„Kuzyneczki”– Teresa
Monika Rudzka
<recenzja,38>
Wydawnictwo: Drugie
Piętro
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka
Ilość stron: 266
ISBN: 978-83-64446-00-9
Rok wydania: 2013
Oprawa: miękka
Ilość stron: 266
ISBN: 978-83-64446-00-9
Półka: posiadam
Moja ocena: 8/10
Przeczytana: 09 sierpnia 2014
Saga rodzinna to gatunek powieści
przedstawiający epickie dzieje jednego rodu. Jak ja się kiedyś zaczytywałam w
tego typu opowieściach. Do dziś pamiętam wrażenia i emocje, jakie mi
towarzyszyły przy Sadze rodu Forsyte’ów Johna
Galsworthy’ego czy Krystynie, córce
Lawransa Sigrid Undset. Z dużym więc zainteresowaniem sięgnęłam po Kuzyneczki Teresy Moniki Rudzkiej, które
na pewno typową sagą nie są – choćby ze względu na swoją niezbyt dużą objętość
– ale ich tematyka mocno ją przypomina.
Akcja powieści obejmuje okres
siedemdziesięciu lat - od zakończenia II wojny światowej, poprzez lata PRL-u aż
po współczesność. Przedstawia dzieje trzech pokoleń kobiet, których
najstarszymi przedstawicielkami jest Żenia i Rysia. Obie panie dołączyły jako
żony dwóch braci do rodziny Radzkich, stając się szwagierkami i mimo różnicy
charakterów przyjaciółkami. Żenia – nauczycielka gry na fortepianie,
niespełniona artystka, kobieta twardo stąpająca po ziemi, stanowcza, wręcz
apodyktyczna i Rysia – spokojna, cicha, nieprzystosowana do życia, niezaradna.
Co te dwie kobiety mogło połączyć? Oczywiście, tego się ode mnie nie dowiecie.
To może Wam zdradzić tylko lektura tej świetnej powieści.
Na Żeni i Rysi nie kończy się plejada
postaci polskich kobiet. Spotykamy tu również Aśkę, córkę Żeni – nieco
zdziwaczałą, będącą pod olbrzymim wpływem matki i pozbawioną własnego zdania
oraz dwie córki Rysi – Renię, tę „gorszą”, wiecznie strofowaną i mniej kochaną
oraz Marcelę – rozkapryszoną, faworyzowaną i bardzo ambitną. Asia i Renia
przyjaźnią się, podobnie jak ich matki i to one właśnie snują wspomnienia i
opowiadają w trakcie „luźnej” rozmowy o losach swoich mocno sfeminizowanych
rodzin. Nie zabrakło również kolejnego pokolenia – córek Asi i Reni w osobach
Gizeli i Anastazji. Sporo tych kobiet… niejedna z Was pomyśli. Ano sporo… I
jeszcze dodam, ze to wcale nie wszystkie. Ale o innych, równie ciekawych i
jakże podobnych do nas, przeczytajcie już same.
To co uderza w tej powieści od
pierwszej strony, to niesamowity realizm. Realizm postaci, realizm tła
historycznego i społeczno-obyczajowego, realizm dialogów. Teresa Monika Rudzka
przedstawiła swoje bohaterki jako zwykłe, prawdziwe kobiety, w których każda z
nas odnajdzie siebie, swoją koleżankę, swoją przyjaciółkę, matkę, babcię,
siostrę, a nawet sąsiadkę, która codziennie wieczorem wychodzi dokarmiać dzikie
koty mieszkające w okolicznych piwnicach. Każda z nas, ze swoimi wadami i
przywarami, zaletami i upodobaniami, przyzwyczajeniami i słabościami, jest
częścią tej sagi, a może raczej opowieści o relacjach rodzinnych. Opowieści
prawdziwej, mocno osadzonej w realiach, głównie Polski socjalistycznej, ale
również tej po zmianie ustrojowej. Niezwykła dbałość o szczegóły historyczne
jest jej również niezaprzeczalną cechą. Pisarka przedstawia w sposób niezwykle
interesujący realia życia „za komuny”, stosunki międzyludzkie w zakładach pracy,
absurdy tak częste w poprzednim ustroju, ale również codzienne zmagania kobiet
i ich małe, osobiste zwycięstwa. Okres PRL-u jest najlepiej wyeksponowany w
powieści, dzięki czemu niejedna z nas może przeczytać o wielu ciekawostkach, o
których do tej pory z racji chociażby wieku nie miała pojęcia. A trzeba
przyznać autorce, że ma niezwykły dar obserwowania i opisywania zaobserwowanych
zjawisk, ludzi, problemów. Rzadko kto tak prawdziwie potrafi napisać o szarości
dnia powszedniego w socjalistycznej Polsce, o smutkach i problemach
codzienności, ale również o małych radościach składających się na życie ówczesnych
i teraźniejszych kobiet.
