piątek, 24 kwietnia 2015

# 235. "Czarownica" - Anna Klejzerowicz



„Czarownica”– Anna Klejzerowicz
 <recenzja,58 – 8/2015>




Wydawnictwo: Prószyński Media
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 263
ISBN: 978-83-7839-115-9
Półka: z biblioteki
Moja ocena: 7/10

Przeczytana:  02 kwietnia 2015






Na początku roku zrobiłam sobie listę pisarzy, których twórczość chciałabym poznać w najbliższym czasie. Znalazła się na niej również Anna Klejzerowicz – zamieszkała w Gdańsku pisarka i publicystka, która dość często gości wśród blogosfery, a opinie o Jej powieściach są zwykle bardzo pozytywne.

Nazwisko Anny Klejzerowicz kojarzy się z opowiadaniami grozy (z cyklu Złodziej dusz. Opowieści niesamowite), ale przede wszystkim z powieściami kryminalnymi (Sąd ostateczny, Ostatnią kartą jest śmierć czy Cień gejszy). Pisarka jest laureatką niejednego plebiscytu. Przez wiele lat współpracowała z sopockim Teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej jako fotograf i redaktor. Jest miłośniczką zwierząt, głównie kotów.


Z szerokiej palety utworów Ani na pierwsze spotkanie wybrałam Czarownicę. Tajemniczy tytuł, a w szczególności oczy dziewczynki z okładki sugerowały powieść grozy, a może kryminał z elementami horroru. Jakże się myliłam! Czarownica bowiem nie ma nic wspólnego z tymi gatunkami literackimi. Jest to po prostu zwykła-niezwykła powieść obyczajowa, osadzona w realnym świecie, wzruszająca do łez, pobudzająca do uśmiechu, ale przede wszystkim skłaniająca do przemyśleń i refleksji.

Michał – mieszkaniec Gdyni, czterdziestolatek, właściciel firmy komputerowej, posiadacz samochodu i średniowysokiego salda na koncie w banku, rozwodnik – decyduje się na zakup działki budowlanej na wsi, gdzie dwa lata wcześniej przenieśli się jego przyjaciele. Wiejskie otoczenie – las, świeże powietrze, kwiaty, wzgórza - sprzyja spacerom, szczególnie jeśli nie wzięło się kartki z adresem posesji przyjaciół. Ale przecież na wsi wszyscy się znają, więc odnalezienie znajomych nie powinno sprawić większego problemu. Pierwszą osobą, którą Michał spotyka, jest samotnie mieszkająca w starej wiejskiej chatce kobieta o intrygującej urodzie. Michał nie potrafi o niej zapomnieć i decyzja jak najszybszego wybudowania domu staje się jego priorytetem. 

Ada, niepozwalająca o sobie Michałowi zapomnieć kobieta, sprowadziła się na wieś już jakiś czas temu. Żyjąc w zgodzie z naturą, wśród ukochanych zwierząt, odnalazła spokój po przejściach, jakie były jej udziałem. Co takiego ma w sobie, że wręcz hipnotyzuje Michała? Czy tych dwoje ludzi zbliży się do siebie, zaprzyjaźni… a może połączy ich coś więcej? Jaką rolę w ich życiu odegra dziewczynka z okładki? Zapraszam do lektury tej urokliwej powieści – tam znajdziecie odpowiedź na te i wiele innych pytań.

 
Dość długo po przeczytaniu Czarownicy zastanawiałam się, jaką metkę mogłabym przypiąć do tej książki. Jaki jest jej motyw przewodni? Jakim jednym słowem mogłabym ją określić? I doszłam do wniosku, że najtrafniejszą definicją jest w przypadku tej powieści „książka o miłości”. Już widzę skrzywione miny niektórych, którym takie określenie kojarzy się z tanim romansem. Ale nie w tym wypadku!!! Czarownica  z typowym, banalnym romansem nie ma nic wspólnego. To książka o różnych odcieniach i rodzajach miłości. Oczywiście mamy tu miłość między kobietą i mężczyzną – miłość spełnioną, nieprzewidywalną, nie pozbawioną problemów i spięć, skazaną na kompromisy i poświęcenia. Miłość między „kobietą po przejściach, a mężczyzną z przeszłością”, która zjawia się niespodziewanie, niezależnie od wieku, statusu społecznego czy charakteru. Miłość piękną, bo prawdziwą, realną, niewyidealizowaną.

