niedziela, 14 grudnia 2014

# 190. "Miłość pisana na maszynie" - Alison Atlee



„Miłość pisana na maszynie”– Alison Atlee
 <recenzja,49>


Tytuł oryginalny: The Typewriter Girl
Tłumaczenie: Jerzy Aleksandrowski
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
Rok wydania: 2014
Oprawa: miękka
Ilość stron: 456
ISBN: 978-83-7705-647-9
Półka: posiadam
Moja ocena: 5/10

Przeczytana:  7 grudnia 2014





Ciekawa jestem, czy często zastanawiacie się nad faktem równouprawnienia kobiet. Czy ono istnieje w obecnym świecie? W teorii tak, ale nawet teraz przedstawicielki płci pięknej mają mimo wszystko mniejsze szanse u pracodawców, czy w organach władzy. Oczywiście jest dużo lepiej niż 100 lat temu, bo zdecydowanie więcej kobiet zajmuje obecnie eksponowane stanowiska i chyba nie powinnyśmy narzekać. Szczególnie, jeśli porównamy teraźniejszość z przeszłością. A o tej przeszłości właśnie (i to wcale nie takiej odległej, bo o końcu XIX wieku) traktuje powieść Alison Atlee Miłość pisana na maszynie.
 
Alison Atlee już w dzieciństwie pasjonowała się epoką wiktoriańską. Projektowała bowiem dla swoich lalek dziewiętnastowieczne stroje. Skończyła anglistykę, mieszka w Kentucky. Kolekcjonuje różne wydania Alicji w Krainie Czarów, a Miłość pisana na maszynie jest jej debiutem literackim. Czy udanym? 

Betsey Dobson nie należy do potulnych i grzecznych panienek. Jest zatrudniona w charakterze maszynistki w londyńskiej firmie Baumston & Smythe, ale jej plany na przyszłość są zupełnie inne. Niedawno dostała propozycję ciekawszej pracy od pana Jonesa – ma szansę na zatrudnienie w nadmorskiej miejscowości Idensea, gdzie powstaje nowy kompleks widokowo-wypoczynkowy. Betsey musi załatwić tylko świadectwo od dotychczasowego pracodawcy. Betsey jest dobrą maszynistką i  pracuje bez zarzutu – przynajmniej w swoim mniemaniu, ale czasy nie są łatwe dla kobiet. Mamy schyłek epoki wiktoriańskiej i kobieta, szczególnie samotna, niewiele znaczy w społeczeństwie. Betsey chce pomóc swojemu losowi i fałszuje za namową partnera  rekomendację. Niestety, przestępstwo zostaje odkryte i nasza bohaterka ląduje na bruku – bez pracy, bez pieniędzy, bez świadectwa i bez szans na lepszy los. Każda inna dziewczyna załamałaby się takim obrotem spraw. Ale nie Betsey! Wiedząc, że na pomoc rodziny liczyć nie może, pakuje to co ma najcenniejszego do małej walizeczki, bierze starą klatkę z kanarkiem i bez biletu udaje się do nadmorskiego kurortu. Co Betsey osiągnie w życiu? Czy jej marzenia spełnią się? 


Trudno nazwać Miłość pisaną na maszynie klasycznym romansem, choć romansem zdecydowanie jest. Tyle, że nieco dziwnym, innym … Może dlatego, że purytański okres wiktoriańskiej Anglii nie sprzyjał tego typu romansom, w którym bohaterka tak bardzo odbiegała od stereotypów. Bo Betsey nie jest panienką z dobrego domu, wiele w swoim życiu przeszła, o wszystko musiała walczyć i do wszystkiego sama dochodzić. A do tego ten jej charakterek! Dziewczyna pyskata, pewna siebie, przedsiębiorcza, stawiająca wszystko na jedna kartę, inteligentna i niepokorna – zdecydowanie nie mieściła się w żadnych schematach. A do tego wszystkiego zarobiła sobie na miano „puszczalskiej”, bo i przygód erotycznych parę zaliczyła. Ta ostatnia cecha nie do końca była prawdziwa, ale niektórym panom  łatwiej było przypiąć jej taką łatkę niż przyznać, że jest od nich lepsza i może zajść dalej dzięki swojej konsekwencji w dążeniu do celu. Czy miłość z taką osobą jest łatwa? Na pewno nie… Wymaga przy tym odpowiednio silnego i charyzmatycznego partnera, a nie jakiegoś nieudacznika. Czy znajdzie się ktoś taki w otoczeniu Betsey? Ktoś, kto potrafi zaakceptować tę niecodzienną dziewczynę; ktoś, komu zaimponuje jej upór; ktoś, kto ją pokocha i pomoże w realizacji jej dążeń. Nie ma w tym romansie wielkich zrywów, wielkich doznań i uczuć na pokaz. Jest za to zwykła, szara codzienność i prawdziwe życie osób ze średniej sfery. Kreacje tych dwojga zasługują na duże uznanie, wybijają się zdecydowanie z otaczającego ich tłumu, choć ponad przeciętność wyrastać nie powinni. 

