poniedziałek, 10 listopada 2014

# 181. "Coś więcej niż ślad" - Paul L. Maier



„Coś więcej niż ślad”– Paul L. Maier <recenzja,44>



  
Tytuł oryginalny: More Than a Skeleton
Tłumaczenie: Justyna Przybyłowska
Wydawnictwo: PROMIC
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 511
ISBN: 978-83-7502-345-9
Półka: posiadam
Moja ocena: 10/10

Przeczytana:  25 października 2014





Koniec świata – któż z nas nie czytał przeróżnych przepowiedni dotyczących tego tematu. Także rok 2014 miał być wyjątkowo niespokojny, a na niebie miały pojawiać się znaki zapowiadające kres naszego globu. Majowie zapowiadali koniec świata na 2012 rok, ale już Aztekowie właśnie na 24 grudnia 2014. Jaka Wigilia nas czeka w tym roku?
Koniec świata jest również ściśle związany z wierzeniami chrześcijan. Wg apokalipsy świętego Jana, stanowiącej ostatnią księgę biblii, po ostatecznym zwycięstwie Dobra nad Złem, nastąpi ponowne przyjście Jezusa na ziemię. A czy jest możliwe, że Jezus pojawi się na ziemi wcześniej? Że tak jak kiedyś będzie nauczał, przemawiał do tłumów, czynił cuda, okazywał miłosierdzie. I wcale nie będzie to koniec świata, tylko pomoc Boga w przywróceniu ładu na ziemi i umocnieniu wiary. Biblia nic na ten temat nie wspomina, ale może są inne, nie odkryte jeszcze dowody, artefakty, znaki, które przepowiadają taką możliwość.

Paul L. Maier ponownie podjął się bardzo ciekawego tematu związanego z wiarą chrześcijańską. Po dwóch niedawno czytanych przeze mnie powieściach (dodam, że powieściach rewelacyjnych, do których wszystkich bardzo, ale to bardzo zachęcam) Ślad życia, ślad śmierci i Kodeks Konstantyna sięgnęłam po kolejną, niestety już ostatnią, Coś więcej niż ślad. Już na samym początku wiedziałam, co mnie czeka… spotkanie z Paulem L.Maierem na pewno nie będzie nudne i zapewni mi moc emocji i wrażeń. Wiedziałam również, że spotkam znowu swojego ulubionego bohatera thrillerów naukowych, profesora studiów bliskowschodnich na Uniwersytecie Harvarda, Jonathana Webera. Spodziewałam się, że Paul L.Maier jako wybitny specjalista w dziedzinie historii starożytnej – jest bowiem profesorem i wykładowcą w Western Michigan University – przedstawi nam całą historię w sposób niesłychanie realny i prawdziwy. I tak też się stało…
W powieści ponownie wracamy na tereny wykopalisk archeologicznych tak dobrze nam znane ze Śladu życia, śladu śmierci. Tym razem ekipa naukowców amerykańskich pod przewodnictwem Jamesa Strange’a (postać autentyczna)  przeprowadzała swoje badania w okolicach Seforis. Badania wzbudzały wiele emocji wśród naukowców, gdyż właśnie z Seforis pochodziła Maria, matka Jezusa, a Nazaret, w którym Jezus spędził dzieciństwo i wczesną młodość, leżało parę mil dalej. Okolica wprost wymarzona na znalezienie kolejnych dowodów na istnienie Jezusa. 

