wtorek, 23 czerwca 2015

# 258. "Króliki Pana Boga" - Grzegorz Kozera



„Króliki Pana Boga”– Grzegorz Kozera
 <recenzja,61, 11/2015>



Wydawnictwo: Dobra Literatura
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka
Ilość stron: 255
ISBN: 978-83-64184-17-8
Półka: posiadam
Moja ocena: 10/10

Przeczytana:  7 maja 2015




Ile jest w stanie wytrzymać człowiek? Czy ludzie, którzy przeżyli piekło wojny byli od nas silniejsi fizycznie i psychicznie? Czy człowiek, żeby żyć, jest gotów na wszystko?
Adam, Honza i Halina – trzy ludzkie istnienia, które przetrwały wojnę uznaną za najokrutniejszą w dziejach historii. Wreszcie koniec… wreszcie kapitulacja Niemiec… wreszcie radość, lepszy świat, życie… czy na pewno?
Wbrew stereotypom drzemiącym nadal w społeczeństwie 9 maja 1945 roku nie dla wszystkich stanowił początek lepszego, powojennego życia. Niestety o tym etapie w dziejach Polski wiemy bardzo niewiele. W szkołach nie uczą,  jak wyglądała codzienność ludzi, którzy po wyzwoleniu obozów lub zakończeniu pracy przymusowej u niemieckich bauerów musieli zdobyć się na kolejny wysiłek i wrócić do Polski, niby wyzwolonej, ale jakże innej od tej, którą znali sprzed wojny. Jak wyglądała ich droga? O tym opowie nam w sposób niezwykle przejmujący i prawdziwy Grzegorz Kozera w swojej najnowszej książce Króliki Pana Boga.

Grzegorz Kozera jest jednym z bardziej znanych współczesnych polskich prozaików. Jego twórczość zapada w pamięć czytelników i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Berlin, późne lato (2013), do której Króliki … nawiązują, Droga do Tarvisio (2012), Co się zdarzyło w Hotelu Gold (2014) i Biały Kafka (2014 – wznowienie debiutanckiej powieści) – to Jego powieści, z których dwie ostatnie udało mi się poznać. Wszystkie poruszające ważne i trudne tematy, wszystkie pisane łatwym, prostym językiem, wszystkie pozostające w naszej duszy na bardzo długo. A jak na ich tle wyglądają Króliki Pana Boga ?
Adam, młody Kielczanin, trafił w czasie wojny na przymusowe roboty do niemieckiego chłopa Stolza. Na pewno nie miał tam żadnych luksusów, ale po ciężkiej, całodziennej pracy zawsze otrzymał miskę strawy. Jego plecy dość często spotykały się z batem trzymanym przez ciężką rękę Stolza, ale jego organizm nie był aż tak wyniszczony jak ludzi, którzy wojnę spędzili w obozach i przeżyli ich piekło.
Po ucieczce od Stolza w ostatnich dniach wojny i skierowaniu się w stronę Polski, Adam spotkał Honzę. A właściwie znalazł wśród leżących wokół ciał odzianych w pasiaste ubrania. Honza żył, nie był ranny, ale wycieńczony do tego stopnia, że nie miał siły sam iść. Honza był jedenastoletnim dzieckiem, bezradnym, potrzebującym pomocy, chorym, a przy tym już bardzo doświadczonym przez okrutny los. Urodził się w Cieszynie jako syn czeskiego Żyda i Polki. Razem z ojcem trafił do obozu, gdzie ojca wkrótce spalono w piecu krematoryjnym. Honza jakimś cudem przeżył. Czy Adam mógł zostawić to dziecko na pastwę losu?
I jeszcze jedna bohaterka naszej powieści. Halina – więźniarka obozu dla kobiet, wyzwolonego przez Amerykanów. Przestraszona, wycofana, ukrywająca straszną tajemnicę.
Los połączy tych troje. Razem będą usiłowali wrócić do Polski. Przez Cieszyn, bo Adam obiecał Honzie, że go zawiezie do matki, która być może przeżyła wojnę. Czy uda im się pokonać trudy tej drogi?
 
