- czy Morelki są wśród nas? -
„Morelle” – Elizabeth Adler <recenzja,4>
|
Tytuł oryginalny: Peach Tłumaczenie: Ewa Murawska Wydawnictwo: AMBER Seria: Wszystko dla Pań Rok wydania: 1997 Oprawa: miękka Ilość stron: 400 ISBN: 83-7169-444-X Półka: posiadam Moja ocena: 8/10 Przeczytana: 4 grudnia 2013 Kupisz: raczej tylko antykwariaty |
„Morelle
- piękna, kapryśna i uparta dziedziczka fortuny francuskiego rodu de
Courmontów, właścicieli imperium samochodowego, i Noel Madox - męski,
przystojny wychowanek amerykańskiego sierocińca, który dzięki niezwykłej sile
charakteru zdobywa szczyty powodzenia: pozycję w świecie biznesu, majątek i...
Morelle. Los zetknie tych dwoje jeszcze jako dzieci, ale nie pozwoli im o sobie
zapomnieć...” [1]
Może…może…może… miałam
akurat „złe dni”, mnóstwo spraw na głowie, problem gonił problem, więc idealny
czas na zagłębienie się w tego typu lekturę. No i książka stała się moją
własnością. Wróciłam do domku i…całkowicie pochłonął mnie świat powieści.
O autorce „Morelle” Elizabeth Adler niewiele
wiadomości można znaleźć w internecie. A może to ja nie potrafię szukać? Na
pewno jest postrzegana jako jedna z najbardziej popularnych pisarek powieści o
kobietach i dla kobiet. Większość jej książek trafiła na listy bestsellerów.
Być może Elizabeth
Adler tak dobrze potrafi opowiedzieć o pełnych przygód kolejach losu swoich
bohaterek, bo jej życie ułożyło się podobnie jak życie kobiet, o których pisze.
Karierę zawodową rozpoczynała jako skromna sekretarka, w 1965 roku poznała
Richarda – swojego późniejszego męża – prawnika z Nowego Jorku. Razem wyjechali
do Las Vegas, gdzie wzięli ślub. Zamieszkali najpierw w Rio de Janeiro, a potem
w Hollywood. Tam Elizabeth poznała i zaprzyjaźniła się z wieloma gwiazdami kina
i piosenki, w tym z takimi znakomitościami jak
Frank Sinatra, Stevie Wonder czy Tina Turner. Okres prosperity został
niestety przerwany przez chorobę męża. Jednak nawet to nie wpłynęło na zmianę
„włóczykijskiego” trybu życia – Elizabeth wraz z mężem odwiedziła Hiszpanię,
południe Francji i wreszcie Anglię, gdzie osiadła na stałe w zaadaptowanym
budynku klasztornym. Gdy córka poszła do szkoły, Elizabeth zaczęła pisać swoje
powieści, których akcja rozgrywa się w świecie doskonale przez pisarkę znanym.
Jest rok 1932. Pod
drzwi sierocińca Maddoxa w stanie Iowa zostaje podrzucone niechciane przez
rodziców kilkudniowe niemowlę. Chłopiec, któremu w sierocińcu nadano imię Noel,
mimo że za oknem wszystko rozkwitało jak na kwiecień przystało i do świąt
Bożego Narodzenia było jeszcze bardzo daleko.
Dwa lata później na
Florydzie w jakże innych warunkach przychodzi na świat długo oczekiwana córka
Amelii i Gerarda de Courmont – Morelle.
„Jej
policzki, szczupłe rączki, pełne fałdek nadgarstki i wreszcie delikatne
zgrubienia kręgosłupa pokrywał złocisty puszek (…) Zupełnie jak meszek na
świeżej moreli (…) „ [2]
Morelle nie była
jedynaczką. Amelia, dwadzieścia lat wcześniej, będąc żoną Roberto do Santos,
urodziła bliźniaczki, Lais i Eleonorę, które w tym czasie bawiły w odległej
Francji. A właściwie bawiła się tylko Lais w Paryżu, bo Eleonora – jakże różna
od swojej siostry – prowadziła z powodzeniem hotel na przylądku Cap Ferrat, na
południu Francji.
Na pierwszych kartach
powieści poznajemy tak bardzo różne dzieciństwo głównych bohaterów, smutne
realia życia w sierocińcu, gdzie dorastał Noel i wykwintne, bogate, bez żadnych
problemów i trosk życie Morelle. Choć nie do końca jest to prawdą, bowiem w
wieku pięciu lat Morelle przepływa ocean, żeby spędzić wakacje u swojej babci
Leonii na południu Francji. Jest rok 1939..
