„Białe
róże
dla Matyldy”– Magdalena Zimniak <recenzja,63 – 13/2015>
Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2014
Oprawa: miękka
Ilość stron: 297
ISBN: 978-83-63742-14-0
Rok wydania: 2014
Oprawa: miękka
Ilość stron: 297
ISBN: 978-83-63742-14-0
Półka: z biblioteki
Moja ocena: 10/10
Przeczytana: 05 lipca 2015
Spójrzcie na okładkę tej
powieści. Śliczna, prawda? Delikatny, pastelowy róż w połączeniu z rysunkiem
białych róż na dole i kawałkiem twarzy pięknej kobiety. I do tego ten tytuł. Białe róże dla Matyldy. Te dwa elementy
sugerują i to dość dosadnie, że mamy do czynienia z lekką, łatwą i przyjemną
książką o miłości. Przywodzą na myśl białą, ślubną suknię z wiązanką białych
róż, imprezę weselną, przygodę miłosną – być może nie pozbawioną przeszkód,
przeciwności, zawirowań, ale zakończoną happy endem. I już widzę jak sporo osób
odwraca się z niesmakiem i myśli „kolejny, banalny romans”. Ja sama, choć od
romansów nie stronię, dość długo zastanawiałam się, czy sięgnąć po tę książkę,
ale na szczęście zrobiłam to. Na szczęście! Bo nawet nie zdajecie sobie sprawy,
ile bym straciła.
Nastawiając się na
romans, otrzymałam… thriller psychologiczny i do tego jeden z lepszych, jakie
udało mi się do tej pory przeczytać. Oczywiście – są tam elementy romansu,
powieści obyczajowej, kryminału, ale dominuje thriller i to w najdoskonalszej
postaci. Pełne zaskoczenie, ale miło jest wyjąć z różowego pudełka czekoladki z
wybuchowym nadzieniem.
Autorką tej niespodzianki
jest Magdalena Zimniak, pisarka pochodząca z Warszawy, mająca na swoim koncie
już pięć tytułów – Szlak, Willa, Pokój
Marty, Jezioro cierni i Białe róże
dla Matyldy. Za Jezioro cierni otrzymała
nagrodę czytelniczek w kategorii „Pióro” (za najbardziej poruszającą powieść)
na Festiwalu Literatury Kobiecej 2014. Z
wykształcenia jest anglistką, prowadzi w Warszawie swoją szkołę językową.
Beata Tyszkiewicz z domu
Gregorczuk właśnie straciła w wypadku samochodowym rodziców. Z bliskiej rodziny
pozostała jej tylko ciotka Matylda, młodsza siostra matki i mąż Konrad. Na
pogrzebie dopadły ją kolejne nieszczęścia – ciotka po zasłabnięciu trafiła do
szpitala, a wypadek rodziców okazał się nieprzypadkowy. Po policyjnych
oględzinach samochodu stwierdzono, że ktoś celowo uszkodził przewód hamulcowy i
tym samym przyczynił się do śmierci państwa Gregorczuków. Beata, niedowierzając
umiejętnościom policji, postanawia rozpocząć śledztwo na własną rękę. Już same
początki są dość interesujące, bo okazuje się, że nasza bohaterka wcale nie
jest jedynaczką. Żeby było ciekawiej, Beata karmiąc koty na prośbę Matyldy,
trafia w jej domu na pamiętniki ciotki, które mimo początkowych oporów zaczyna
czytać. I wtedy w jej oczach pojawia się groza, niedowierzanie, złość i pytanie
„dlaczego”. Co takiego wydarzyło się w życiu Matyldy i jakie były tego
przyczyny? Dlaczego zginęli rodzice Beaty i kto ich zabił? Kim tak naprawdę jest
Beata? Czy osoby, które ją otaczają, są rzeczywiście jej przyjaciółmi, czy nic
nie jest takie, na jakie wygląda? Dużo można by zadać jeszcze tych pytań.
Kolejne rodzą się z każdą przeczytaną stroną tej fascynującej powieści. I na
wszystkie znajdziemy odpowiedź w Białych
różach dla Matyldy.
