„Namaluj mi słońce”–
Gabriela Gargaś
<recenzja,24>
Wydawnictwo: Feeria
Rok wydania: 2014
Oprawa: miękka
Ilość stron: 386
ISBN: 978-83-7229-365-7
Rok wydania: 2014
Oprawa: miękka
Ilość stron: 386
ISBN: 978-83-7229-365-7
Półka: posiadam
Moja ocena: 8/10
Przeczytana: 25 maja 2014
Kupisz: u Wydawcy
in Book Selkar DobreKsiążki Matras Merlin TaniaKsiążka Velino Lideria Albertus Ravelo
in Book Selkar DobreKsiążki Matras Merlin TaniaKsiążka Velino Lideria Albertus Ravelo
„Namaluj mi słońce” – jakże często
słyszymy taką prośbę od dziecka. Czy wystarczy wtedy wziąć do ręki żółtą kredkę
lub farbkę i kawałek kartki i… namalować słońce? Często tak, ale jak się okazuje
nie zawsze. Na pewno nie o to chodziło Marysi, siedmioletniej dziewczynce, gdy
z taką prośbą zwróciła się do Sabiny – głównej bohaterki powieści Gabrieli
Gargaś „Namaluj mi słońce”
Powieść ta zaintrygowała mnie już w
chwili, gdy czytałam o niej w zapowiedziach wydawniczych. Nazwisko autorki
niewiele mi mówiło, bowiem nie spotkałam się do tej pory z jej publikacjami.
Nie ona więc była powodem mojego zainteresowania utworem. Nie jest tajemnicą,
że bardzo lubię powieści obyczajowe, a jak jest w niej jeszcze wątek miłosny,
to więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Tu – sądząc po opisie na stronie
wydawnictwa – miłość miała być, ale to co zaintrygowało mnie najbardziej, to
zawód wykonywany przez główną bohaterkę „przyjaciel do wynajęcia”. Spotkaliście
się z kimś takim? Bo ja nie!!!
Poczytałam sobie również nieco w internecie
o autorce i dowiedziałam się, że obie mamy wykształcenie ekonomiczne. To tylko
wzmogło moją ciekawość. Pomyślałam sobie „ciekawe, czy moja koleżanka „po
fachu” potrafi pisać interesujące powieści?” Trzeba było to sprawdzić. I tak
niedawno zasiadłam sobie wygodnie na swojej ulubionej kanapie z książką p.
Gabrieli w ręku.
Gabriela Gargaś – z wykształcenia ekonomista bankowiec.
Zakochana w życiu marzycielka. Mama, przyjaciółka, córka, siostra, szwagierka,
ciocia, partnerka, kobieta całą duszą. Każda czytelniczka znajdzie w bohaterkach
jej książek trochę z siebie.
W wolnych chwilach zagłębia się w lekturze książek i wyprawach w
nieznane. Jej motto życiowe brzmi „Sztuka życia to cieszyć się małym
szczęściem”.
Nakładem Wydawnictwa Feeria ukazały się już dwie jej książki: „Jutra może nie być” i „W plątaninie uczuć”, które cieszą się
niesłabnącym powodzeniem u czytelniczek. Źródło
Sabina Kotarska jest samotną kobietą po
trzydziestce. Do tej pory nie trafiła na mężczyznę, który zawładnąłby jej
sercem. Mieszka więc sama w niedużym mieszkanku i wolny czas poświęca na
czytanie książek. Jest bardzo zorganizowaną osobą, w jej życiu nic nie odbywa się
spontanicznie. Na swój sposób jest podobno szczęśliwa. Ale czy tak jest
naprawdę, czy może Sabina udaje – nawet przed samą sobą? Jest – jak już wspomniałam na samym wstępie –
przyjacielem do wynajęcia. Nie…nie… nic z tych rzeczy – tu nie chodzi o żadną
agencję towarzyską czy choćby dziewczynę do towarzystwa w dosłownym tego słowa
znaczeniu. Sabina spotyka się z ludźmi, którzy ją potrzebują, żeby z nimi
porozmawiać, wysłuchać, a nieraz po prostu pobyć. Nieznajomemu łatwiej jest
pewne rzeczy powiedzieć, zwierzyć się, nawet wypłakać.
