„Historia pewnego związku”–
Danka Braun
<recenzja,55 – 5/2015>
Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 301
ISBN: 978-83-932841-8-4
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 301
ISBN: 978-83-932841-8-4
Półka: posiadam
Moja ocena: 8/10
Przeczytana: 17 września 2014
Bardzo rzadko zdarza mi się czytać
cykle powieściowe niechronologicznie. Tym razem stało się inaczej. Przez swoje
gapiostwo przeczytałam najpierw tom drugi serii Historia pewnej niewierności (moja recenzja KLIK). I dopiero
kończąc tę powieść zorientowałam się, że coś mnie ominęło, że wcześniej została
wydana Historia pewnego związku. W
trakcie czytania pojawiały się co prawda jakieś nieznane mi fakty z życia
bohaterów, jakieś nieznane imiona, ale nie przeszkodziło mi to w poznaniu
historii małżeństwa państwa Orłowskich. Opowieść mnie na tyle urzekła, że
postanowiłam niezwłocznie przeczytać pierwszy tom serii i dowiedzieć się jak do
tego dość burzliwego małżeństwa doszło. Jakie były początki znajomości Renaty i
Roberta? Czy także debiut powieściowy Autorki spełnił moje oczekiwania? Tym
razem poprzeczka była postawiona nieco wyżej, bo wiedziałam na co Dankę Braun
stać.
Sylwetkę Danki Braun przedstawiłam
pokrótce w swojej recenzji Historii
pewnej niewierności. Dla nieznających jeszcze tej Pani przypomnę jednak
parę faktów z Jej życia.
Danka Braun ma mentalnie dwadzieścia lat mniej niż wskazuje na
to metryka, dwóch przystojnych synów i męża - wciąż tego samego. Uwielbia
czytać, oglądać "Gotowe na wszystko", rozwiązywać krzyżówki. Prasuje
męskie koszule i oblicza podatki (prowadzi z mężem biuro rachunkowe). Pomiędzy
codziennymi czynnościami znajduje czas na pisanie. Urodziła się w Olkuszu, lecz
od lat mieszka w Krakowie. W ubiegłym wieku ukończyła Wydział Prawa i
Administracji na UJ. Doświadczenie czerpała pracując w urzędzie skarbowym,
Hucie im. Lenina, prowadziła też sklepy, opalała klientki w solarium... Źródło
Lato roku 2000. Robert Orłowski, wzięty
neurochirurg, przyjechał na urlop do Polski po wielu latach nieobecności. Na
stałe mieszka w Bostonie, gdzie parę lat temu stracił żonę, za to zyskał
większość udziałów w klinice należącej do teścia. Właśnie spotkał kolegę z
licealnych czasów, Andrzeja, który zaprosił go na przyjęcie zaręczynowe. Wybranką Andrzeja okazuje się Renata, z którą
Robert spotykał się jedenaście lat temu tuż przed wyjazdem do Stanów. Jakże ona
się zmieniła! Z szarej myszki w piękną, elegancko ubraną kobietę, z księgowej
urzędu skarbowego w pociągającą bizneswoman, z zahukanej, naiwnej dziewczyny w
elokwentną, inteligentną kobietę.
Poznali się w 1989 roku w klubie
studenckim „Pod Jaszczurami”. On
(…) był wyjątkowo przystojny. Miał około metra
dziewięćdziesięciu wzrostu, krótko przycięte czarne włosy, regularne rysy
twarzy…i te oczy. Takich oczu nie widziałam u nikogo. Prawie czarne, ogromne, w
oprawie ciemnych rzęs, osadzone pod pięknie zarysowanymi brwiami. Był piękny… ¹
No cóż… Renata była tylko naiwną
dziewczyną, więc sam wygląd był wystarczający, by się zakochać. Nie
przeszkadzało jej ani to, że dla Roberta była tylko obiektem usług seksualnych,
że nie był jej wierny i spotykał się praktycznie z każdą dostępną pięknością,
że za parę miesięcy wyjeżdżał na stałe na drugi kontynent i że nie przewidywał
jej osoby w swojej przyszłości. Renata się zakochała, Robert pozwolił się
kochać. Po trzech miesiącach wyjechał i słuch po nim zaginął.