W związku kobiety i mężczyzny bardzo często pojawia się dziecko, a tym samym miłość między dorosłymi a dzieckiem. Nie zabrakło jej również w Czarownicy. Miłości nietypowej, bo do dziecka nie-biologicznego, tylko małej, biednej, nad wiek rozwiniętej dziewczynki, żyjącej jak dzikie zwierzątko i rozmawiającej jedynie ze zwierzętami. Czy każdy jest w stanie pokochać takie dziecko, w którym nie płynie ani jedna kropla naszej krwi? Dziecko z podejrzeniem autyzmu, niemówiące, po traumatycznych przejściach? Czy łatwo jest wziąć na siebie odpowiedzialność za wychowywanie takiego dziecka? Przecież wymaga ono zdecydowanie więcej opieki i troski niż to radosne, wychowywane w cieplarnianych warunkach, bezproblemowe, mające zwykłe, niczym nie zakłócone dzieciństwo. A patrząc na to z perspektywy tej małej istotki, tak okrutnie doświadczonej przez życie – czy będzie ona kiedyś w stanie pokochać swojego opiekuna miłością czystą, bezgraniczną, ufną, taką jaką tylko dziecko potrafi? 


Ale miłość to uczucie nie tylko między ludźmi. Kochamy również otaczającą nas przyrodę, życie zgodne z naturą i… a może przede wszystkim zwierzęta. Bo czy może być coś przyjemniejszego i sprawiającego większą radość niż szum drzew za oknem, zapach kwiatów w ogrodzie, pobliski las pachnący sosnowym i świerkowym igliwiem, mruczący kot na kolanach, czy pies witający nas po powrocie do domu merdającym ogonem i okazujący radość i przywiązanie całym sobą. 

Tak… miłość to zdecydowanie motyw przewodni Czarownicy – miłość radosna, budująca, spełniona, ale chwilami również ta bolesna, trudna, zmuszająca do kompromisów. Miłość, która jest wszechobecna w życiu bohaterów powieści. A bohaterowie to nie byle jakie postaci. Zdecydowanie są wielkim atutem naszej opowieści – wiarygodni, ciekawie wykreowani, realni, zapadający w pamięć. I to nie tylko ci z pierwszego planu – Michał, Ada, Małgosia, ale również prosta kobieta od jajek ze wsi, matka Małgosi, czy przyjaciele Michała. Niby nie pojawiają się w powieści na długo, czasem poznajemy ich tylko z opowieści innych osób, ale mimo to nie pozwalają o sobie zapomnieć. Ich postawa, ich zachowanie, ich przeszłość wywołuje w nas burzę emocji, całą gamę uczuć od sympatii, poprzez litość, empatię, aż po pewną dozę wrogości i antypatii. Ale w ich otoczeniu czujemy się jak wśród bliskich nam ludzi, jakbyśmy współuczestniczyli w ich życiu, a nie byli jedynie obserwatorami z zewnątrz. Niejednokrotnie obserwowałam Adę zajętą swoją pracą przy „produkcji” lalek, chodziłam z Michałem na długie spacery po lesie wraz z szalejącymi obok psami, głaskałam koty bawiące się wokół domu w ogrodzie pełnym kwiatów, ocierałam łzy z oczu Małgosi i tuliłam do serca to dziecko pragnące normalnego dzieciństwa. Trzeba być rzeczywiście „Czarownicą”, żeby aż w takim stopniu wciągnąć czytelnika w perypetie swoich bohaterów, powodując jego całkowite zatracenie i utratę poczucia czasu. 

Czy to magia? Chyba w pewnym stopniu tak. Bo przecież życie każdego człowieka obfituje w chwile magiczne, niezwykłe, cudowne i Anna Klejzerowicz jest właśnie kreatorką jednego z takich momentów. Oczarowuje nas swoim stylem, kreacją i realizmem bohaterów, opisami otaczającej ich przyrody, wrażliwością i miłością do zwierząt, która wprost emanuje z każdej kartki powieści. Ale z drugiej strony życie to nie tylko chwile radosne i bajkowe – bardzo często z magią ma niewiele wspólnego. Nierzadko to pasmo goryczy, smutku, bólu, rozpaczy i niesprawiedliwości. I właśnie te dwa bieguny – magia natury i proza życia, tak bardzo nas przyciągają do tej niezwykłej powieści. Dwa przeciwieństwa, które składają się na egzystencję każdego człowieka, przeplatają się każdego dnia, z jednej strony nastrajając optymistycznie, po to by za chwilę zetrzeć z twarzy uśmiech i narysować na niej „podkówkę”.