I tak się toczyło to nieciekawe,
monotonne i przewidywalne życie Sabiny – dom, biuro, spotkanie w kawiarni z
klientem, biuro, dom – do pewnego słonecznego dnia, kiedy spotkała Marysię. To
rezolutne, sympatyczne i bardzo dojrzałe jak na swoje siedem lat dziecko
zmieniło w jej życiu wszystko. Sabina na początku z dużą niechęcią odnosiła się
do tej „przyjaźni”. Bo czyż może dorosła kobieta przyjaźnić się z siedmioletnią
dziewczynką? Mało tego – kobieta, która nie ma swoich dzieci i właściwie nie
chce ich mieć. Kobieta, która w zasadzie nie lubi dzieci. Jak się okazało, to
były tylko wyobrażenia Sabiny, a może maska, jaką przybrała w celach obronnych.
Bo przecież łatwiej się żyje, jeśli wmówimy sobie, że nie potrzebujemy miłości,
że nie interesuje nas rodzina, nie chcemy mieć dzieci, że jesteśmy osobą
samotną z wyboru. Ale Marysia była takim uroczym dzieckiem. Nie sposób było jej
nie polubić. I Sabina zauważyła, że coraz częściej myśli o tej dziewczynce i
coraz bardziej czeka na każde z nią spotkanie. Marysia również bardzo
przywiązała się do Sabiny. Lubiła spędzać z nią czas, rozmawiać, śmiać się.
Dziewczynkę wychowywał ojciec, matka odeszła od nich.
Była młoda, ładna, nie chciała być żoną i mamą. Miała widocznie
inne plany na życie.¹
Marysia bardzo przeżywała sytuacje, gdy
widywała inne dzieci ze swoimi mamami. Bardzo za nią tęskniła i wbrew
wszystkiemu bardzo ją kochała. Było jej tym bardziej ciężko, ponieważ koleżanki
ze szkoły nie akceptowały jej – była inna, nie miała mamy. Nic dziwnego więc, że
dziewczynka tak bardzo przylgnęła do Sabiny, w pewnym momencie zaczęła ją nawet
nazywać „mamusią”.
W takiej sytuacji musiało również dojść
do spotkania Sabiny z ojcem Marysi. I tu na widowni pojawił się Maks…
Co wyniknie z tej znajomości? Jak ułożą
się losy Sabiny? Czy wreszcie kogoś pokocha całym sercem? Czy Marysia będzie w
końcu miała rodzinę, za którą tak tęskni? A może… wróci jej mama? Jesteście
ciekawi … to zapraszam do lektury „Namaluj mi słońce”.
Jakbym miała określić temat tej
powieści jednym słowem, to stwierdziłabym, że jest to książka o samotności,
która towarzyszy tu prawie każdej postaci. Sabina nie ma nikogo, z kim chciałaby
dzielić swoje życie. Nie ma przyjaciół, znajomych też nie za dużo. Oszukuje
sama siebie, że taki właśnie stan jej odpowiada, że nikogo nie potrzebuje do
szczęścia. Jej samotność potęguje jeszcze niskie poczucie własnej wartości.
Sabina nie czuje się osobą atrakcyjną. Swoje lata już ma, a do tego w okresie
nastoletnim była osobą mocno pulchną, co powodowało, że chłopcy niezbyt chętnie
się z nią umawiali. I teraz, mimo że z „puszystości” nie pozostał nawet ślad,
trauma z dzieciństwa i okresu dorastania często daje o sobie znać. Sabina nadal
boi się odrzucenia, nie darzy mężczyzn zaufaniem, stara się ich unikać i nie
angażować w jakiekolwiek związki.
Samotna jest również Marysia.
Dziewczynka porzucona przez własną matkę, nie akceptowana przez równolatków z
powodu swojej „inności” często w sobie szuka winy za zaistniałą sytuację. Tak
bardzo pragnie mieć normalną rodzinę, kochającą i kochaną mamusię, do której
mogłaby się zwrócić ze swoimi problemami, porozmawiać, czy po prostu przytulić.