W trakcie prac w synagodze jedna z wolontariuszek trafiła na nieodkryty fragment mozaiki z tajemniczym napisem w języku hebrajskim.
Tymczasem do Izraela wybiera się znany nam z poprzednich tomów profesor Jonathan Weber, by wygłosić na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie cykl wykładów. Na lotnisku czeka na niego jego piękna żona Shannon, która przebywa w Izraelu w związku z wcześniejszymi pracami archeologicznymi w Rama (historię wykopalisk w Rama poznajemy w powieści Ślad życia, ślad śmierci). Jon doskonale włada wieloma starożytnymi językami – do niego więc zwraca się Strange z prośbą o pomoc w tłumaczeniu tekstu ze świeżo odkrytej mozaiki z Seforis. Żona natomiast informuje go o pojawieniu się na terenie Galilei bardzo ciekawej postaci w osobie Jeszui ben Josefa, co w tłumaczeniu oznacza Jezusa syna Józefa.
Co ciekawego charakteryzuje tego człowieka? Otóż Jeszua pochodzi z Betlejem z matki Miriam (Maria) i ojca Josefa (Józef), dzieciństwo i młodość spędził w Nazaret, ma trzydzieści parę lat, biegle włada wieloma językami, w tym biblijnym hebrajskim, a towarzyszy mu w jego wędrówkach po Galilei dwunastu uczniów. Jeśli do tego dodać, że wygłaszanych przez niego nauk słuchają zafascynowane tłumy, że uzdrawia nieuleczalnie chorych, że dokonuje cudów, że…. Nie! Więcej nie napiszę, żeby nie zdradzać fabuły powieści. Ale już z tego krótkiego opisu na pewno Jeszua skojarzył się wszystkim z osobą Jezusa Chrystusa. Czy naprawdę Jezus po raz kolejny zstąpił z nieba na ziemię? Czy może Jeszua tylko kreuje się na Jezusa w sposób perfekcyjny? Kim jest i dlaczego to robi? Czy żyjemy w wyjątkowych czasach, czy raczej mamy do czynienia z wyjątkowym oszustem? Czy Jonathan odkryje prawdę? Pytania można by mnożyć – a odpowiedź na nie znajdziemy na kartach powieści Coś więcej niż ślad.

Po raz kolejny Paul L. Maier zachwycił mnie i to w zasadzie wszystkim – kreacją bohaterów, rewelacyjną fabułą, zwrotami akcji, nieprzewidywalnością, realnością oraz niebanalnością, a także mistrzostwem języka.
Bohaterowie – no cóż… nic się nie zmieniło. Jon i Shannon, to urocze małżeństwo, które tym razem przeżywa chwile rozterek i zwątpień. Ale przecież życie takie jest – nawet ci, którzy darzą się wielkim uczuciem mają czasem gorsze dni, szczególnie gdy dzieją się rzeczy niezwykłe, a oni nagle znajdują się po dwóch różnych stronach barykady. Jakże to ludzkie i jakże prawdziwe. To nadaje bohaterom cech zwykłych ludzi, a nie wyidealizowanych, nierealnych postaci, które zawsze mają to samo zdanie i patrzą sobie w oczka, mrucząc do uszka. Życie nie zawsze jest sielanką i nie zawsze kochająca się para patrzy w tym samym kierunku.
Jak zawsze u Maiera bohaterowie wykreowani perfekcyjnie i to nie tylko ci główni, ale również cała plejada bohaterów epizodycznych. Tak jak malarz potrafi zaznaczyć swoją postać drugoplanową niejednokrotnie jednym ruchem pędzla, tak Maier potrafi w paru słowach nadać każdej swojej postaci indywidualne cechy, które powodują, że nie gubimy się i w każdej chwili wiemy, o kogo chodzi i czego możemy się po danej postaci spodziewać. Mało tego większość z tych postaci zapada nam na długo w pamięć – w tej części pojawiły się osoby ze Śladu życia, śladu śmierci i choć powieść tę czytałam już parę miesięcy temu, to nie miałam żadnych problemów z ich identyfikacją. 