Ale Kuzyneczki
to nie tylko tło historyczne i społeczno-obyczajowe, to przede wszystkim
opowieść o kobietach, ich roli w rodzinie i społeczeństwie, ich pragnieniach i
marzeniach, ich rozczarowaniach i pasjach. Autorka zmusza nas do refleksji i
zastanowienia się, czy rola kobiety w społeczeństwie i małżeństwie na
przestrzeni tych siedemdziesięciu lat zmieniła się, czy uległy zmianie ich
marzenia, zachowanie i dążenie do szczęścia. Co tak naprawdę jest ważne dla
kobiet, co daje im szczęście, o czym myślą, czy realizują swoje pasje i
zainteresowania?
Teresa Monika Rudzka nie koloryzuje,
nie idealizuje, tylko przedstawia gorzką prawdę o kobietach. Często bardzo
smutną, pełną problemów, nieszczęść, chorób, które przecież mogą spotkać każdą
z nas. Jednocześnie powieść nie jest pozbawiona humoru, ironii, dowcipu i
sporej dawki optymizmu. Bo czyż nie jest optymistyczne to, że życie
najmłodszego pokolenia kobiet jest weselsze i łatwiejsze – problemów nie
brakuje, ale i nadziei na lepszą przyszłość również.
Prawdziwości dodaje powieści również styl,
w jakim jest napisana. Na początku może sprawiać wrażenie pewnej chaotyczności,
bowiem Autorka nie utrzymuje chronologii zdarzeń. Często pojawiają się „przeskoki”
do zdarzeń wcześniejszych, retrospekcje, wspomnienia. Jednocześnie czyta się ją szybko, łatwo i z dużym zainteresowaniem,
mimo stosunkowo niewielkiej ilości dialogów. Sprawia to język, jakim jest
napisana, język wzięty żywcem z życia. Chwilami miałam nawet wrażenie, że
siedzę sobie przy stole w kuchni popijając kawę razem z Renią i Aśką i słucham
ich rozmów. Długo zastanawiałam się jak nazwać najlepiej styl narracji powieści
i stwierdziłam, że „gawędziarsko-plotkarski” pasuje mi najbardziej. I na pewno
jest on bardzo dużym plusem powieści.
Czytając Kuzyneczki nie możemy pozwolić sobie na bujanie w obłokach. Tu za dużo
się dzieje na każdej stronie, więc musimy wchłaniać ją powoli, uważnie, słowo
po słowie, żeby nic nam z bogatych dziejów naszych bohaterek nie umknęło. Wtedy
dopiero będziemy w stanie odczuć cały jej urok i jednocześnie zastanowić się
nad własnym życiem i poszukać przedstawionych losów kobiet we własnej rodzinie.
Czy je znajdziemy? Myślę, że tak… przecież historia każdej polskiej rodziny i
polskiej kobiety jest bardzo zagmatwana i słodko-gorzka.