Książka, od której
nie sposób się oderwać, dopóki nie pozna się prawdy
Jakże to zdanie jest
prawdziwe. Napisała je Aleksandra Tyl, koleżanka „po piórze” Magdaleny Zimniak,
dając swoją rekomendację na okładce powieści. I choć rekomendacje często bywają
przesadzone – to nie w tym wypadku. Ta powieść rzeczywiście wciąga i pochłania
od pierwszej strony i nie pozwala od siebie odejść do samego końca, do chwili
wyjaśnienia całej zagadki. Czyta się ją z wypiekami na twarzy, z głośno i
szybko bijącym sercem, z niepokojem w duszy i wielkim niedowierzaniem. I nie
dlatego, że jest nieprawdopodobna, wymyślona, nierealna. Nasze niedowierzanie
wynika z faktu, że trudno przyjąć do wiadomości, iż istnieją choroby psychiczne
mogące doprowadzić do takich działań, jak te przedstawione w powieści. Osoba,
która do tej chwili nigdy się z tym schorzeniem nie spotkała, nie jest w stanie
nawet wyobrazić sobie całej grozy sytuacji. I choć zdajemy sobie sprawę, że
powieść jest fikcją literacką, to przenika nas ból, rozpacz, chłód w sercu,
bezsilność, wręcz fizyczne cierpienie, a w oczach pojawiają się łzy. Bo
przecież tak naprawdę to wszystko mogło się zdarzyć. I choć fabuła powieści
jest tylko wytworem wyobraźni Autorki, to jednak… wszystko brzmi tak
prawdziwie, realistycznie, autentycznie.
Jakże często psychika nastolatków,
czy osób dorosłych skażona jest traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Jakże
często działania dorosłych, także rodziców, na pograniczu czynów
psychopatycznych doprowadzają do tragedii. Jakże często pozostawiają na
psychice młodego człowieka niezatarty ślad, mający duży wpływ na jego dalsze
życie. Oczywiście wiele osób potrafi się z tego wyzwolić i żyć w udanych
związkach, stworzyć zdrową rodzinę, ale niestety nie wszyscy…
Nie poradziła sobie z tym
problemem bohaterka naszej powieści, a my czytając historię jej życia nie
wiemy, jak ją ocenić. Czy tej kobiecie należy się współczucie i litość, czy
może zasłużyła na karę i to bardzo dotkliwą? A może … samo życie wystarczająco
ją ukarało?
Historia Beaty i Matyldy
jest nad wyraz bolesna, niszczy nie tylko nasze bohaterki, powodując zwątpienie
we wszystkie dotychczasowe prawdy, niszczy również naszą psychikę. Po
zakończeniu książki długo nie można otrząsnąć się ze wszystkich targających nami
emocji, przestać myśleć, oderwać się od wydarzeń w niej przedstawionych.
Chciałoby się jednoznacznie ocenić działania bohaterów, a jednocześnie nie do
końca jest to możliwe. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że trudno nazwać
mordercą kogoś, kto wcześniej został zamordowany, kogoś, kto najpierw stał się
ofiarą. Tylko, czy to zmniejsza ogrom tragedii?
Magdalena Zimniak w
sposób perfekcyjny przedstawia nam stany psychiczne swoich bohaterów, wnikając
w głąb ich duszy i mózgu. I choć tak naprawdę koncentrujemy się głównie na
przeżyciach dwóch głównych postaci, to kreacja innych jest również godna
podziwu. Rzadko w dzisiejszej literaturze odnajdujemy taką wielowymiarowość i
indywidualność bohaterów. Nieczęsto również zdarza się, że jesteśmy w stanie
wejść niejako w ich głąb i razem z nimi odczuwać wszystkie okrucieństwa losu.
Na pewno pomaga nam w tym
przemyślana w najdrobniejszych szczegółach konstrukcja powieści i sposób
narracji. Wydarzenia poznajemy z narracji pierwszoosobowej – o swoich
przeżyciach opowiada nam sama Matylda w swoich pamiętnikach, a także Beata
relacjonując zdarzenia z teraźniejszości, ale również od czasu do czasu włącza
się narrator trzecioosobowy, obserwator zdarzeń z przeszłości. Dzięki takiej
konstrukcji fabuła powieści łączy w sposób genialny teraźniejszość z
przeszłością, opisując dzieciństwo i młodość Matyldy oraz Anki, matki Beaty,
pozwalając zrozumieć nam (a może tylko przyjąć do wiadomości) ich późniejsze
zachowania i wszystko to zintegrować z wydarzeniami współczesnymi.