Czy zgodnie z przysłowiem stara miłość
nie rdzewieje? Robert jest bardzo zainteresowany „nową” Renatą. A czy Renata
kocha swojego narzeczonego? Czy może szaleńcza miłość do Roberta wróci?
Odpowiedź zapewne znacie… ale ciii … nie ode mnie.
Tym razem – znając już możliwości Danki
Braun i Historię pewnej niewierności –
nastawiłam się na niebanalną, prawdziwą, wciągającą powieść o wartkiej akcji i ciekawej kreacji
bohaterów. A co otrzymałam?
Historia pewnego związku na pewno nie ma nic
wspólnego z banałem, mimo tak naprawdę banalnego tematu. Bo cóż nowego można
powiedzieć o związku dwojga ludzi? O związku, gdzie przeplatają się miłość z
nienawiścią, namiętność z chłodem, pożądanie z obojętnością, zaufanie z
dystansem… O związku tak pełnym różnych przeciwieństw i skomplikowanych
relacji… O związku, gdzie trudne wybory są na porządku dziennym… O związku,
którego nie omijają codzienne problemy i szara rzeczywistość. Przecież
literatura, a szczególnie tzw. „kobieca” obfituje w tego typu historie, a i
życie nie jest ich pozbawione.
Danka Braun przedstawiła historię tego
związku w sposób bardzo oryginalny i niestereotypowy. Nie przesłodziła, nie
oderwała od rzeczywistości, nie pozbawiła naturalności. Osadziła opowieść w
realiach przełomu wieków, naszpikowała emocjami, a przypominając początki
znajomości Renaty i Roberta nie zapomniała przywołać smaczków poprzedniego
ustroju politycznego i rzeczywistości schyłku PRL.
Delikatne realia historyczne, występujące
niejako w tle, nie przeszkadzające w odbiorze akcji powieści, to jej duży atut.
Z jednej strony dowiadujemy się o paru ciekawostkach z końca ubiegłego wieku,
co pobudza nasze zainteresowanie tym okresem, a z drugiej możemy chłonąć
historię życia Roberta i Renaty bez zbędnych przeszkód, bez odrywania się od
niej. Jest ona bowiem wpleciona po mistrzowsku w rzeczywistą sytuację kraju.
Tak…historia życia. Jakże prawdziwa i
realna. Historia, która mogła zdarzyć się każdemu z nas. Przecież wystarczy rozejrzeć
się dookoła, żeby zaobserwować wiele kobiet samotnie wychowujących dziecko,
wielu tatusiów nie zdających sobie sprawy z istnienia potomka, wiele „poczwarek”
przeistaczających się w „pięknego motyla”. To wszystko sytuacje wzięte z życia,
a wierzcie mi – w powieści jest ich dużo, dużo więcej…
Realizm powieści podkreśla dodatkowo
kreacja bohaterów. Oni też są prawdziwi – ludzie z krwi i kości, nie
wyidealizowani, nie napiętnowani złem, tacy jak ty czy ja. Oczywiście są w
powieści osoby z lepszymi cechami charakteru i z gorszymi, ale o nikim nie
można by było powiedzieć, że jest bez wad. Bo tak jak w życiu, nie ma „chodzących
ideałów”, tak samo na kartach Historii
pewnego związku spotykamy postaci, którym dużo brakuje do nieskazitelności.
To ludzie, którzy kochają i nienawidzą, zdradzają, oczekują przebaczenia,
pragną zemsty, przeżywają wzloty i upadki i stają przed ważnymi, życiowymi decyzjami.
Ludzie, którzy oszukują, kłamią, ale również ci, którzy gardzą nieuczciwością i
często są szczerzy nawet kosztem ran zadanych partnerowi. Bardzo interesująca i
barwna galeria postaci, o których na pewno nie zapomni się szybko. I jeszcze
długo po zakończeniu książki spotykając dawno niewidzianą koleżankę pomyślimy,
ze przypomina nam powieściową Renatę, a mąż sąsiadki, to przecież Robert –
przystojny, szarmancki bawidamek, za którym obejrzy się prawie każda kobieta.
Tę prawdziwość bohaterów podkreśla
również kompozycja powieści. Połączenie czasu teraźniejszego z retrospekcjami
umożliwia obserwację, jak zmieniały się charaktery poszczególnych postaci, jak
dojrzewali nasi główni bohaterowie, stawali się bardziej odpowiedzialni, ale
również, które cechy mimo upływu wielu lat nie uległy żadnej metamorfozie.
Zastosowanie dwutorowego trybu narracji
z perspektywy obu płci pozwala z kolei na lepsze poznanie punktu widzenia
Renaty i Roberta na tę samą sytuację. Dzięki
temu znamy przemyślenia, refleksje, odczucia, emocje obojga i widzimy, jak
mocno różnią się one od siebie. Od czasu do czasu pojawia się również trzeci
narrator – „obserwator” i wtedy styl powieści ulega diametralnej zmianie. O ile
w relacjach małżeństwa Orłowskich wyczuwalny jest ogromny temperament, gorące,
niczym nieograniczane emocje, o tyle relacje „obserwatora” są tego pozbawione.
On nie ocenia, nie narzuca nam swojego zdania, jedynie relacjonuje w sposób
suchy, beznamiętny fakty, z którymi musimy się zapoznać, żeby fabuła powieści
nie straciła na swojej spójności.
Wypadałoby jeszcze zwrócić uwagę na to,
jak Danka Braun perfekcyjnie operuje językiem powieści. Ten język żyje – jest chwilami
prosty, naturalny, czysty, po to, żeby za chwilę zmienić się w dosadny, ostry,
nieraz wręcz rozhisteryzowany, pełen kolokwializmów i gwary potocznej.
Dostosowuje się do sytuacji, jaka zaistniała między bohaterami, do ciągle
zmieniających się wydarzeń czy uczuć. Cały czas jest jednak zrozumiały dla
czytelnika, co w dużym stopniu wpływa na pozytywne odczucia towarzyszące
pochłanianiu powieści.
Bo tę książkę właśnie się „pochłania”,
a nie czyta. Nie sposób wręcz się od niej oderwać, ponieważ częste zwroty akcji
powodują to, że i tak zajmując się czymkolwiek innym, myśli się o niej, uczestniczy
się w życiu Renaty i Roberta, zastanawiając się, co też Autorka jeszcze pozwoli
im „napsocić” w dalszej ich historii.
Czy jest coś, co mi się w tej książce
nie podoba? Bo jak do tej pory przeczytaliście same „achy i ochy” na jej temat.
Otóż tak… Nie jestem, co prawda, znawczynią powieści erotycznych, ale ponieważ
scen łóżkowych nieco w tej książce się znalazło, więc chciałabym się do nich
odnieść. I niestety skrytykować. Lubię sceny erotyczne, ale pod jednym
warunkiem…muszą być delikatne, subtelne, pełne emocji, po prostu pełne miłości.
I o ile w pierwszej części powieści erotyka bez czułości i miłości jest uzasadniona brakiem zaangażowania
Roberta, o tyle brakowało mi odrobiny finezyjności później. Bo czyż
rzeczywiście miłość fizyczna jest jedynie zaspokojeniem potrzeb
fizjologicznych? Czyż nie lepiej z kimś się „kochać” niż tylko „uprawiać seks”
czy „odbywać stosunek płciowy”? Myślę, że jednak wiele par zastosuje w praktyce
to pierwsze określenie.
Oczywiście przy tak frapującej fabule i
pozostałych zaletach utworu te parę scen pseudo-miłosnych nie wpłynęło znacząco
na moja ocenę. Jest to zdecydowanie książka, którą warto przeczytać i historia,
którą warto poznać. I choć należy zdecydowanie do nurtu „literatury kobiecej”,
to polecam ją również panom. Tym przystojnym niczym Robert bawidamkom i tym
poczciwym Andrzejom… ku przestrodze.
--------------------------
1/„Historia pewnego związku” Danka Braun, Wydawnictwo
Prozami, 2012, str. 16
Za te parę nocy z Renatą
i Robertem dziękuję Wydawnictwu Prozami
Uwielbiam tę sagę. To złodziejka, która skradła moje serce :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie.
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać :)
Też wolę się kochać, niż uprawiać seks, ale kto wie, może inne kobiety podchodzą do tego inaczej niż my :)
OdpowiedzUsuńO nie, nie, nie - nie dla mnie! Już sama okładka i tytuł krzyczą do mnie "NIE BIERZ MNIE!" ;)
OdpowiedzUsuń