Na uwagę zasługuje również język powieści – prosty, lekki, pozbawiony niepotrzebnych ozdobników, a jednocześnie wtopiony niejako w rzeczywistość. Dialogi są tak prawdziwe, że czujemy się jakby bohaterowie rozmawiali stojąc obok nas. Zróżnicowanie tekstów wypowiadanych przez poszczególne postaci powoduje, że od razu jesteśmy świadomi, kto mówi daną kwestię i nie musimy się nad tym zastanawiać. Nie pomylimy przecież gwary kobiety od jajek z wypowiedziami „inteligenta z miasta”, prostego języka młodej, wiejskiej, niewykształconej dziewczyny z przemyśleniami zdolnego dziecka czy dorosłej, wrażliwej kobiety. Ciekawym zabiegiem było również wprowadzenie pierwszoosobowej narracji głównego bohatera, którym jest – co się dość rzadko we współczesnych powieściach obyczajowych zdarza – mężczyzna. Duże brawa dla Autorki za „odfeminizowanie” opowieści i przedstawienie całej historii z perspektywy i oczami brzydszej płci. 

Przy Czarownicy nie sposób się nudzić. Można ją przeczytać (a w zasadzie pochłonąć, bo to określenie zdecydowanie lepiej pasuje) w parę godzin, co uważam za jej jedyną wadę. Po prostu jest za krótka. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby podwoiła, a nawet potroiła swoją objętość. Chętnie bowiem zagościłabym w świecie Czarownicy na dłużej. Trzeba przyznać, że Ania Klejzerowicz potrafi zafascynować czytelnika i pomysłowością fabuły, i magią opisów, i trudnymi tematami; potrafi poruszyć serca, wzbudzić szereg emocji i doprowadzić do łez; potrafi w końcu zmusić do myślenia i zastanowienia się, co jest w życiu ważne. 

Do szybkiego czytania książki przyłożyło również swoją rękę wydawnictwo. Duże litery, odpowiednia interlinia – jakież to ważne, gdy zasiadamy do czytania książki po całym dniu pracy. Taki wydawałoby się drobiazg, a jakże ułatwia nam realizację naszej pasji, jaką jest czytanie zmęczonymi oczami książek. Gdybyż tylko wszystkie wydawnictwa chciały o tym pamiętać.

No cóż…swoją przygodę z pisarstwem Anny Klejzerowicz uważam za rozpoczętą. W kolejce już czeka Córka czarownicy , a w przyszłości mam nadzieję przeczytać resztę Jej książek. A Wam pozostaje mi tylko polecić twórczość tej Pisarki, bo … cudze chwalicie, swojego (bardzo często) nie znacie, a twórczość Ani poznać powinniście !!! Polecam z całego serca !





Recenzja publikowana również:
granice 
lubimyczytac
- nakanapie 
- biblionetka 

10 komentarzy:

  1. Książka o różnych odcieniach miłości? W tym nie ma nic banalnego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna i wyczerpująca recenzja.
    Książka czeka u mnie na półce cierpliwie. Może się wreszcie doczeka skoro tak zachęcasz.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam List z powstania tej autorki i nie była to jakaś porywająca lektura, ale dość miło ją wspominam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna recenzja! Ja również rozpoczęłam znajomość z Anią od "Czarownicy" i kolejno następne części. To magia. "Magia natury i proza życia" :) Anna Klejzerowicz uczy nas, jak pozostać w zgodzie z samym sobą, jak czerpać radość z tych okruszków. A jej kryminały to niezwykłe opowieści, z tłem historycznym, z elementami sztuki, wartościami, które nie pozwalają zapomnieć. Anna Klejzerowicz to nasza Pisarka Orkiestra, to Dobro Narodowe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno przeczytam, muszę w końcu poznać prozę tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ ja się cieszę, że przeczytałam Twoją recenzję. Uwielbiam powieści grozy, jednak wciąż krążę wokół zagranicznych nazwisk. Chciałabym poznać dzieła rodzimych pisarzy.
    Nie dziwię się, że na początek wybrałaś właśnie tę powieść. To spojrzenie jest takie magnetyczne.
    Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie wiele osób, jak słyszy, że dana książka jest o miłości, to uważa, że to romans i natychmiast ją skreśla, a nic bardziej mylnego. Miłość ma tyle odcieni i w sumie świetnie wkomponowuje się niemal w każdą historię. Chętnie poznam tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czuję się skutecznie zachęcona :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic jeszcze tej autorki nie czytałam, ale również mam w planach poznanie jej twórczości :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie miałam okazji czytać żadnej z książek Pani Klejzerowicz. Zachęcająca recenzja :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.