Uwagę należałoby również
zwrócić na świetny język bohaterów powieści – zindywidualizowany, dopasowany do statusu
społecznego i wieku postaci. Choćby na przykładzie Matyldy zauważamy różnicę
między egzaltowanym językiem nastolatki a sformułowaniami używanymi przez
dojrzałą kobietę. Dialogi są bardzo naturalne, bez grama sztuczności i
efekciarstwa. Pisarka dysponuje bardzo dobrym piórem, poprawnym gramatycznie,
pozbawionym patosu i zmanierowania.
Białe róże dla Matyldy to powieść, którą można zaliczyć do
literatury kobiecej. Ale nie ma ona nic wspólnego ze stereotypem tego gatunku.
Daleko jej do banału, do oczywistości, do monotonii, którymi tak często
charakteryzują się typowe przedstawicielki powieści przeznaczonych dla
„gospodyń domowych”. To literatura kobieca, ale z wyższej półki, ambitna, z
zaskakującą i spójną fabułą, licznymi niespodziewanymi zwrotami akcji,
nieoczekiwanym zakończeniem. To wspaniała powieść psychologiczna, odsłaniająca
tajniki ludzkiej duszy, ludzkiego serca i ludzkiego mózgu. To książka, której
nie sposób odłożyć, a nawet jeśli proza życia codziennego zmusza nas do przerwy
w poznawaniu jej treści, to i tak cały czas nasze myśli pozostają przy Beacie,
Matyldzie i ich losach.
Białe róże dla Matyldy to książka wstrząsająca, o której
trudno zapomnieć. Dla miłośników prozy Magdaleny Zimniak być może nie jest
zaskoczeniem fakt, że wśród całego natłoku współczesnej powieści kobiecej na
polskim rynku wydawniczym spotykamy taką „perełkę”. Ja, która z prozą Pisarki
mam do czynienia po raz pierwszy, jestem bardzo usatysfakcjonowana i wiem, że
dołożę wszelkich starań, żeby „zdobyć” i przeczytać pozostałe Jej utwory. I
jestem pewna, że jeśli są choć w połowie tak dobre jak Białe róże dla Matyldy, to mogę brać w ciemno.
Polecam, polecam, polecam
!!! A komu? A wszystkim. Bo mimo, że literatura kobieca, to spodoba się każdemu
prawdziwemu mężczyźnie. Bo znajdzie w niej na pewno coś ciekawego i zwolennik
thrillerów, i romansów, i kryminału. Bo wyzwala nieprawdopodobne wręcz emocje.
Bo wzrusza, skłania do przemyśleń, wkurza, a przede wszystkim nie pozwala o
sobie zapomnieć.
We mnie Pani Magdalena
zyskała kolejną fankę. Kto następny?
Recenzja publikowana
również:
- granice
Świetna recenzja! Ja co prawda dopiero jestemdopiero na początku tej historii ale z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń. A wiem od mojej Mamy, która już jest po lekturze, że warto. Dziękuję za rekomendację i polecam dorobek Pani Magdaleny, jestem bowiem pewna, że pozostałe powieści zainteresują Cię równie mocno, jak "Białe róże..." Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńAleż wyczerpująca recenzja, w takim razie będę pewnie następną fanką:) Lubię książki, od których nie można się oderwać:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej autorce, a uwielbiam thrillery psychologiczne, zwłaszcza te dobre i z wątkami romansu. Dopisuję do listy książek do przeczytania. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie piękna i jeśli wnętrze tak samo cudne, to ja wybieram się na łowy :)
OdpowiedzUsuńNo proszę... zaskoczyłaś mnie. Książka zdecydowanie nie wygląda na thriller i dobrze wiedzieć, że jednak ma szansę mi się spodobać!:)
OdpowiedzUsuńTa książka zbiera same dobre recenzje:) muszę ją poznać:)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Lubię takie psychologiczne książki, pełne emocji, które zmuszają do przemyśleń i nie pozwalają jednoznacznie ocenić bohaterów. Lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuńRewelacyjna, mocna powieść, która wgryza się w psychikę.
OdpowiedzUsuńJestem fanką Magdaleny Zimniak od chwili, kiedy przeczytałam "Pokój Marty"-okładka również zwodnicza-dziewczyna przed lustrem... Dlatego teraz wiedziałam na pewno, że za woalem, za mgiełką, kryje się mocna rzecz. Zachęcam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńSkoro książkę tak polecasz to bardzo chętnie po nią sięgnę, mnie raczej też by się spodobała ;)
OdpowiedzUsuń