„Upadek Adama”– Sandra
Brown <recenzja,17>
Tytuł
oryginalny: Adam’s Fall
Tłumaczenie:
Ewa Wojciechowska-Ciszkowska
Wydawnictwo: PRIMA
Rok wydania: 1995
Oprawa: miękka
Ilość stron: 191
ISBN: 83-7152-010-7
Rok wydania: 1995
Oprawa: miękka
Ilość stron: 191
ISBN: 83-7152-010-7
Półka: posiadam
Moja ocena: 5/10
Przeczytana: 05 kwietnia 2014
Kupisz:
Kiedyś dość dawno temu czytałam coś Sandry Brown. Nie
pamiętam w tej chwili ani tytułu powieści, ani treści, ale wiem, że był to
romans z wątkiem kryminalno-sensacyjnym (lub kryminał z wątkiem miłosnym) i
miło tę lekturę wspominam. A to, że nie zapadła w pamięć? No cóż…taki już los
wielu książek lekkich, łatwych i przyjemnych. Po pewnym czasie niewiele się
pamięta – dobrze jak się kojarzy nazwisko autora i choć gatunek książki. Sandra
Brown – zgodnie z adnotacją na okładce – postrzegana jest jako najgroźniejsza
rywalka Danielle Steel. Jak wiadomo książki Danielle Steel bardzo lubię, więc
stwierdziłam, że i powieść Sandry Brown powinna mi się spodobać. Był jeszcze
jeden dość prozaiczny powód, dla którego zajęłam się tą książką. Pozycja jest
niewielkich rozmiarów, a ja ostatnio spędzam troszkę czasu w środkach
komunikacji miejskiej, więc żeby nie narażać swojego kręgosłupa na urazy
spowodowane dźwiganiem , stwierdziłam, że taka książeczka będzie akurat w sam
raz. I tak oto przeczytałam to króciutkie romansidełko i… nie żałuję.
Sandra Brown urodziła się 12 marca 1948 roku w Waco w
stanie Teksas. Ukończyła anglistykę na Texas Christian University. Swoją
karierę zawodową rozpoczęła jako modelka i prezenterka telewizyjna, karierę
literacką natomiast rozpoczęła od krótkich romansów i powieści historycznych,
publikując je pod różnymi pseudonimami, np. jako Laura Jordan czy też Rachel
Ryan. Gdy odniosła sukces wydawniczy zaczęła pisać pod własnym nazwiskiem. Jej
utwory, głównie romanse z wątkiem kryminalnym, regularnie pojawiają się na
prestiżowych amerykańskich listach bestsellerów. Napisała ich ponad
siedemdziesiąt – przetłumaczono je na 25 języków i wydano w łącznym nakładzie
ponad 50 mln egzemplarzy. Sandra Brown
mieszka obecnie w Arlington w stanie Teksas z mężem Michaelem. Jest matką
dwójki, chyba już dorosłych dzieci.
Tytułowy Adam Cavanaugh jest biznesmenem, właścicielem
sieci hoteli znanych na całym świecie, a do tego przystojnym mężczyzną, do
którego wzdycha wiele kobiet. Wzdycha wiele, ale na pewno w tym towarzystwie
brakuje Lilah, siostry Elizabeth – wspólniczki i przyjaciółki Adama. Lilah nie
darzy Adama sympatią, denerwuje ją wszystko, jego zachowanie, jego sposób
bycia, jego maniery, jego zarozumialstwo, jego stosunek do kobiet. Ale życie
lubi płatać niespodzianki i Adam, który mógłby się wydawać wybrańcem losu,
ulega bardzo poważnemu wypadkowi w czasie wspinaczki we włoskich górach. Jego
dwaj towarzysze giną na miejscu, a on zostaje przetransportowany do szpitala.
