję Bzów” były od pierwszej kartki na wskroś pozytywne – czytając tę
książkę cały czas się uśmiechałam i ten uśmiech nie zszedł z moich ust do
ostatniej strony. Tyle optymizmu nie dała mi dawno żadna książka.
Dlatego jeśli chcecie spojrzeć na świat
z uśmiechem na twarzy, a jednocześnie przeczytać książkę napisaną przepięknym
językiem – prostym, trafiającym do każdego, ale mającym w sobie dużo
z magii, to zapraszam do pałacyku przy „Alei Bzów”. Gwarantuję, że nikt z Was
tego nie pożałuje. Tę lekturę trzeba poznać! A świat wyda Wam się wtedy na
pewno dużo piękniejszy i naokoło zakwitną bzy.
Polecam wszystkim z całego serca.
--------------
¹ „Aleja Bzów” Aleksandra Tyl; Prozami
2014; str.211
Za możliwość przeczytania
tej książki bardzo dziękuję pani Adze z wydawnictwa Dobra Literatura oraz
Wydawnictwu Prozami
Właśnie zawsze czegoś takiego szukam. Od razu leci na lc, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńTroszkę nie moje klimaty, ale kto wie...
OdpowiedzUsuńKsiążka jest tak klimatyczna, że i Twoje klimaty się znajdą :D
UsuńPiękna recenzja a książkę mam w planach :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twoich wrażeń :)
UsuńTakie lekkie książki też są czasem potrzebne;)
OdpowiedzUsuńNawet bardzo :)
UsuńOkładka piękna, także od razu zwróciła moją uwagę. Do tego chwytliwy tytuł- kocham bzy. książka nie znajduje się w moim typie, ale kto wie, może kiedyś po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńUwierz mi - naprawdę warto :)
UsuńDobrze, że nie jest banalną powieścią, ponieważ porusza bardzo życiowe i znane nam tematy. Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Ci się spodoba :)
UsuńKiedyś bardzo chciałam przeczytać, ale książka jakoś wypadła mi z pamięci i do dziś tego nie zrobiłam, pora nadrobić braki :)
OdpowiedzUsuńNadrób - książka jest magiczna, więc nie będziesz żałowała :)
UsuńUwielbiam takie klimatyczne, magiczne i cieple powieści. A okładka rzeczywiście przepiękna. Zdecydowanie muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńTo jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :)
UsuńJuż wiem, że będę uwielbiała tą książkę :)
OdpowiedzUsuńJa ją kocham :)
UsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji wiem, że jest to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńA do tego piękna okładka :)
Na pewno się nie zawiedziesz :)
UsuńWielowątkowość - to co mnie nęci w tej książce. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj Aguś - ta książka nie może się nie spodobać :)
UsuńCzytałam nie tak dawno (jak bzy zaczęły kwitnąć;)), bardzo przyjemna opowieść :)
OdpowiedzUsuńto faktycznie czytałyśmy mniej więcej w tym samym czasie :)
UsuńA to mnie zaciekawiłaś. Chętnie zapoznam się z tą propozycją.
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam :)
Usuńłał jaka zmiana tu u Ciebie - nowe tło! :)
OdpowiedzUsuńprzyszłam powiedzieć, że zaliczam książkę do Kolor w tytule ;)
cieszę się :)
UsuńA tło sobie zmieniam od czasu do czasu :D - dla urozmaicenia :)
Ciekawa recenzja, a co do książki to chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńTo super - naprawdę warto :)
UsuńŚwietna książka, mi także ogromnie się podobała. Niedawno dowiedziałam się, że jest kontynuacja.
OdpowiedzUsuńtak...jest kontynuacja i mam nadzieję ją prędko przeczytać :)
UsuńJaka piękna, długa recenzja ;) Ale masz rację, pod Twoją też mogłabym się podpisać 4 łapkami ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
jak podoba mi się książka, to staram się i recenzję napisać w miarę swoich skromnych możliwości obszerną i szczegółową :)
Usuń