Wszystko wydaje się takie proste. Wojna zakończona, można świętować, można wracać do wyzwolonego kraju. Ale czy wyzwoliciele zdają sobie sprawę z cierpień, które stały się udziałem wyzwolonej ludności? Ileż upodleń, strachu i bólu musieli przeżyć w czasie swojej obozowej historii. Czy to wszystko pozwoli im na pozostanie człowiekiem? Czy jakieś cechy człowieczeństwa jeszcze w nich drzemią? A może tragiczne losy pozbawiły ich ludzkich odruchów i teraz jedyną ich myślą jest chęć przetrwania, nie poddania się, dążenia „po trupach” do celu?
Trudno odpowiedzieć na te pytania, bo zapewne odpowiedzi znajdzie się tyle, ile istnień ludzkich. Każdy ma swoją teorię, każdy w inny sposób przeżywa swój los, każdy inaczej go ocenia, każdy ma inny system wytrzymałościowy. Szczególnie my, pokolenie powojenne nie znajdziemy żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi na te pytania, nie jesteśmy w stanie wczuć się w odczucia ludzi, którzy na własnej skórze przeżyli okrucieństwa tej wojny i okresu tuż po. Nie nam oceniać ich działania, zachowania, myśli…
Ale na pewno możemy zagłębić się w lekturę Królików Pana Boga i postarać się zrozumieć ogrom bólu i cierpienia, które płyną do nas z każdej karty tej niezwykłej książki. I nie jest to tylko ból fizyczny, bo ciało ludzkie jest w stanie wytrzymać bardzo wiele. Dowiodła tego cała trójka bohaterów, którzy wytrzymali piekło obozu, totalnego upodlenia, warunków niegodnych ludzi, poniżania, bicia, katorżniczej pracy ponad siły, głodu i braku jakiejkolwiek opieki medycznej. Zmęczenie, osłabienie, choroby, wycieńczenie nie pokonały ich. Zdecydowanie gorszy był ból i cierpienie psychiczne. Gorsze, bo to ono odbierało niejednokrotnie chęć do życia. To ono powodowało, że znikała w człowieku istota człowieczeństwa, przestawało być ważne czyjeś życie, a cel zaczynał uświęcać środki. Za jakikolwiek środek lokomocji przybliżający choć o parę kilometrów upragniony dom, człowiek był skłonny podeptać słabszego, odepchnąć go, wypchnąć z pociągu. Za kromkę chleba, łyżkę kaszy, szczyptę soli czy plasterek ogórka mógł nawet zabić. Przestało być ważne, czy po drugiej stronie stoi rodak czy wróg, czy okradasz dziecko, kobietę czy starca. Do tego dochodził paraliżujący strach, jak zachowa się armia sowieckich wyzwolicieli, bo przecież tereny przez nich opanowane znajdowały się na trasie każdego powracającego Polaka. Teraz już wiemy, że przyjaźń polsko-radziecka tak często opiewana w socjalistycznych produkcjach serialowo-filmowych była tylko mitem. Wyzwoliciele okazywali się niewiele lepsi od dotychczasowych ciemiężycieli. Czy droga do domu, do przysłowiowego raju musiała prowadzić przez golgotę? Jak w takiej sytuacji zachować godność ludzką i jakiekolwiek poczucie wartości?
Na tle tego ogromu zła, cierpienia i krzywdy pojawia się jednak mała iskierka nadziei, że są mimo wszystko ludzie, którzy tymi ludźmi nie przestali być. Ludzie, którzy mimo całkowicie niesprzyjających okoliczności, potrafią wzbudzić w sobie odruch współczucia, litości, empatii. Ludzie, którzy wbrew wszystkiemu i wszystkim, będą nieść pomoc potrzebującemu, słabszemu, choremu, narażając się samemu na nieprzyjemności, niebezpieczeństwa, a nawet utratę życia. Taki jest Adam, który do końca opiekuje się Honzą i Haliną; taki jest Stan Ostrowski, który udostępnia bezprawnie samochód powracającym Polakom, dostarcza żywność i leki; taki jest Paweł, który naraża swoje życie w obronie Honzy. To tylko przykłady i choć tych ludzi jest niewielu, to jednak właśnie oni pozwalają mieć nadzieję, że ten świat nie jest do końca zły, że można liczyć na drugiego człowieka, że nie wszyscy ulegli totalnej znieczulicy, bezduszności i bezwzględności. 
Zastanawiające jest to, że o tak trudnych i złożonych problemach można było napisać lekkim, przystępnym, trafiającym do każdego językiem. Książkę bowiem czyta się bardzo szybko, nie wyczuwa się żadnych dłużyzn i moralitetów, zbędnych ocen czy pouczeń. I choć trudno zaliczyć Króliki Pana Boga do łatwych powieści, to wspaniały warsztat pisarski Grzegorza Kozery sprawia, że od powieści trudno się oderwać. Siadasz, zaczynasz czytać i przepadasz na parę godzin. Czujesz się częścią tego bezosobowego tłumu, wybierasz tak jak on między dobrem a złem, między potępieniem a zbawieniem. Tak jak on odczuwasz cierpienia, ból, klęskę ideałów i zastanawiasz się, czy jesteś w stanie jeszcze się odrodzić, zmyć z siebie ten ogrom niesprawiedliwości i żyć dalej… już normalnie. Te myśli pozostają w tobie jeszcze długo po zamknięciu książki, po jej zakończeniu, po przeczytaniu ostatniej strony. Nie sposób przejść koło niej obojętnie, nie sposób przestać o niej myśleć.
Ta książka, wypełniona tak wielkim ładunkiem emocjonalnym, wzruszy każdego, udowodni jak wielkim okrucieństwem jest wojna, jak wielkie spustoszenie pozostawia po sobie. I nie chodzi tu tylko o tych, co zginęli, choć ofiar ludzkich pochłonęła miliony… chodzi tu również o tych, co przeżyli, bo ich psychika, ich dusza doznała wielkiej, nieuleczalnej krzywdy. Czy można z tym żyć dalej? Czy człowiek potrafi zapomnieć, a przynajmniej nie myśleć?
Króliki Pana Boga to książka wybitna; książka, którą każdy Polak powinien przeczytać. To powieść z najwyższej półki zarówno  ze względu na trudną fabułę, jak i wspaniały kunszt pisarski Autora. To książka bolesna, ale również niosąca nadzieję; książka przy której łzy lecą z oczu niepohamowanym strumieniem. To w końcu wspaniała, prawdziwa lekcja historii - tych okrutnych, a jakże mało znanych czasów, gdzie dominował głód, gwałt, bezprawie. Poznajmy ją, bo nie wolno nam o niej zapomnieć!!!