Żyje, ale co to za życie dla tak aktywnego do tej pory i wysportowanego młodego
mężczyzny. Adam jest sparaliżowany i lekarze nie są w stanie stwierdzić, czy
uraz kręgosłupa jest na tyle poważny, że grozi mu kalectwo do końca życia, czy
może odpowiednia rehabilitacja daje nadzieje na powrót do zdrowia. I tu do
akcji wkracza Lilah, która przebłagana przez siostrę podejmuje się
rehabilitacji Adama. I choć Adam z jej poprzednikami nie obszedł się za
sympatycznie, to Lilah tak łatwo nie daje za wygraną – jako rehabilitantka
milionera zarabia bardzo dobrze, a do tego Hawaje, gdzie Adam został przewieziony
po operacji w rzymskim szpitalu, to doskonałe miejsce na połączenie pracy z
wakacjami. Poza tym Lilah jest profesjonalistką i doskonale się orientuje, co
należy zrobić i jak się zachować, żeby przywrócić Adamowi znowu chęć do życia.
Co było
dalej? Cóż…jest to typowy romans, więc początkowa obustronna niechęć, powoli
zamienia się w zainteresowanie, sympatię i głębsze uczucie. Pojawia się
oczywiście rywalka, ostatnia dziewczyna Adama – Lucretia von Elsinghauer, młoda
i piękna arystokratka. Która z nich zwycięży? W zasadzie wiadomo od samego
początku, ale jeśli ktoś się nie domyśla, to ode mnie się tego nie dowie. Podobnie
jak tego, czy rehabilitacja Lilah poskutkuje i czy Adam odzyska władzę w
nogach. Tego dowiedzą się tylko Ci, co przeczytają tę niewielką powieść.
„Upadek Adama” nie jest do końca płytkim, banalnym
romansem, jakich wiele pojawia się i pojawiło na polskim rynku wydawniczym.
Owszem trudno doszukać się tu jakiegoś drugiego dna, czy szerzej opisanych
problemów. Chociaż… problem niepełnosprawności po przebytym wypadku, odczucia i
zachowanie człowieka, który jeszcze niedawno prowadził aktywny tryb życia, a
teraz leży przykuty do łóżka nie został tu potraktowany marginalnie. Pisarka
zwróciła na tę sprawę dużo uwagi – dzięki niej poznajemy ten problem i od
strony rehabilitantki oraz lekarza, od strony postronnych osób, ale również
punkt widzenia samego zainteresowanego, jego przemyślenia, przeżycia i
nadzieje. Jak może czuć się mężczyzna, młody, bogaty, przystojny, jeszcze
niedawno bardzo wysportowany i aktywny, często podróżujący i podejmujący różne
wyzwania, gdy okazuje się, że jeden niefortunny krok może zaważyć na całym jego
przyszłym życiu? Że może już nigdy więcej nie wstać z łóżka o własnych siłach i
jego jedyną alternatywą pozostanie wózek inwalidzki? Nie jest to na pewno łatwy
temat, ale Sandra Brown podjęła go w swojej powieści i całkiem dokładnie
opisała. Podobnie jak metody rehabilitacji takiego człowieka, które poznajemy
dzięki zaangażowaniu Lilah. Naturalnie nie przytłaczają one głównego wątku
powieści, a tylko są dość delikatnie wplątane – na tyle ciekawie, że czyta je
się z dużym zainteresowaniem.
Od stereotypowego romansu „Upadek Adama” różni się
również tym, że tu miłość nie wybucha nagle od pierwszego wejrzenia już na dziesiątej stronie opowieści, a potem
jest już tylko dobrze. Nie – tu jest
zupełnie inaczej. Wątek miłosny poprowadzony jest ciekawie, interesująco i
wcale niebanalnie. W zasadzie do samego końca nie wiadomo, co łączy bohaterów
powieści i jak się ta cała przygoda skończy. Nie jest to typowe podejście do
wątku miłosnego w romansach.
Akcja powieści rozgrywa się na przepięknej,
egzotycznej, hawajskiej wyspie, na której znajduje się rezydencja Adama. Mnie
też udało się przenieść na tę wyspę, połazić razem z Lilah po plaży, poopalać
się w obecności Adama przy basenie znajdującym się w jego posiadłości,
popływać, pozachwycać się pięknymi krajobrazami i cudnymi zachodami słońca nad
morzem. Warto czasem spędzić parę chwil w takiej scenerii i nie słyszeć głosów współpasażerów w
autobusie.
