poniedziałek, 13 lipca 2015

# 269. "Białe róże dla Matyldy" - Magdalena Zimniak



„Białe róże dla Matyldy”– Magdalena Zimniak <recenzja,63 – 13/2015>



Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2014
Oprawa: miękka
Ilość stron: 297
ISBN: 978-83-63742-14-0
Półka: z biblioteki
Moja ocena: 10/10

Przeczytana:  05 lipca 2015






Spójrzcie na okładkę tej powieści. Śliczna, prawda? Delikatny, pastelowy róż w połączeniu z rysunkiem białych róż na dole i kawałkiem twarzy pięknej kobiety. I do tego ten tytuł. Białe róże dla Matyldy. Te dwa elementy sugerują i to dość dosadnie, że mamy do czynienia z lekką, łatwą i przyjemną książką o miłości. Przywodzą na myśl białą, ślubną suknię z wiązanką białych róż, imprezę weselną, przygodę miłosną – być może nie pozbawioną przeszkód, przeciwności, zawirowań, ale zakończoną happy endem. I już widzę jak sporo osób odwraca się z niesmakiem i myśli „kolejny, banalny romans”. Ja sama, choć od romansów nie stronię, dość długo zastanawiałam się, czy sięgnąć po tę książkę, ale na szczęście zrobiłam to. Na szczęście! Bo nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile bym straciła.
Nastawiając się na romans, otrzymałam… thriller psychologiczny i do tego jeden z lepszych, jakie udało mi się do tej pory przeczytać. Oczywiście – są tam elementy romansu, powieści obyczajowej, kryminału, ale dominuje thriller i to w najdoskonalszej postaci. Pełne zaskoczenie, ale miło jest wyjąć z różowego pudełka czekoladki z wybuchowym nadzieniem. 
 

Autorką tej niespodzianki jest Magdalena Zimniak, pisarka pochodząca z Warszawy, mająca na swoim koncie już pięć tytułów – Szlak, Willa, Pokój Marty, Jezioro cierni i Białe róże dla Matyldy. Za Jezioro cierni otrzymała nagrodę czytelniczek w kategorii „Pióro” (za najbardziej poruszającą powieść) na Festiwalu Literatury Kobiecej 2014.  Z wykształcenia jest anglistką, prowadzi w Warszawie swoją szkołę językową.

Beata Tyszkiewicz z domu Gregorczuk właśnie straciła w wypadku samochodowym rodziców. Z bliskiej rodziny pozostała jej tylko ciotka Matylda, młodsza siostra matki i mąż Konrad. Na pogrzebie dopadły ją kolejne nieszczęścia – ciotka po zasłabnięciu trafiła do szpitala, a wypadek rodziców okazał się nieprzypadkowy. Po policyjnych oględzinach samochodu stwierdzono, że ktoś celowo uszkodził przewód hamulcowy i tym samym przyczynił się do śmierci państwa Gregorczuków. Beata, niedowierzając umiejętnościom policji, postanawia rozpocząć śledztwo na własną rękę. Już same początki są dość interesujące, bo okazuje się, że nasza bohaterka wcale nie jest jedynaczką. Żeby było ciekawiej, Beata karmiąc koty na prośbę Matyldy, trafia w jej domu na pamiętniki ciotki, które mimo początkowych oporów zaczyna czytać. I wtedy w jej oczach pojawia się groza, niedowierzanie, złość i pytanie „dlaczego”. Co takiego wydarzyło się w życiu Matyldy i jakie były tego przyczyny? Dlaczego zginęli rodzice Beaty i kto ich zabił? Kim tak naprawdę jest Beata? Czy osoby, które ją otaczają, są rzeczywiście jej przyjaciółmi, czy nic nie jest takie, na jakie wygląda? Dużo można by zadać jeszcze tych pytań. Kolejne rodzą się z każdą przeczytaną stroną tej fascynującej powieści. I na wszystkie znajdziemy odpowiedź w Białych różach dla Matyldy.

