niedziela, 29 grudnia 2013

#4. „Morelle” – Elizabeth Adler

- czy Morelki są wśród nas? -

„Morelle” – Elizabeth Adler <recenzja,4>



Tytuł oryginalny: Peach
Tłumaczenie: Ewa Murawska
Wydawnictwo: AMBER
Seria: Wszystko dla Pań
Rok wydania: 1997
Oprawa: miękka
Ilość stron: 400
ISBN: 83-7169-444-X
Półka: posiadam
Moja ocena: 8/10
Przeczytana: 4 grudnia 2013

Kupisz: raczej tylko antykwariaty
Na książkę Elizabeth Adler natknęłam się niedawno w antykwariacie. Jako typowy mól książkowy lubię czasem wpaść do tej skarbnicy starych, przeczytanych przez innych i często mocno zniszczonych woluminów. Właśnie te tomiszcza mają wg mnie duszę, bo każdy, przez których ręce przeszły, zostawił w nich jakąś swoją cząstkę. Nie wiem, co mnie zainteresowało w tej książce – może okładka (niestety nie znalazłam jej w internecie, więc musiałam posiłkować się inną, za co wydawcę przepraszam), na której znajduje się piękna dziewczyna w kapeluszu wśród gałązek lawendy…. może seria, w której książka została wydana „Wszystko dla Pań”, a więc zapewne babskie czytadło… a może krótka informacja na tylnej okładce:

„Morelle - piękna, kapryśna i uparta dziedziczka fortuny francuskiego rodu de Courmontów, właścicieli imperium samochodowego, i Noel Madox - męski, przystojny wychowanek amerykańskiego sierocińca, który dzięki niezwykłej sile charakteru zdobywa szczyty powodzenia: pozycję w świecie biznesu, majątek i... Morelle. Los zetknie tych dwoje jeszcze jako dzieci, ale nie pozwoli im o sobie zapomnieć...” [1]

Może…może…może… miałam akurat „złe dni”, mnóstwo spraw na głowie, problem gonił problem, więc idealny czas na zagłębienie się w tego typu lekturę. No i książka stała się moją własnością. Wróciłam do domku i…całkowicie pochłonął mnie świat powieści.
O autorce „Morelle” Elizabeth Adler niewiele wiadomości można znaleźć w internecie. A może to ja nie potrafię szukać? Na pewno jest postrzegana jako jedna z najbardziej popularnych pisarek powieści o kobietach i dla kobiet. Większość jej książek trafiła na listy bestsellerów.

Być może Elizabeth Adler tak dobrze potrafi opowiedzieć o pełnych przygód kolejach losu swoich bohaterek, bo jej życie ułożyło się podobnie jak życie kobiet, o których pisze. Karierę zawodową rozpoczynała jako skromna sekretarka, w 1965 roku poznała Richarda – swojego późniejszego męża – prawnika z Nowego Jorku. Razem wyjechali do Las Vegas, gdzie wzięli ślub. Zamieszkali najpierw w Rio de Janeiro, a potem w Hollywood. Tam Elizabeth poznała i zaprzyjaźniła się z wieloma gwiazdami kina i piosenki, w tym z takimi znakomitościami jak  Frank Sinatra, Stevie Wonder czy Tina Turner. Okres prosperity został niestety przerwany przez chorobę męża. Jednak nawet to nie wpłynęło na zmianę „włóczykijskiego” trybu życia – Elizabeth wraz z mężem odwiedziła Hiszpanię, południe Francji i wreszcie Anglię, gdzie osiadła na stałe w zaadaptowanym budynku klasztornym. Gdy córka poszła do szkoły, Elizabeth zaczęła pisać swoje powieści, których akcja rozgrywa się w świecie doskonale przez pisarkę znanym.

Jest rok 1932. Pod drzwi sierocińca Maddoxa w stanie Iowa zostaje podrzucone niechciane przez rodziców kilkudniowe niemowlę. Chłopiec, któremu w sierocińcu nadano imię Noel, mimo że za oknem wszystko rozkwitało jak na kwiecień przystało i do świąt Bożego Narodzenia było jeszcze bardzo daleko.
Dwa lata później na Florydzie w jakże innych warunkach przychodzi na świat długo oczekiwana córka Amelii i Gerarda de Courmont – Morelle.

„Jej policzki, szczupłe rączki, pełne fałdek nadgarstki i wreszcie delikatne zgrubienia kręgosłupa pokrywał złocisty puszek (…) Zupełnie jak meszek na świeżej moreli (…) „ [2]
Morelle nie była jedynaczką. Amelia, dwadzieścia lat wcześniej, będąc żoną Roberto do Santos, urodziła bliźniaczki, Lais i Eleonorę, które w tym czasie bawiły w odległej Francji. A właściwie bawiła się tylko Lais w Paryżu, bo Eleonora – jakże różna od swojej siostry – prowadziła z powodzeniem hotel na przylądku Cap Ferrat, na południu Francji.