Wyżej wspomniałam o tłumie, bo takiej mnogości bohaterów drugo- i trzecioplanowych oraz epizodycznych dawno w czytanej lekturze nie spotkałam. I trzeba przyznać, że cała ta galeria postaci bardzo urozmaica i ubarwia tło społeczne powieści. Rzeczywiście przekrój społeczeństwa jest bardzo bogaty, począwszy od maszynistek i urzędników z epizodu londyńskiego naszej bohaterki, poprzez gospodynie domowe, właścicieli małych pensjonatów i pubów, robotników, a skończywszy na wyższej sferze urzędniczej i zarządzającej. Sporo mamy tu indywidualności zarysowanych dość wyrazistą kreską i wyróżniających się na tle ogółu w sensie pozytywnym, ale jest również parę indywiduów, jak choćby pan Wofford – przełożony Betsey z firmy londyńskiej , czy Avery – jej partner również z tamtych czasów. Zadziwiające, z jaką lekkością i łatwością pisarka kreśli te postaci, nie pozwalając nam o nich zapomnieć.
Na pewno ten cały panteon postaci jest dużym i zdecydowanym atutem powieści. To dzięki nim opowieść żyje; dzięki nim poznajemy cały przekrój ówczesnego społeczeństwa; dzięki nim przeżywamy emocje i to one skłaniają nas do różnorakich refleksji. 

Szkoda, że tego samego nie mogę powiedzieć o samej fabule powieści. Jej akcja toczy się bardzo powoli, wręcz monotonnie i chwilami niestety powodowała u mnie nudę. Za mało było zwrotów akcji, za mało się działo, brakowało wydarzeń, które sprowokowałyby szybsze bicie serca. Ja zdecydowanie wolę powieści „z większym pazurem”, choć na pewno znajdą się czytelniczki, którym  ten sposób narracji i powolność akcji nie będzie przeszkadzać, wręcz przeciwnie zatopią się całe w sennej atmosferze kurortu i wcale nie będą miały ochoty go opuścić. Ja zdecydowanie wolę książki, gdzie akcja galopuje, gdzie na każdej stronie dzieje się coś nowego, gdzie trudno oderwać się od powieści. Tu tego problemu nie miałam – mogłam spokojnie odłożyć książkę na półkę i wrócić do niej po wielu godzinach bez większej tęsknoty.

Zauroczyła mnie w tej książce okładka, spodobała się kreacja bohaterów, nieco znużyła fabuła. Ale jeśli ciekawi Was okres wiktoriański, a szczególnie pozycja zawodowa i społeczna kobiety w tamtych czasach; jeśli chcecie poznać jedną z przedstawicielek tych kobiet, osobę nietuzinkową i skłaniającą nas-czytelników do przemyśleń nad jej postawą i być może naśladowania pewnych (nie wszystkich!) jej poczynań, to serdecznie polecam tę lekturę. Jest na pewno duże grono osób, którym przypadnie ona do gustu. Ja również nie uważam spędzonych z nią godzin za stracone.


Za możliwość przeczytania tej książki bardzo dziękuję Wydawnictwu



Recenzja publikowana również: 
nakanapie 
granice 


9 komentarzy:

  1. O nie, nie, nie - zupełnie nie dla mnie, już sam tytuł mnie odstrasza :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Intryguje mnie ciekawy poczet bohaterów. Szkoda jedynie, że akcja jest tak monotonna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka to zdecydowanie najlepsza część tej książki :) Niestety powieść nie zachwyca, a sama bohaterka mnie irytowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam nadzieję, że ta książka jest równie urzekająca, jak jej okładka. Ale jak widać po Twojej recenzji, pozory bywają mylne. W takim razie nie zamierzam na siłę przekonywać się do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię tę epokę, więc czemu nie? Może ta lektura do mnie by trafiła. No i ogromnie podoba mi się okładka. :)

    A odpowiadając na Twoje pytanie odnośnie wyzwania: możesz zgłosić wszystkie książki od listopada. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydanie książki jest niesamowite, z reguły nie czytać zwykłych romansów, nawet jeśli ten odbiega od zwykłych standardów, częściej wybieram takie z wątkiem fantastycznym. ;)

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładka przyciąga wzrok! <3 Chętnie sięgnę, typowe romanse są jakoś nie dla mnie, ale dla takiej książki warto!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubię książki, których akcja osadzona jest w tej epoce. Właśnie czytam "Dziewczynę w błękitnej sukience", która również opowiada o tym okresie (jak tylko skończę, to na pewno umieszczę recenzję na moim blogu). Zachęciłaś mnie swoja recenzją, a poza tym zachwyciła mnie okładka książki. Mam nadzieję, że uda mi się niedługo po nią sięgnąć.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Książkowe Wyzwania

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapowiada się ciekawie, sięgnę po nią z przyjemnością..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.