Z twórczością Teresy Moniki Rudzkiej
spotykam się po raz pierwszy, mimo że Kuzyneczki
nie są jej pierwszą powieścią. Pisarka zanim zajęła się tworzeniem
powieści, pracowała w różnych zawodach. Była agentka ubezpieczeniową,
sekretarką i bibliotekarką. Obecnie zajmuje się również dziennikarstwem, pisząc
rozmaite życiowe historie do kobiecych czasopism. Lubi koty, dobre filmy i ciekawą
literaturę oraz przyjemne życie. Jej debiutem literackim były w 2010 roku Bibliotekarki. Rok później ukazała się
powieść Singielka. No cóż…jeśli są
one przynajmniej w połowie tak dobre jak Kuzyneczki,
to biorę w ciemno.
Polecam kobietom w każdym wieku.
Polecam panom – może dzięki tej powieści poznają i zrozumieją nas lepiej, choć podobno
nas nie trzeba rozumieć, wystarczy nas kochać….
Świetna, nietuzinkowa, zmuszająca do
refleksji i zadumy powieść obyczajowa z historią najnowszą w tle. Przeczytajcie…
naprawdę warto!
I na koniec – jak myślicie, co teraz
nastąpi? Nie…nie …chwalenie się dedykacją nastąpi za chwilę. Na razie tylko
informacja, że Kuzyneczki zajęły I
miejsce w konkursie „Książka kwietnia” na portalu „Książka zamiast kwiatka” – a
oto dyplom. Gratuluję Tereniu :)
No i wreszcie nadeszła ta chwila, na
którą zapewne wszyscy czekaliście. Jest i dedykacja, wiec jak mam się nią nie
pochwalić?
Za możliwość przeczytania
tej fascynującej powieści dziękuję Autorce
Recenzja publikowana
również:
- granice
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
Hmmm, sięgnęłabym po tą książkę z przyjemnością. Może nie do końca moja tematyka, ale w końcu trzeba spróbować czegoś nowego, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę chętnie przeczytam, a dedykacji gratuluję :)
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej czytałam recenzje tej książki i również były pozytywne. Przeskoki w latach to coś co lubię w książkach szczególnie polskich autorów. Bardzo chętnie zasiadłabym do tej lektury!
OdpowiedzUsuńto tło historyczne odrobinę mnie zraża, ale myślę iż jeśli ktoś lubi takie wątki to książka przypadnie mu do gustu;)
OdpowiedzUsuńTak. Wystarczy nas kochać...
OdpowiedzUsuńGratuluję autorce wyróżnienia, a Tobie autografu. Książka najwidoczniej warta uwagi.
OdpowiedzUsuńCzytałam, to świetna powieść. A realizm i dbałość o szczegóły zasługują na wielkie uznanie. Teraz czekam na kolejną powieść autorki.
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję :) Teresa Monika Rudzka
OdpowiedzUsuńOkładka w ogóle nie zachęca a jak się czyta opis fabuły to jest już o wiele lepiej :). Chyba się skusze, bo uwielbiam sagi rodzinne!
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Coś dużo ostatnio odniesień do PRL-u. Czyżbyśmy tęsknili za tym okresem?
OdpowiedzUsuńAle książkę z chęcią przeczytam :)
Zapowiada się interesująco, może kiedyś jak uda mi się znaleźć wolną chwilę to się zapoznam z "Kuzyneczkami" ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że osądzając po okładce, myślałam że będziemy mieli do czynienia z jakąś lekcją stylu... Dobrze, że trafiłam na Twoją recenzję:)
OdpowiedzUsuńCzytałam niestety nie podobała mi się
OdpowiedzUsuńSaga rodzinna, PRL- to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJa się jakoś do niej przekonać nie mogę, ale ważne, że Ci się podobało. ;)
OdpowiedzUsuń,,Saga rodzinna zahaczająca o czasy PRL-u" - to brzmi ciekawie, ale nie jestem w 100% przekonana do tej książki.
OdpowiedzUsuńSzczerze ci powiem, że zazdroszczę ci lektury tej książki. Na stówę kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuń