„Coś
więcej
niż
ślad”–
Paul L. Maier <recenzja,44>
Tytuł oryginalny: More Than a Skeleton
Tłumaczenie:
Justyna Przybyłowska
Wydawnictwo: PROMIC
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 511
ISBN: 978-83-7502-345-9
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 511
ISBN: 978-83-7502-345-9
Półka: posiadam
Moja ocena: 10/10
Przeczytana: 25 października 2014
Koniec świata – któż z nas nie czytał przeróżnych
przepowiedni dotyczących tego tematu. Także rok 2014 miał być wyjątkowo
niespokojny, a na niebie miały pojawiać się znaki zapowiadające kres naszego
globu. Majowie zapowiadali koniec świata na 2012 rok, ale już Aztekowie właśnie
na 24 grudnia 2014. Jaka Wigilia nas czeka w tym roku?
Koniec świata jest również ściśle związany z wierzeniami
chrześcijan. Wg apokalipsy świętego Jana, stanowiącej ostatnią księgę biblii,
po ostatecznym zwycięstwie Dobra nad Złem, nastąpi ponowne przyjście Jezusa na
ziemię. A czy jest możliwe, że Jezus pojawi się na ziemi wcześniej? Że tak jak
kiedyś będzie nauczał, przemawiał do tłumów, czynił cuda, okazywał
miłosierdzie. I wcale nie będzie to koniec świata, tylko pomoc Boga w
przywróceniu ładu na ziemi i umocnieniu wiary. Biblia nic na ten temat nie
wspomina, ale może są inne, nie odkryte jeszcze dowody, artefakty, znaki, które
przepowiadają taką możliwość.
Paul L. Maier ponownie podjął się bardzo ciekawego tematu
związanego z wiarą chrześcijańską. Po dwóch niedawno czytanych przeze mnie
powieściach (dodam, że powieściach rewelacyjnych, do których wszystkich bardzo,
ale to bardzo zachęcam) Ślad życia, ślad
śmierci i Kodeks Konstantyna
sięgnęłam po kolejną, niestety już ostatnią, Coś więcej niż ślad. Już na samym początku wiedziałam, co mnie
czeka… spotkanie z Paulem L.Maierem na pewno nie będzie nudne i zapewni mi moc
emocji i wrażeń. Wiedziałam również, że spotkam znowu swojego ulubionego
bohatera thrillerów naukowych, profesora studiów bliskowschodnich na
Uniwersytecie Harvarda, Jonathana Webera. Spodziewałam się, że Paul L.Maier
jako wybitny specjalista w dziedzinie historii starożytnej – jest bowiem
profesorem i wykładowcą w Western Michigan University – przedstawi nam całą
historię w sposób niesłychanie realny i prawdziwy. I tak też się stało…
W powieści ponownie wracamy na tereny wykopalisk
archeologicznych tak dobrze nam znane ze Śladu
życia, śladu śmierci. Tym razem ekipa naukowców amerykańskich pod
przewodnictwem Jamesa Strange’a (postać autentyczna) przeprowadzała swoje badania w okolicach
Seforis. Badania wzbudzały wiele emocji wśród naukowców, gdyż właśnie z Seforis
pochodziła Maria, matka Jezusa, a Nazaret, w którym Jezus spędził dzieciństwo i
wczesną młodość, leżało parę mil dalej. Okolica wprost wymarzona na znalezienie
kolejnych dowodów na istnienie Jezusa.
W trakcie prac w synagodze jedna z wolontariuszek trafiła na
nieodkryty fragment mozaiki z tajemniczym napisem w języku hebrajskim.
Tymczasem do Izraela wybiera się znany nam z poprzednich
tomów profesor Jonathan Weber, by wygłosić na Uniwersytecie Hebrajskim w
Jerozolimie cykl wykładów. Na lotnisku czeka na niego jego piękna żona Shannon,
która przebywa w Izraelu w związku z wcześniejszymi pracami archeologicznymi w
Rama (historię wykopalisk w Rama poznajemy w powieści Ślad życia, ślad śmierci). Jon doskonale włada wieloma starożytnymi
językami – do niego więc zwraca się Strange z prośbą o pomoc w tłumaczeniu
tekstu ze świeżo odkrytej mozaiki z Seforis. Żona natomiast informuje go o
pojawieniu się na terenie Galilei bardzo ciekawej postaci w osobie Jeszui ben
Josefa, co w tłumaczeniu oznacza Jezusa syna Józefa.
Co ciekawego charakteryzuje tego człowieka? Otóż Jeszua
pochodzi z Betlejem z matki Miriam (Maria) i ojca Josefa (Józef), dzieciństwo i
młodość spędził w Nazaret, ma trzydzieści parę lat, biegle włada wieloma
językami, w tym biblijnym hebrajskim, a towarzyszy mu w jego wędrówkach po
Galilei dwunastu uczniów. Jeśli do tego dodać, że wygłaszanych przez niego nauk
słuchają zafascynowane tłumy, że uzdrawia nieuleczalnie chorych, że dokonuje
cudów, że…. Nie! Więcej nie napiszę, żeby nie zdradzać fabuły powieści. Ale już
z tego krótkiego opisu na pewno Jeszua skojarzył się wszystkim z osobą Jezusa
Chrystusa. Czy naprawdę Jezus po raz kolejny zstąpił z nieba na ziemię? Czy
może Jeszua tylko kreuje się na Jezusa w sposób perfekcyjny? Kim jest i
dlaczego to robi? Czy żyjemy w wyjątkowych czasach, czy raczej mamy do
czynienia z wyjątkowym oszustem? Czy Jonathan odkryje prawdę? Pytania można by
mnożyć – a odpowiedź na nie znajdziemy na kartach powieści Coś więcej niż ślad.
Po raz kolejny Paul L. Maier zachwycił mnie i to w zasadzie
wszystkim – kreacją bohaterów, rewelacyjną fabułą, zwrotami akcji,
nieprzewidywalnością, realnością oraz niebanalnością, a także mistrzostwem
języka.
Bohaterowie – no cóż… nic się nie zmieniło. Jon i Shannon,
to urocze małżeństwo, które tym razem przeżywa chwile rozterek i zwątpień. Ale
przecież życie takie jest – nawet ci, którzy darzą się wielkim uczuciem mają
czasem gorsze dni, szczególnie gdy dzieją się rzeczy niezwykłe, a oni nagle
znajdują się po dwóch różnych stronach barykady. Jakże to ludzkie i jakże
prawdziwe. To nadaje bohaterom cech zwykłych ludzi, a nie wyidealizowanych,
nierealnych postaci, które zawsze mają to samo zdanie i patrzą sobie w oczka,
mrucząc do uszka. Życie nie zawsze jest sielanką i nie zawsze kochająca się
para patrzy w tym samym kierunku.
Jak zawsze u Maiera bohaterowie wykreowani perfekcyjnie i to
nie tylko ci główni, ale również cała plejada bohaterów epizodycznych. Tak jak
malarz potrafi zaznaczyć swoją postać drugoplanową niejednokrotnie jednym
ruchem pędzla, tak Maier potrafi w paru słowach nadać każdej swojej postaci
indywidualne cechy, które powodują, że nie gubimy się i w każdej chwili wiemy,
o kogo chodzi i czego możemy się po danej postaci spodziewać. Mało tego
większość z tych postaci zapada nam na długo w pamięć – w tej części pojawiły
się osoby ze Śladu życia, śladu śmierci i
choć powieść tę czytałam już parę miesięcy temu, to nie miałam żadnych
problemów z ich identyfikacją.
Opiniując poprzednie tomy cyklu zwracałam zawsze uwagę na
wielki realizm powieści. Ta cecha charakteryzuje również tę część. I choć każdy
przyzna, że pokazane tu wydarzenia są mało prawdopodobne, to jednak sposób ich
przedstawienia przez pisarza, ich osadzenie w realiach życia, historii,
przyrody czy geografii, powoduje, że zapominamy o tym, że taka historia nie ma
prawa się zdarzyć. Maier powoduje, że siedzimy w niej, w jej wnętrzu,
uczestniczymy w spotkaniach z Jeszuą, przemierzamy wraz z Weberami tereny
Galilei, odwiedzamy Wieczne Miasto, a nawet bierzemy udział w przygotowaniach
do Soboru Watykańskiego. Oddajemy się w całości powieści i czytając ją
zapominamy o wszystkim, co nas otacza.