Za możliwość przeczytania tej książki bardzo dziękuję wydawnictwu Dobra Literatura



a Panu Grzegorzowi gratuluję zajęcia II miejsca w konkursie „Książka maja 2015”



Recenzja publikowana również:

11 komentarzy:

  1. Już sama Twoja recenzja chwyta za serce, na pewno sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż, muszę przyznać, że na takie pozycje, potrzebuję się odpowiednio nastroić, bo ja strasznie przeżywam książki i filmy dotyczące wojny, obozów, nieszczęścia ludzkiego. A tu dodatkowo jednym z bohaterów jest jedenastoletnie dziecko. Ale liczę, że odnajdę w niej tą iskierkę nadziei, o której piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie mało kto opisuje życie po wojnie a przecież ludzie zostali z piętnem okrucieństwa... Po książkę sięgnę chętnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z chęcią zapoznam się z tą powieścią :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię. Ale na pewno przeczytam. Bo to Grzegorz Kozera :-) Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkę mam i zbieram siły psychiczne, żeby ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna okładka skoro tak wysoko ją oceniłaś, to nie mogę sobie jej opuścić :3

    http://skazani-na-ksiazki.blogspot.com/2015/06/rebelian-marie-lu.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno przeczytam, mam ją w planach koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przekonuje mnie wysoka ocena ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Po tak pochlebnej recenzji nie pozostaje mi nic innego jak przeczytać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna recenzja, wzruszająca, wypełniona emocjami. Zapisuję tytuł książki obowiazkowo.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.