„Czarownica”– Anna
Klejzerowicz
<recenzja,58 – 8/2015>
Wydawnictwo: Prószyński
Media
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 263
ISBN: 978-83-7839-115-9
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 263
ISBN: 978-83-7839-115-9
Półka: z biblioteki
Moja ocena: 7/10
Przeczytana: 02 kwietnia 2015
Na początku roku zrobiłam sobie listę
pisarzy, których twórczość chciałabym poznać w najbliższym czasie. Znalazła się
na niej również Anna Klejzerowicz –
zamieszkała w Gdańsku pisarka i publicystka, która dość często gości wśród
blogosfery, a opinie o Jej powieściach są zwykle bardzo pozytywne.
Nazwisko Anny Klejzerowicz kojarzy się
z opowiadaniami grozy (z cyklu Złodziej
dusz. Opowieści niesamowite), ale przede wszystkim z powieściami
kryminalnymi (Sąd ostateczny, Ostatnią
kartą jest śmierć czy Cień gejszy).
Pisarka jest laureatką niejednego plebiscytu. Przez wiele lat współpracowała z
sopockim Teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej jako fotograf i redaktor. Jest
miłośniczką zwierząt, głównie kotów.
Z szerokiej palety utworów Ani na
pierwsze spotkanie wybrałam Czarownicę. Tajemniczy
tytuł, a w szczególności oczy dziewczynki z okładki sugerowały powieść grozy, a
może kryminał z elementami horroru. Jakże się myliłam! Czarownica bowiem nie ma nic wspólnego z tymi gatunkami
literackimi. Jest to po prostu zwykła-niezwykła
powieść obyczajowa, osadzona w realnym świecie, wzruszająca do łez,
pobudzająca do uśmiechu, ale przede wszystkim skłaniająca do przemyśleń i
refleksji.
Michał – mieszkaniec Gdyni,
czterdziestolatek, właściciel firmy komputerowej, posiadacz samochodu i
średniowysokiego salda na koncie w banku, rozwodnik – decyduje się na zakup
działki budowlanej na wsi, gdzie dwa lata wcześniej przenieśli się jego
przyjaciele. Wiejskie otoczenie – las, świeże powietrze, kwiaty, wzgórza -
sprzyja spacerom, szczególnie jeśli nie wzięło się kartki z adresem posesji
przyjaciół. Ale przecież na wsi wszyscy się znają, więc odnalezienie znajomych
nie powinno sprawić większego problemu. Pierwszą osobą, którą Michał spotyka,
jest samotnie mieszkająca w starej wiejskiej chatce kobieta o intrygującej
urodzie. Michał nie potrafi o niej zapomnieć i decyzja jak najszybszego
wybudowania domu staje się jego priorytetem.
Ada, niepozwalająca o sobie Michałowi
zapomnieć kobieta, sprowadziła się na wieś już jakiś czas temu. Żyjąc w zgodzie
z naturą, wśród ukochanych zwierząt, odnalazła spokój po przejściach, jakie
były jej udziałem. Co takiego ma w sobie, że wręcz hipnotyzuje Michała? Czy
tych dwoje ludzi zbliży się do siebie, zaprzyjaźni… a może połączy ich coś
więcej? Jaką rolę w ich życiu odegra dziewczynka z okładki? Zapraszam do
lektury tej urokliwej powieści – tam znajdziecie odpowiedź na te i wiele innych
pytań.
Dość długo po przeczytaniu Czarownicy zastanawiałam się, jaką metkę
mogłabym przypiąć do tej książki. Jaki jest jej motyw przewodni? Jakim jednym
słowem mogłabym ją określić? I doszłam do wniosku, że najtrafniejszą definicją
jest w przypadku tej powieści „książka o miłości”. Już widzę skrzywione miny
niektórych, którym takie określenie kojarzy się z tanim romansem. Ale nie w tym
wypadku!!! Czarownica z typowym, banalnym romansem nie ma nic
wspólnego. To książka o różnych
odcieniach i rodzajach miłości. Oczywiście mamy tu miłość między kobietą i mężczyzną – miłość spełnioną,
nieprzewidywalną, nie pozbawioną problemów i spięć, skazaną na kompromisy i
poświęcenia. Miłość między „kobietą po przejściach, a mężczyzną z
przeszłością”, która zjawia się niespodziewanie, niezależnie od wieku, statusu
społecznego czy charakteru. Miłość piękną, bo prawdziwą, realną,
niewyidealizowaną.