Powszechnie wiadomo, że
okres niemieckiej okupacji we Francji w czasie II wojny światowej różnił się
zasadniczo od przebiegu okupacji w Polsce. Dla Niemców zajęcie Francji
oznaczało początek operacji wojennej określanej „Każdy Chociaż Raz Do Paryża”
(KCRDP). Stolica Francji – nazywana stolicą kulturalną świata – nadal
obfitowała w przeróżne atrakcje, przez co stała się ulubionym miejscem
spędzania urlopów niemieckiej generalicji, oficerów, jak i szeregowych
żołnierzy.
Wojenne losy Morelle i
członków jej rodziny są w powieści dość szeroko opisywane. Ciężka choroba
Morelle i jej późniejsza rehabilitacja, pozorna kolaboracja Lais przebywającej
w Paryżu, historia Eleonory nadal prowadzącej hotel na południowych wybrzeżach
Francji przy znacznej pomocy babci Leonii, szczególnie potrzebnej w obliczu
zajęcia hotelu przez Niemców. Wszystkie te wydarzenia przeplatają się na
kartach powieści, by na końcu połączyć się w jednym miejscu…w hotelu należącym
do rodziny de Courmont. Wszystkie panie (łącznie z młodziutką Morelle) czynnie
uczestniczą we francuskim ruchu oporu pomagając w przerzutach członków ruchu
oporu przez granicę francusko-hiszpańską. Poznajemy przepiękną historię miłości
Lais i ….wystarczy o losach wojennych. Czy wszyscy członkowie rodziny de
Courmont przeżyli wojnę? Jak skończyła się miłość Lais? Czy Morelle już po
zakończeniu wojny znajdzie swoje miejsce w świecie i znajdzie to co
najważniejsze – miłość i szczęście? Jak Noelowi, dziecku z sierocińca, uda się
dojść na szczyty popularności? O tym wszystkim na kartach książki.
Przyznam się, że „Morelle” jest pierwszą powieścią
Elizabeth Adler, jaką przeczytałam, a w zasadzie pochłonęłam. Pierwszą, ale na
pewno nie ostatnią !!! Zaraz po Nowym
Roku udam się znowu do jakiegoś antykwariatu w poszukiwaniu wcześniejszej
części, czyli historii babci bohaterki – Leoni. Jak znajdę i przeczytam, to na
pewno umieszczę tu jej recenzję. Mam nadzieję, że Elizabeth mnie nie zawiedzie.
Cóż jeszcze o „Morelle”? Jej niezaprzeczalnym walorem
jest język – czytelny, jasny, bez błędów stylistycznych czy literówek. Wydaje
mi się, że korekty we wcześniejszych wydaniach były jakieś dokładniejsze niż
obecnie. Ale to może tylko takie wrażenie…może idealizuję nieco te czasy, kiedy
człowiek był jeszcze młody i piękny…Kolejnym plusem powieści jest na pewno
spójność akcji. Choć książkę charakteryzuje wielowątkowość, to jednak nie mamy
problemu w „połapaniu” się, kto, gdzie i kiedy, a do tego z kim i dlaczego.
Autorka tak potrafiła przedstawić wszystkie wątki (rzecz dzieje się przecież
nie tylko w Europie, ale również na kontynencie amerykańskim), że nie gubimy
się i w każdej chwili wiemy, w jakiej aktualnie sytuacji życiowej znajduje się
każdy z naszych bohaterów. Podobały mi się również główne postaci powieści,
może niekoniecznie od strony charakterologicznej, choć czasem chciałabym być
podobna do wiecznie zwariowanej, dążącej uparcie do celu i osiągającej to,
czego zapragnie Morelle, ale od strony ukazania przez autorkę. E.Adler
zarysowała na obie postaci bardzo dokładnie, ze szczegółami opowiadając o ich
losach i życiu, wspaniale nakreśliła realia historyczne i zbudowała cudny
klimat powieści. Pewien niedosyt odczuwałam jedynie przy historii poznania i
rozwoju związku między głównymi bohaterami. Ten wątek został wg mnie potraktowany
troszkę po macoszemu, ale to chyba jedyny mankament powieści.
Na pewno polecam
wszystkim lekturę tej powieści, choć wiem, że sięgną po nią głównie (jeśli nie
jedynie) kobiety. Miłego czytania !!!!
[1] Elizabeth Adler –
„Morelle”, AMBER1997 , okładka
Czytałam tę książkę! Wspaniała, ale jeszcze bardziej podobała mi się "Leonia", czyli pierwsza część o losach babki Morelle. Tam się dopiero działo... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dziękuję za odwiedziny na blogu i dodaję do obserwowanych. :))
"Leonię" mam już na stosiku koło łóżeczka. Powinnam w najbliższym czasie zabrać się za nią. Co ja poradzę, że lubię takie czytadła. Przynajmniej przy nich mogę oderwać się od problemów dnia codziennego :)
UsuńDzięki za odwiedziny i dopisanie :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Kilka lat temu zaczytywałam się tytułami Adler :) Baaaaardzo mi się podobały :) Ciekawe cze teraz też byłabym tak zachwycona ? ;)
OdpowiedzUsuń