Żaden, nawet najbardziej kochający ojciec, nie jest w stanie jej tej matki
zastąpić. Nasuwa się tylko pytanie – jak zdrowa psychicznie kobieta może porzucić
swoje własne dziecko? Jak może dalej żyć, wiedząc, że gdzieś mieszka taka mała
istotka, którą ona nosiła przez dziewięć miesięcy pod sercem? Ja nie potrafię
odpowiedzieć na to pytanie.
Na szczęście Marysia ma ojca, dla którego
jest całym światem, a my mamy kolejną osobę samotną w powieści. Maks – ojciec dziewczynki
jest przedsiębiorcą – przystojny, bogaty, dowcipny, obiekt westchnień niejednej
kobiety. Specjalnie napisałam, że jest przedsiębiorcą, który prowadząc swoją
firmę, nieraz stosował ryzykowne posunięcia w biznesie. I na ogół ryzyko się opłacało.
Jakże inaczej postępuje w swoim życiu osobistym. Tu boi się zaryzykować, boi
się dać szansę kolejnej miłości, bo już raz został skrzywdzony do bólu przez
ukochaną kobietę. Otoczył się murem i nie tak łatwo pozwoli go zburzyć.
Samotni są również wszyscy klienci
Sabiny – i ci młodzi, którzy nie potrafią znaleźć swojego partnera życiowego
lub też ciągle trafiają na „niewłaściwą osobę”; i ci starsi, którzy z przyczyn
losowych żyją sami i nie mają dobrego kontaktu z bliskimi.
Ale autorka nie zatrzymuje się na problemie samotności. Gdyby tak było byłaby
to powieść na wskroś pesymistyczna, smutna, przygnębiająca, przeładowana złymi
emocjami. A tak nie jest. Pani Gabriela podaje nam jednocześnie lekarstwo na
samotność, najlepsze z możliwych i chyba jedyne prawdziwe. Jest nim przyjaźń z
drugim człowiekiem. Już Platon dawno, dawno temu stwierdził:
Dobry przyjaciel jest
wielkim darem nieba.
I takim właśnie darem niebios dla
Sabiny jest Marysia i przyjaźń z tą małą dziewczynką. Przyjaźń, która powoduje,
że chce się żyć, chce się codziennie wstawać z uśmiechem na ustach i czeka się
na spotkanie z małą przyjaciółką. Przyjaźń, która w rezultacie prowadzi do czegoś
więcej, do prawie (a może wcale nie prawie) macierzyńskiej miłości. Bo czyż
miłość macierzyńską ma prawo odczuwać tylko biologiczna matka? Na pewno NIE !!!
Takim darem niebios jest również Sabina
dla Marysi. To dziecko tak samotne wreszcie poznało smak prawdziwej przyjaźni,
znalazło kobietę, do której mogło przybiec i podzielić się swoim smutkiem,
radością, drobnym zwycięstwem i porażką. Kobietę, która potrafiła pomóc,
wysłuchać, coś doradzić, a czasem tylko po prostu przytulić i otrzeć łezkę. Nic
dziwnego, że dziecko wybrało sobie Sabinę na swoją drugą mamę i pozwoliło
kobiecie usłyszeć najpiękniejsze słowo świata: „mamusiu…”.
„Namaluj mi słońce” to w końcu również
powieść o miłości. O miłości nieoczekiwanej, budzącej się dopiero, a już
pochłaniającej cały świat – myśli w dzień, sny w nocy. O miłości, której trzeba
dać szansę, mimo wcześniejszych niepowodzeń, cierpień, bólu. O miłości, która
sprawia, że życie jest piękniejsze i codziennie wstaje się z uśmiechem na
ustach i w oczach. O miłości, którą odkrywa się od nowa, którą się kosztuje po
kawałeczku, która prowadzi do uniesień i niewysłowionego szczęścia.
Opowieść o przyjaźni i miłości, które pokonują samotność
mówi napis na
okładce książki i jest to stuprocentowa prawda. Przy tym wszystkim opowieść niebanalna
i jakże prawdziwa. Rozejrzyjmy się wokół siebie, ileż znajdziemy ludzi
samotnych, dzieci porzuconych przez matki, mężczyzn i kobiet cierpiących z
powodu odrzuconej miłości. To przecież ci sami ludzie, których historię przeczytaliśmy
w tej powieści; historię, którą w tak piękny sposób przekazała nam Gabriela
Gargaś.