Wypadałoby również zwrócić uwagę na przedstawienie
głównych bohaterów powieści. Mimo niewielkiej objętości książki oboje zostali
scharakteryzowani bardzo dokładnie i bardzo realistycznie. To są prawdziwi
ludzie „z krwi i kości”, a nie jakieś wydumane ideały lub demony. Możemy się z
nimi zidentyfikować – wzbudzają naszą sympatię, nieraz co prawda skrytykujemy
ich zachowanie czy działania, ale…czyż nie takie jest właśnie życie? Nikt
przecież nie jest do końca wszystkowiedzący i każdy popełnia błędy.
Autentyczności postaciom dodają wspaniałe, pełne humoru dialogi i rozmowy,
jakie między sobą prowadzą. Oboje mają cięte języki i nie dają sobie w kaszę
dmuchać, a ich wzajemna niechęć na początku bliższej znajomości tylko
uatrakcyjnia nam ich wzajemne stosunki.
Trzeba przyznać, że na pewno przy książce się nie
nudziłam i mile spędziłam „autobusowy” czas. Od pierwszych stron do ostatnich
cos się w niej dzieje, akcja toczy się wartko i choć na pewno nie możemy tu
mówić o wielowątkowości powieści, to nawet ten jeden wątek zaciekawia nas na
tyle, że niechętnie powieść przerywamy i zamykamy w trakcie czytania. Czyta się
ją bardzo szybko, bo sprzyja temu zarówno prosty, nie wymagający za dużego
skupienia i pozbawiony wszelkich zbędnych ozdobników styl, jak również to, że
dialogi stanowią jej przeważającą część.
Cóż jeszcze można o tej książce napisać? Chyba tylko
tyle, że warto po nią sięgnąć i spędzić sympatycznie dwie godziny czasu…nawet
tak jak ja – w autobusie.
Recenzja
publikowana również:
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
Lubię książki z żywymi dialogami. / Też ostatnio dużo czasu spędzam w komunikacji miejskiej i przez to sporo krótkich książek czytam.
OdpowiedzUsuńI tak mamy ciężkie torby, to jeszcze dodać do tego jakąś cegłę, to kręgosłup może tego nie wytrzymać :)
UsuńW letnim czasie może i ja po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie pożałujesz :)
UsuńDo prozy Pani Sandry Brown mam słabość od dłuższego czasu. Posiadam powieści wydane w latach 90-tych, podobnie jak "Upadek Adama", jednak tej książki nie czytałam. Koniecznie muszę nadgonić zaległości :)
OdpowiedzUsuńMnie też raczej się spodobała i to na tyle, że zaczęłam jej kolejne romansidło (też autobusowe) :D
UsuńSiostra czytała jedną książkę tej autorki i jej się podobała. Ja jednak nie byłam przekonana do jej twórczości i tak już chyba pozostanie.
OdpowiedzUsuńTrudno mi dyskutować na temat jej twórczości, bo niewiele jej książek czytałam. Ale jak masz ochotę na lekturę lekką i dobrze się czytającą, to polecam :)
UsuńNie znam tej autorki, ale ciekawie piszesz o książce. To ważne, aby takie książki nie nudziły i nie były płytkimi romansami ;)
OdpowiedzUsuń"Autobusowa" książka musi być jeszcze lekka :)
UsuńCzasem lubie sie zapomnieć w typowym romansie, ale jednak preferuje połączone z innym gatunkiem, najlepiej z kryminałem :)
OdpowiedzUsuńJa od czasu do czasu lubię typowe romansidło...choć za często tego nie czytam :)
UsuńZa romansami przepadam bardzo średnio, raczej gustuje w romnaso-kryminałach, czy innych gatunkach z wątkiem romantycznym, ale ta książeczka (książeczka ze względu na swoją objętość ;) wydaje mi się być całkiem przyjemną. Zwłaszcza, ze nie jest napisana przez Danielle Steel, na którą reaguję alergicznie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Do Danielle Steel mam słabość, czego zresztą nie ukrywam. Lubię jej książki :)
UsuńA Sandra Brown napisała sporo romanso-kryminałów i nawet fajnie jej to wychodziło :)
Nie miałam okazji jeszcze czytać czegoś spod ręki pani Sandry, ale wydaje mi się, że warto :)
OdpowiedzUsuńZawsze można spróbować :)
UsuńPiękny wystrój bloga - jestem zachwycona. Do książki mnie nie za bardzo ciągnie.
OdpowiedzUsuńdzięki Basieńko :) Cały czas - jak widzisz - próbuję coś nowego :)
Usuń