Książka, od której nie sposób się oderwać, dopóki nie pozna się prawdy 

Jakże to zdanie jest prawdziwe. Napisała je Aleksandra Tyl, koleżanka „po piórze” Magdaleny Zimniak, dając swoją rekomendację na okładce powieści. I choć rekomendacje często bywają przesadzone – to nie w tym wypadku. Ta powieść rzeczywiście wciąga i pochłania od pierwszej strony i nie pozwala od siebie odejść do samego końca, do chwili wyjaśnienia całej zagadki. Czyta się ją z wypiekami na twarzy, z głośno i szybko bijącym sercem, z niepokojem w duszy i wielkim niedowierzaniem. I nie dlatego, że jest nieprawdopodobna, wymyślona, nierealna. Nasze niedowierzanie wynika z faktu, że trudno przyjąć do wiadomości, iż istnieją choroby psychiczne mogące doprowadzić do takich działań, jak te przedstawione w powieści. Osoba, która do tej chwili nigdy się z tym schorzeniem nie spotkała, nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie całej grozy sytuacji. I choć zdajemy sobie sprawę, że powieść jest fikcją literacką, to przenika nas ból, rozpacz, chłód w sercu, bezsilność, wręcz fizyczne cierpienie, a w oczach pojawiają się łzy. Bo przecież tak naprawdę to wszystko mogło się zdarzyć. I choć fabuła powieści jest tylko wytworem wyobraźni Autorki, to jednak… wszystko brzmi tak prawdziwie, realistycznie, autentycznie.
Jakże często psychika nastolatków, czy osób dorosłych skażona jest traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Jakże często działania dorosłych, także rodziców, na pograniczu czynów psychopatycznych doprowadzają do tragedii. Jakże często pozostawiają na psychice młodego człowieka niezatarty ślad, mający duży wpływ na jego dalsze życie. Oczywiście wiele osób potrafi się z tego wyzwolić i żyć w udanych związkach, stworzyć zdrową rodzinę, ale niestety nie wszyscy…
Nie poradziła sobie z tym problemem bohaterka naszej powieści, a my czytając historię jej życia nie wiemy, jak ją ocenić. Czy tej kobiecie należy się współczucie i litość, czy może zasłużyła na karę i to bardzo dotkliwą? A może … samo życie wystarczająco ją ukarało?
Historia Beaty i Matyldy jest nad wyraz bolesna, niszczy nie tylko nasze bohaterki, powodując zwątpienie we wszystkie dotychczasowe prawdy, niszczy również naszą psychikę. Po zakończeniu książki długo nie można otrząsnąć się ze wszystkich targających nami emocji, przestać myśleć, oderwać się od wydarzeń w niej przedstawionych. Chciałoby się jednoznacznie ocenić działania bohaterów, a jednocześnie nie do końca jest to możliwe. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że trudno nazwać mordercą kogoś, kto wcześniej został zamordowany, kogoś, kto najpierw stał się ofiarą. Tylko, czy to zmniejsza ogrom tragedii?

Magdalena Zimniak w sposób perfekcyjny przedstawia nam stany psychiczne swoich bohaterów, wnikając w głąb ich duszy i mózgu. I choć tak naprawdę koncentrujemy się głównie na przeżyciach dwóch głównych postaci, to kreacja innych jest również godna podziwu. Rzadko w dzisiejszej literaturze odnajdujemy taką wielowymiarowość i indywidualność bohaterów. Nieczęsto również zdarza się, że jesteśmy w stanie wejść niejako w ich głąb i razem z nimi odczuwać wszystkie okrucieństwa losu. 

Na pewno pomaga nam w tym przemyślana w najdrobniejszych szczegółach konstrukcja powieści i sposób narracji. Wydarzenia poznajemy z narracji pierwszoosobowej – o swoich przeżyciach opowiada nam sama Matylda w swoich pamiętnikach, a także Beata relacjonując zdarzenia z teraźniejszości, ale również od czasu do czasu włącza się narrator trzecioosobowy, obserwator zdarzeń z przeszłości. Dzięki takiej konstrukcji fabuła powieści łączy w sposób genialny teraźniejszość z przeszłością, opisując dzieciństwo i młodość Matyldy oraz Anki, matki Beaty, pozwalając zrozumieć nam (a może tylko przyjąć do wiadomości) ich późniejsze zachowania i wszystko to zintegrować z wydarzeniami współczesnymi.