Powieść urzekła mnie również swoim
językiem – prostym, trafiającym do odbiorcy, a jednocześnie bardzo pięknym.
Pani Gabriela robi z nami, co chce – nie pozwala nam oderwać się od czytanej
historii, zmusza do refleksji i przemyśleń, wyzwala niesamowite emocje,
sprowadza na nasze usta uśmiech lub łzy do oczu. Potrafi też „przemycić” na
kartach powieści całą masę prawd życiowych, które powodują, że na wiele rzeczy
patrzymy z innej perspektywy.
Co tu dużo mówić – kolejna polska współczesna
pisarka, z którą żal było się rozstawać. Piękna, ciepła, wzruszająca powieść
przemyślana i dopracowana pod każdym względem. Na pewno powrócę do twórczości
Pani Gabrieli i to wkrótce. A Wy pozwólcie sobie namalować słońce i
przeczytajcie tę cudowną powieść. Polecam serdecznie wszystkim !!!
¹ „Namaluj mi słońce”
Gabriela Gargaś, Wydawnictwo Feeria, 2014, str.52
Za możliwość przeczytania
tej książki bardzo dziękuję wydawnictwu Feeria
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
Jak tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki w internecie, to już chciałam przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam już na swojej liście czytelniczej. Zapowiada się bowiem bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuńTo musisz z listy przenieść na półkę, bo wiem z autopsji, że dopóki nie leży na stosiku do przeczytania, to trudno po nią sięgnąć :D
UsuńPrzeczytam, moja lista się powiększa:)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam? :D
UsuńŚwietna lektura, aż żal ją mieć za sobą. Ale jeśli pomyślę sobie, że pozostałe książki Gabrieli Gargaś są tak samo dobre, to już się nie martwię, bo one jeszcze przede mną. :-) Powiem szczerze, że rzadko trafiają się AŻ TAK dobre książki. :-) A w recenzji podobało mi się, że poruszyłaś wątek samotności - tak ostatnio powszechny w naszym świecie. Dlatego uważam, że ta książka jest bardzo prawdziwa. Mimo, że zawód Sabiny jest rzadko spotykany. :) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że mam jeszcze parę książki pisarki przed sobą :)
UsuńNie słyszałam o tej autorce, ale po Twojej recenzji mam wielką chęć poznać jej twórczość.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie będziesz tego żałować :)
UsuńSiostra bardzo chce ją przeczytać, widzę, że może po nią sięgać bez wahania.
OdpowiedzUsuńw ciemno :)
UsuńBardzo podoba mi się motto pani Gabrieli:)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam powieści obyczajowe, więc z radością sięgnę po polecaną przez Ciebie książkę.
Polecam Ci serdecznie :). Myślę, że będziesz nią zachwycona :)
UsuńMiałam przyjemność czytać tę książkę. Bardzo mi się podobała. Zresztą to nie pierwsze moje spotkanie z twórczością autorki. Dotąd mnie nie zawiodła :)
OdpowiedzUsuńA co jeszcze czytałaś? Bo ja mam wrażenie, ze po kolejne pozycje będę mogła spokojnie sięgać w ciemno :)
UsuńNie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością tej autorki. Z pewnością kiedyś nadrobię zaległości skoro jej książki są aż tak dobre :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie będziesz zawiedziona :)
UsuńMoże się i skuszę ;)
OdpowiedzUsuńMoże się i skuś :D
UsuńZapisana, mam w planach :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że taki "wrażliwiec" jak Ty nie będzie zawiedziony :)
UsuńKolejna bardzo zachęcająca recenzja. Muszę sięgnąć w końcu po którąś z książek autorki. Na lato byłyby jak znalazł. :)
OdpowiedzUsuńNie znam innych książek p.Gabrieli, ale tę mogę z czystym sumieniem polecić :)
UsuńAle pięknie to wszystko opisałaś i podparłaś fajnymi fotkami. Bardzo mi się to podoba. A książkę czytałam i również jestem pod jej wielkim urokiem.
OdpowiedzUsuńMamy dość podobny gust, jeśli chodzi o książki :)
Usuń