Jak zwykle autor „przemycił” w swojej powieści sporo ciekawych
informacji z różnych dziedzin. Archeologia, religia, biblia – to było już
wcześniej, ale wirusy komputerowe oraz poglądy millenarystyczne są całkowitą nowością w
twórczości Maiera. Podziwiam mistrzostwo pisarza, który potrafi pisać nieraz o
nudnych i trudnych sprawach w tak przystępny, przejrzysty, interesujący i
wciągający sposób, że nawet gdyby nagle zaczął nas wprowadzać w zagadnienia
fizyki kwantowej lub innej wysoce specjalistycznej dziedziny, to i tak zrobiłby
to ciekawie i zrozumiale dla przeciętnego czytelnika.
Ale nie obawiajcie się, że tym razem coś się zmieniło i
Maier zapomniał, do jakiego gatunku literackiego ma należeć jego powieść. Coś więcej niż ślad jest jak najbardziej
thrillerem naukowym i posiada wszystkie jego cechy. Mamy więc tu wciągającą od
pierwszych stron zagadkę i wciągającą, mrożącą krew w żyłach fabułę; mamy nagłe
zwroty akcji i sytuacje wywołujące grymas zdziwienia i niedowierzania na naszej
twarzy; mamy wątek kryminalny, zagrożenie życia głównego bohatera i
towarzyszące nam cały czas napięcie; mamy nieprzewidywalne zakończenie
wbijające w fotel na długo.
Chociaż z tą nieprzewidywalnością tym razem to nie do końca
jest prawda. Zakończenie faktycznie zaskakuje, ale głównie dlatego, że pisarz
mnoży przeszkody przed ekipą bohaterów pozytywnych i do końca nie wiemy, czego
jeszcze możemy się spodziewać i czy wyścig z czasem uda się wygrać, czy jednak
zwycięstwo będzie po stronie Zła. Ale jedną z zagadek udało mi się rozszyfrować
wcześniej niż zrobił to Jonathan w powieści i jestem z siebie bardzo dumna.
Tych tajemnic było jednak dużo więcej, a przecież jedna jaskółka wiosny nie
czyni…
Coś więcej niż ślad, mimo że stanowi część trylogii, można
spokojnie czytać jako oddzielną powieść. Nie trzeba również utrzymywać
chronologii serii. Tak naprawdę trylogię łączy w całość przede wszystkim para
głównych bohaterów i parę postaci drugoplanowych. Pewne nawiązania do wcześniejszej
części występują, ale w żaden sposób nie przeszkadzają w odbiorze treści. Jeśli
jednak jesteście zwolennikami czytania cyklu po kolei, to jak najbardziej
polecam i rozumiem.
Po raz kolejny Paul L.Maier powalił mnie na kolana. Stworzył
powieść, którą czyta się z wypiekami na twarzy i od której nie sposób się oderwać.
Zarywa się przy niej noc, nie myśląc o czekającej pracy, egzaminie, czy innych
ważnych obowiązkach. O ile przy książce Ślad
życia, ślad śmierci zasiał we mnie ziarno strachu, bo opisana tam historia
mogłaby mieć nieprawdopodobnie negatywne skutki dla ludzkości, a tyle tu strach
zamienił się w zwątpienie i pewną nadzieję – a może taka historia może zdarzyć
się naprawdę? Brzmi co prawda nieprawdopodobnie, ale… kto wie…
Książkę i całą serię polecam wszystkim – miłośnikom thrillerów
i powieści sensacyjnych; zaczytanym w powieściach historycznych, przygodowych,
z dziedziny archeologii, teologii i religioznawstwa; zwolennikom teorii
gdybania; zakochanym w powieściach Paula L.Maiera.
I jeszcze jedno na zakończenie. Coś więcej niż ślad jest podobnie jak pozostałe części serii przepięknie
wydane. Cudna, klimatyczna okładka to główny atut tego wydanego przez
wydawnictwo PROMIC cyklu Corpus delicti.
Zbliżają się Mikołajki i Święta Bożego Narodzenia – myślę, że wielu z moli
książkowych nie miałoby nic przeciwko temu, żeby znaleźć tak piękny prezent pod
choinką lub w skarpecie mikołajkowej.
Za możliwość poznania Jonathana Webera bardzo dziękuję Pani Agnieszce z Wydawnictwa PROMIC
naprawdę dobry tekst, bardzo zachęcający i z pasją i przez to myślę, że rozpocznę swoją przygodę z tą serią, jako miłośniczka thrillerów czy sensacji;))
OdpowiedzUsuńChciałam także poinformować, iż przeniosłam się na własną domenę: okiemMK.com i dodałam Ciebie do odwiedzanych blogów, by nic mi nie umknęło.
Pozdrawiam ciepło!