Uwagę należałoby również zwrócić na świetny język bohaterów powieści – zindywidualizowany, dopasowany do statusu społecznego i wieku postaci. Choćby na przykładzie Matyldy zauważamy różnicę między egzaltowanym językiem nastolatki a sformułowaniami używanymi przez dojrzałą kobietę. Dialogi są bardzo naturalne, bez grama sztuczności i efekciarstwa. Pisarka dysponuje bardzo dobrym piórem, poprawnym gramatycznie, pozbawionym patosu i zmanierowania. 

Białe róże dla Matyldy to powieść, którą można zaliczyć do literatury kobiecej. Ale nie ma ona nic wspólnego ze stereotypem tego gatunku. Daleko jej do banału, do oczywistości, do monotonii, którymi tak często charakteryzują się typowe przedstawicielki powieści przeznaczonych dla „gospodyń domowych”. To literatura kobieca, ale z wyższej półki, ambitna, z zaskakującą i spójną fabułą, licznymi niespodziewanymi zwrotami akcji, nieoczekiwanym zakończeniem. To wspaniała powieść psychologiczna, odsłaniająca tajniki ludzkiej duszy, ludzkiego serca i ludzkiego mózgu. To książka, której nie sposób odłożyć, a nawet jeśli proza życia codziennego zmusza nas do przerwy w poznawaniu jej treści, to i tak cały czas nasze myśli pozostają przy Beacie, Matyldzie i ich losach. 


Białe róże dla Matyldy to książka wstrząsająca, o której trudno zapomnieć. Dla miłośników prozy Magdaleny Zimniak być może nie jest zaskoczeniem fakt, że wśród całego natłoku współczesnej powieści kobiecej na polskim rynku wydawniczym spotykamy taką „perełkę”. Ja, która z prozą Pisarki mam do czynienia po raz pierwszy, jestem bardzo usatysfakcjonowana i wiem, że dołożę wszelkich starań, żeby „zdobyć” i przeczytać pozostałe Jej utwory. I jestem pewna, że jeśli są choć w połowie tak dobre jak Białe róże dla Matyldy, to mogę brać w ciemno.

Polecam, polecam, polecam !!! A komu? A wszystkim. Bo mimo, że literatura kobieca, to spodoba się każdemu prawdziwemu mężczyźnie. Bo znajdzie w niej na pewno coś ciekawego i zwolennik thrillerów, i romansów, i kryminału. Bo wyzwala nieprawdopodobne wręcz emocje. Bo wzrusza, skłania do przemyśleń, wkurza, a przede wszystkim nie pozwala o sobie zapomnieć. 

We mnie Pani Magdalena zyskała kolejną fankę. Kto następny?



Recenzja publikowana również:


10 komentarzy:

  1. Świetna recenzja! Ja co prawda dopiero jestemdopiero na początku tej historii ale z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń. A wiem od mojej Mamy, która już jest po lekturze, że warto. Dziękuję za rekomendację i polecam dorobek Pani Magdaleny, jestem bowiem pewna, że pozostałe powieści zainteresują Cię równie mocno, jak "Białe róże..." Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ wyczerpująca recenzja, w takim razie będę pewnie następną fanką:) Lubię książki, od których nie można się oderwać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz słyszę o tej autorce, a uwielbiam thrillery psychologiczne, zwłaszcza te dobre i z wątkami romansu. Dopisuję do listy książek do przeczytania. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka faktycznie piękna i jeśli wnętrze tak samo cudne, to ja wybieram się na łowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę... zaskoczyłaś mnie. Książka zdecydowanie nie wygląda na thriller i dobrze wiedzieć, że jednak ma szansę mi się spodobać!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka zbiera same dobre recenzje:) muszę ją poznać:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna recenzja. Lubię takie psychologiczne książki, pełne emocji, które zmuszają do przemyśleń i nie pozwalają jednoznacznie ocenić bohaterów. Lektura dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rewelacyjna, mocna powieść, która wgryza się w psychikę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem fanką Magdaleny Zimniak od chwili, kiedy przeczytałam "Pokój Marty"-okładka również zwodnicza-dziewczyna przed lustrem... Dlatego teraz wiedziałam na pewno, że za woalem, za mgiełką, kryje się mocna rzecz. Zachęcam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro książkę tak polecasz to bardzo chętnie po nią sięgnę, mnie raczej też by się spodobała ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.