Opiniując poprzednie tomy cyklu zwracałam zawsze uwagę na wielki realizm powieści. Ta cecha charakteryzuje również tę część. I choć każdy przyzna, że pokazane tu wydarzenia są mało prawdopodobne, to jednak sposób ich przedstawienia przez pisarza, ich osadzenie w realiach życia, historii, przyrody czy geografii, powoduje, że zapominamy o tym, że taka historia nie ma prawa się zdarzyć. Maier powoduje, że siedzimy w niej, w jej wnętrzu, uczestniczymy w spotkaniach z Jeszuą, przemierzamy wraz z Weberami tereny Galilei, odwiedzamy Wieczne Miasto, a nawet bierzemy udział w przygotowaniach do Soboru Watykańskiego. Oddajemy się w całości powieści i czytając ją zapominamy o wszystkim, co nas otacza.
Jak zwykle autor „przemycił” w swojej powieści sporo ciekawych informacji z różnych dziedzin. Archeologia, religia, biblia – to było już wcześniej, ale wirusy komputerowe oraz poglądy  millenarystyczne są całkowitą nowością w twórczości Maiera. Podziwiam mistrzostwo pisarza, który potrafi pisać nieraz o nudnych i trudnych sprawach w tak przystępny, przejrzysty, interesujący i wciągający sposób, że nawet gdyby nagle zaczął nas wprowadzać w zagadnienia fizyki kwantowej lub innej wysoce specjalistycznej dziedziny, to i tak zrobiłby to ciekawie i zrozumiale dla przeciętnego czytelnika.
Ale nie obawiajcie się, że tym razem coś się zmieniło i Maier zapomniał, do jakiego gatunku literackiego ma należeć jego powieść. Coś więcej niż ślad jest jak najbardziej thrillerem naukowym i posiada wszystkie jego cechy. Mamy więc tu wciągającą od pierwszych stron zagadkę i wciągającą, mrożącą krew w żyłach fabułę; mamy nagłe zwroty akcji i sytuacje wywołujące grymas zdziwienia i niedowierzania na naszej twarzy; mamy wątek kryminalny, zagrożenie życia głównego bohatera i towarzyszące nam cały czas napięcie; mamy nieprzewidywalne zakończenie wbijające w fotel na długo.
Chociaż z tą nieprzewidywalnością tym razem to nie do końca jest prawda. Zakończenie faktycznie zaskakuje, ale głównie dlatego, że pisarz mnoży przeszkody przed ekipą bohaterów pozytywnych i do końca nie wiemy, czego jeszcze możemy się spodziewać i czy wyścig z czasem uda się wygrać, czy jednak zwycięstwo będzie po stronie Zła. Ale jedną z zagadek udało mi się rozszyfrować wcześniej niż zrobił to Jonathan w powieści i jestem z siebie bardzo dumna. Tych tajemnic było jednak dużo więcej, a przecież jedna jaskółka wiosny nie czyni…

 
Coś więcej niż ślad, mimo że stanowi część trylogii, można spokojnie czytać jako oddzielną powieść. Nie trzeba również utrzymywać chronologii serii. Tak naprawdę trylogię łączy w całość przede wszystkim para głównych bohaterów i parę postaci drugoplanowych. Pewne nawiązania do wcześniejszej części występują, ale w żaden sposób nie przeszkadzają w odbiorze treści. Jeśli jednak jesteście zwolennikami czytania cyklu po kolei, to jak najbardziej polecam i rozumiem.
Po raz kolejny Paul L.Maier powalił mnie na kolana. Stworzył powieść, którą czyta się z wypiekami na twarzy i od której nie sposób się oderwać. Zarywa się przy niej noc, nie myśląc o czekającej pracy, egzaminie, czy innych ważnych obowiązkach. O ile przy książce Ślad życia, ślad śmierci zasiał we mnie ziarno strachu, bo opisana tam historia mogłaby mieć nieprawdopodobnie negatywne skutki dla ludzkości, a tyle tu strach zamienił się w zwątpienie i pewną nadzieję – a może taka historia może zdarzyć się naprawdę? Brzmi co prawda nieprawdopodobnie, ale… kto wie…
Książkę i całą serię polecam wszystkim – miłośnikom thrillerów i powieści sensacyjnych; zaczytanym w powieściach historycznych, przygodowych, z dziedziny archeologii, teologii i religioznawstwa; zwolennikom teorii gdybania; zakochanym w powieściach Paula L.Maiera.
I jeszcze jedno na zakończenie. Coś więcej niż ślad jest podobnie jak pozostałe części serii przepięknie wydane. Cudna, klimatyczna okładka to główny atut tego wydanego przez wydawnictwo PROMIC cyklu Corpus delicti. Zbliżają się Mikołajki i Święta Bożego Narodzenia – myślę, że wielu z moli książkowych nie miałoby nic przeciwko temu, żeby znaleźć tak piękny prezent pod choinką lub w skarpecie mikołajkowej.




Za możliwość poznania Jonathana Webera bardzo dziękuję Pani Agnieszce z Wydawnictwa PROMIC


Recenzja publikowana również: 
nakanapie 
granice 


Recenzja bierze udział w wyzwaniu:

LINK 

LINK 

 LINK

 LINK

LINK 

LINK 

LINK 


 

1 komentarz:

  1. naprawdę dobry tekst, bardzo zachęcający i z pasją i przez to myślę, że rozpocznę swoją przygodę z tą serią, jako miłośniczka thrillerów czy sensacji;))
    Chciałam także poinformować, iż przeniosłam się na własną domenę: okiemMK.com i dodałam Ciebie do odwiedzanych blogów, by nic mi nie umknęło.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.