Na pierwszych kartach powieści poznajemy tak bardzo różne dzieciństwo głównych bohaterów, smutne realia życia w sierocińcu, gdzie dorastał Noel i wykwintne, bogate, bez żadnych problemów i trosk życie Morelle. Choć nie do końca jest to prawdą, bowiem w wieku pięciu lat Morelle przepływa ocean, żeby spędzić wakacje u swojej babci Leonii na południu Francji. Jest rok 1939..
Powszechnie wiadomo, że okres niemieckiej okupacji we Francji w czasie II wojny światowej różnił się zasadniczo od przebiegu okupacji w Polsce. Dla Niemców zajęcie Francji oznaczało początek operacji wojennej określanej „Każdy Chociaż Raz Do Paryża” (KCRDP). Stolica Francji – nazywana stolicą kulturalną świata – nadal obfitowała w przeróżne atrakcje, przez co stała się ulubionym miejscem spędzania urlopów niemieckiej generalicji, oficerów, jak i szeregowych żołnierzy. 

Wojenne losy Morelle i członków jej rodziny są w powieści dość szeroko opisywane. Ciężka choroba Morelle i jej późniejsza rehabilitacja, pozorna kolaboracja Lais przebywającej w Paryżu, historia Eleonory nadal prowadzącej hotel na południowych wybrzeżach Francji przy znacznej pomocy babci Leonii, szczególnie potrzebnej w obliczu zajęcia hotelu przez Niemców. Wszystkie te wydarzenia przeplatają się na kartach powieści, by na końcu połączyć się w jednym miejscu…w hotelu należącym do rodziny de Courmont. Wszystkie panie (łącznie z młodziutką Morelle) czynnie uczestniczą we francuskim ruchu oporu pomagając w przerzutach członków ruchu oporu przez granicę francusko-hiszpańską. Poznajemy przepiękną historię miłości Lais i ….wystarczy o losach wojennych. Czy wszyscy członkowie rodziny de Courmont przeżyli wojnę? Jak skończyła się miłość Lais? Czy Morelle już po zakończeniu wojny znajdzie swoje miejsce w świecie i znajdzie to co najważniejsze – miłość i szczęście? Jak Noelowi, dziecku z sierocińca, uda się dojść na szczyty popularności? O tym wszystkim na kartach książki.

Przyznam się, że „Morelle” jest pierwszą powieścią Elizabeth Adler, jaką przeczytałam, a w zasadzie pochłonęłam. Pierwszą, ale na pewno nie ostatnią !!!  Zaraz po Nowym Roku udam się znowu do jakiegoś antykwariatu w poszukiwaniu wcześniejszej części, czyli historii babci bohaterki – Leoni. Jak znajdę i przeczytam, to na pewno umieszczę tu jej recenzję. Mam nadzieję, że Elizabeth mnie nie zawiedzie.

Cóż jeszcze o „Morelle”? Jej niezaprzeczalnym walorem jest język – czytelny, jasny, bez błędów stylistycznych czy literówek. Wydaje mi się, że korekty we wcześniejszych wydaniach były jakieś dokładniejsze niż obecnie. Ale to może tylko takie wrażenie…może idealizuję nieco te czasy, kiedy człowiek był jeszcze młody i piękny…Kolejnym plusem powieści jest na pewno spójność akcji. Choć książkę charakteryzuje wielowątkowość, to jednak nie mamy problemu w „połapaniu” się, kto, gdzie i kiedy, a do tego z kim i dlaczego. Autorka tak potrafiła przedstawić wszystkie wątki (rzecz dzieje się przecież nie tylko w Europie, ale również na kontynencie amerykańskim), że nie gubimy się i w każdej chwili wiemy, w jakiej aktualnie sytuacji życiowej znajduje się każdy z naszych bohaterów. Podobały mi się również główne postaci powieści, może niekoniecznie od strony charakterologicznej, choć czasem chciałabym być podobna do wiecznie zwariowanej, dążącej uparcie do celu i osiągającej to, czego zapragnie Morelle, ale od strony ukazania przez autorkę. E.Adler zarysowała na obie postaci bardzo dokładnie, ze szczegółami opowiadając o ich losach i życiu, wspaniale nakreśliła realia historyczne i zbudowała cudny klimat powieści. Pewien niedosyt odczuwałam jedynie przy historii poznania i rozwoju związku między głównymi bohaterami. Ten wątek został wg mnie potraktowany troszkę po macoszemu, ale to chyba jedyny mankament powieści.
Na pewno polecam wszystkim lekturę tej powieści, choć wiem, że sięgną po nią głównie (jeśli nie jedynie) kobiety. Miłego czytania !!!!

[1] Elizabeth Adler – „Morelle”, AMBER1997 , okładka
[2] tamże, str.11


Publikowane również:

3 komentarze:

  1. Czytałam tę książkę! Wspaniała, ale jeszcze bardziej podobała mi się "Leonia", czyli pierwsza część o losach babki Morelle. Tam się dopiero działo... :)

    Pozdrawiam, dziękuję za odwiedziny na blogu i dodaję do obserwowanych. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Leonię" mam już na stosiku koło łóżeczka. Powinnam w najbliższym czasie zabrać się za nią. Co ja poradzę, że lubię takie czytadła. Przynajmniej przy nich mogę oderwać się od problemów dnia codziennego :)
      Dzięki za odwiedziny i dopisanie :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń
  2. Kilka lat temu zaczytywałam się tytułami Adler :) Baaaaardzo mi się podobały :) Ciekawe cze teraz też byłabym tak zachwycona ? ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.