W związku kobiety i mężczyzny bardzo
często pojawia się dziecko, a tym samym miłość
między dorosłymi a dzieckiem. Nie zabrakło jej również w Czarownicy. Miłości nietypowej, bo do
dziecka nie-biologicznego, tylko małej, biednej, nad wiek rozwiniętej
dziewczynki, żyjącej jak dzikie zwierzątko i rozmawiającej jedynie ze
zwierzętami. Czy każdy jest w stanie pokochać takie dziecko, w którym nie
płynie ani jedna kropla naszej krwi? Dziecko z podejrzeniem autyzmu,
niemówiące, po traumatycznych przejściach? Czy łatwo jest wziąć na siebie
odpowiedzialność za wychowywanie takiego dziecka? Przecież wymaga ono
zdecydowanie więcej opieki i troski niż to radosne, wychowywane w
cieplarnianych warunkach, bezproblemowe, mające zwykłe, niczym nie zakłócone
dzieciństwo. A patrząc na to z perspektywy tej małej istotki, tak okrutnie
doświadczonej przez życie – czy będzie ona kiedyś w stanie pokochać swojego
opiekuna miłością czystą, bezgraniczną, ufną, taką jaką tylko dziecko potrafi?
Ale miłość to uczucie nie tylko między
ludźmi. Kochamy również otaczającą nas
przyrodę, życie zgodne z naturą i… a może przede wszystkim zwierzęta. Bo
czy może być coś przyjemniejszego i sprawiającego większą radość niż szum drzew
za oknem, zapach kwiatów w ogrodzie, pobliski las pachnący sosnowym i
świerkowym igliwiem, mruczący kot na kolanach, czy pies witający nas po
powrocie do domu merdającym ogonem i okazujący radość i przywiązanie całym
sobą.
Tak… miłość to zdecydowanie motyw
przewodni Czarownicy – miłość radosna, budująca, spełniona, ale
chwilami również ta bolesna, trudna, zmuszająca do kompromisów. Miłość,
która jest wszechobecna w życiu bohaterów powieści. A bohaterowie to nie byle
jakie postaci. Zdecydowanie są wielkim atutem naszej opowieści – wiarygodni,
ciekawie wykreowani, realni, zapadający w pamięć. I to nie tylko ci z
pierwszego planu – Michał, Ada, Małgosia, ale również prosta kobieta od jajek
ze wsi, matka Małgosi, czy przyjaciele Michała. Niby nie pojawiają się w
powieści na długo, czasem poznajemy ich tylko z opowieści innych osób, ale mimo
to nie pozwalają o sobie zapomnieć. Ich postawa, ich zachowanie, ich przeszłość
wywołuje w nas burzę emocji, całą gamę uczuć od sympatii, poprzez litość,
empatię, aż po pewną dozę wrogości i antypatii. Ale w ich otoczeniu czujemy się
jak wśród bliskich nam ludzi, jakbyśmy współuczestniczyli w ich życiu, a nie
byli jedynie obserwatorami z zewnątrz. Niejednokrotnie obserwowałam Adę zajętą
swoją pracą przy „produkcji” lalek, chodziłam z Michałem na długie spacery po
lesie wraz z szalejącymi obok psami, głaskałam koty bawiące się wokół domu w
ogrodzie pełnym kwiatów, ocierałam łzy z oczu Małgosi i tuliłam do serca to
dziecko pragnące normalnego dzieciństwa. Trzeba
być rzeczywiście „Czarownicą”, żeby aż w takim stopniu wciągnąć czytelnika
w perypetie swoich bohaterów, powodując jego całkowite zatracenie i utratę
poczucia czasu.
Czy to magia? Chyba w pewnym stopniu
tak. Bo przecież życie każdego człowieka obfituje w chwile magiczne, niezwykłe,
cudowne i Anna Klejzerowicz jest właśnie kreatorką jednego z takich momentów. Oczarowuje
nas swoim stylem, kreacją i realizmem bohaterów, opisami otaczającej ich
przyrody, wrażliwością i miłością do zwierząt, która wprost emanuje z każdej
kartki powieści. Ale z drugiej strony życie to nie tylko chwile radosne i
bajkowe – bardzo często z magią ma niewiele wspólnego. Nierzadko to pasmo
goryczy, smutku, bólu, rozpaczy i niesprawiedliwości. I właśnie te dwa bieguny
– magia natury i proza życia, tak
bardzo nas przyciągają do tej niezwykłej powieści. Dwa przeciwieństwa, które
składają się na egzystencję każdego człowieka, przeplatają się każdego dnia, z
jednej strony nastrajając optymistycznie, po to by za chwilę zetrzeć z twarzy
uśmiech i narysować na niej „podkówkę”.
Na uwagę zasługuje również język powieści – prosty, lekki, pozbawiony
niepotrzebnych ozdobników, a jednocześnie wtopiony niejako w rzeczywistość.
Dialogi są tak prawdziwe, że czujemy się jakby bohaterowie rozmawiali stojąc obok
nas. Zróżnicowanie tekstów wypowiadanych przez poszczególne postaci powoduje,
że od razu jesteśmy świadomi, kto mówi daną kwestię i nie musimy się nad tym
zastanawiać. Nie pomylimy przecież gwary kobiety od jajek z wypowiedziami „inteligenta
z miasta”, prostego języka młodej, wiejskiej, niewykształconej dziewczyny z
przemyśleniami zdolnego dziecka czy dorosłej, wrażliwej kobiety. Ciekawym
zabiegiem było również wprowadzenie pierwszoosobowej
narracji głównego bohatera, którym jest – co się dość rzadko we
współczesnych powieściach obyczajowych zdarza – mężczyzna. Duże brawa dla
Autorki za „odfeminizowanie” opowieści i przedstawienie całej historii z
perspektywy i oczami brzydszej płci.
Przy Czarownicy nie sposób się nudzić. Można ją przeczytać (a w zasadzie
pochłonąć, bo to określenie zdecydowanie lepiej pasuje) w parę godzin, co
uważam za jej jedyną wadę. Po prostu jest za krótka. Nie miałabym nic przeciwko
temu, gdyby podwoiła, a nawet potroiła swoją objętość. Chętnie bowiem
zagościłabym w świecie Czarownicy na
dłużej. Trzeba przyznać, że Ania Klejzerowicz potrafi zafascynować czytelnika i
pomysłowością fabuły, i magią opisów, i trudnymi tematami; potrafi poruszyć serca,
wzbudzić szereg emocji i doprowadzić do łez; potrafi w końcu zmusić do myślenia
i zastanowienia się, co jest w życiu ważne.
Do szybkiego czytania książki
przyłożyło również swoją rękę wydawnictwo. Duże litery, odpowiednia interlinia –
jakież to ważne, gdy zasiadamy do czytania książki po całym dniu pracy. Taki
wydawałoby się drobiazg, a jakże ułatwia nam realizację naszej pasji, jaką jest
czytanie zmęczonymi oczami książek. Gdybyż tylko wszystkie wydawnictwa chciały
o tym pamiętać.
No cóż…swoją przygodę z pisarstwem Anny
Klejzerowicz uważam za rozpoczętą. W kolejce już czeka Córka czarownicy , a w przyszłości mam nadzieję przeczytać resztę
Jej książek. A Wam pozostaje mi tylko polecić twórczość tej Pisarki, bo … cudze
chwalicie, swojego (bardzo często) nie znacie, a twórczość Ani poznać
powinniście !!! Polecam z całego serca !
Książka o różnych odcieniach miłości? W tym nie ma nic banalnego:)
OdpowiedzUsuńŚwietna i wyczerpująca recenzja.
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka u mnie na półce cierpliwie. Może się wreszcie doczeka skoro tak zachęcasz.....
Czytałam List z powstania tej autorki i nie była to jakaś porywająca lektura, ale dość miło ją wspominam:)
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja! Ja również rozpoczęłam znajomość z Anią od "Czarownicy" i kolejno następne części. To magia. "Magia natury i proza życia" :) Anna Klejzerowicz uczy nas, jak pozostać w zgodzie z samym sobą, jak czerpać radość z tych okruszków. A jej kryminały to niezwykłe opowieści, z tłem historycznym, z elementami sztuki, wartościami, które nie pozwalają zapomnieć. Anna Klejzerowicz to nasza Pisarka Orkiestra, to Dobro Narodowe :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam, muszę w końcu poznać prozę tej autorki.
OdpowiedzUsuńAleż ja się cieszę, że przeczytałam Twoją recenzję. Uwielbiam powieści grozy, jednak wciąż krążę wokół zagranicznych nazwisk. Chciałabym poznać dzieła rodzimych pisarzy.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że na początek wybrałaś właśnie tę powieść. To spojrzenie jest takie magnetyczne.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Faktycznie wiele osób, jak słyszy, że dana książka jest o miłości, to uważa, że to romans i natychmiast ją skreśla, a nic bardziej mylnego. Miłość ma tyle odcieni i w sumie świetnie wkomponowuje się niemal w każdą historię. Chętnie poznam tę historię.
OdpowiedzUsuńCzuję się skutecznie zachęcona :)
OdpowiedzUsuńNic jeszcze tej autorki nie czytałam, ale również mam w planach poznanie jej twórczości :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji czytać żadnej z książek Pani Klejzerowicz. Zachęcająca recenzja :)
OdpowiedzUsuń