„Furia rodzi się
w sławie”–
Krzysztof Koziołek
<recenzja,65 – 15/2015>
Wydawnictwo: Manufaktura
Tekstów
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 286
ISBN: 978-83-934831-8-1
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 286
ISBN: 978-83-934831-8-1
Moja ocena: 6/10
Premiera: 05.08.2015
Przeczytana: 17 sierpnia 2015
Sława, czy raczej
Schlesiersee, to miasteczko i kurort na Ziemi Lubuskiej, położone nad
pięknym jeziorem Sławskim, zwanym również Morzem Śląskim. To tu w czasach II
wojny światowej w zamku Haugwitzów swoją rezydencję miał minister spraw
wewnętrznych Rzeszy Heinrich Himmler. To tu znajdował się również VII Oddział
Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. To tu trzymał swoje księgozbiory
Reichführer SS; księgozbiory poświęcone okultyzmowi, procesom czarownic,
czarnej magii i masonerii. To tu
wreszcie umieścił akcję swojej najnowszej powieści Furia rodzi się w Sławie Krzysztof Koziołek.
Ostatnie dni sierpnia roku 1944. Powoli
zbliża się koniec III Rzeszy, choć naziści nadal nie dają za wygraną i ciągle
wierzą w wynalezienie cudownej broni, która pozwoli im przechylić szalę
zwycięstwa na swoją korzyść. W Sławie
wypoczywają niemieccy żołnierze, którzy odnieśli rany walcząc na froncie; swój
krótki dwudniowy niby-urlop spędza tu również asystent kryminalny policji z
Głogowa Anton Habicht. Niestety, ma biedak pecha, bo nie jest mu dane nacieszyć
się wolnymi dniami. W niedalekiej osadzie – Cegłówce, dokonano bowiem
bestialskiego mordu na czternastoletniej córce polskich robotników przymusowych
Stanisławie Derlizkiej. I właśnie Habicht, mimo braku doświadczenia, ma zająć
się, wraz z szefem sławskiego posterunku żandarmerii Reinerem, wykryciem
sprawcy morderstwa.
Gdyby nie to tragiczne wydarzenie,
asystent kryminalny mógłby spędzić swój urlop zupełnie inaczej. Może
podziwiałby codzienne marsze chłopców z Marine Hitlerjugend, którzy
stacjonowali w Sławie i przygotowywali się tu do służenia ojczyźnie; może odwiedziłby
plażę i tam zabawiłby się w ostatnie godziny swojego pobytu; może skorzystałby
z rejsu „Potsdamem” po jeziorze, gdzie miałby możliwość poznać piękną hrabinę
Franziskę von Hӓften, wdowę po hrabim Aleksandrze von Hӓften, który zginął na
froncie wschodnim.
Habicht jednakże dostał wielką szansę
od swojego przełożonego – miał pozostać w Sławie i kontynuować śledztwo. Czy
uda mu się wykryć mordercę?
Sprawa wydaje się być bardzo ważna, bo
swoje zainteresowanie nią okazał mieszkający w pałacu i kierujący pracami
tajnej grupy „G” Sturmbannführer SS Carl Düchter. Trochę to dziwne, że wiadomość
o śmierci prostej, polskiej robotnicy przymusowej dotarła aż tak wysoko, ale
Habicht pochłonięty myślą o awansie, nie przejął się tym i nie wykazał
zdziwienia.
Wkrótce sprawa komplikuje się, bo giną
kolejne dziewczynki i do tego pochodzenia niemieckiego. Co łączy te morderstwa?
Czy w Sławie działa seryjny zabójca? Jaki związek z dziewczynkami miał oficer
SS rezydujący w zamku i zajmujący się zupełnie innymi problemami? Co robi w
Sławie piękna hrabina Franziska? Zapraszam do lektury…
Furia rodzi się w Sławie,
to jak nietrudno się
domyślić kryminał, do tego utrzymujący się w tak popularnej ostatnio konwencji
- kryminału retro. Spełnia on
wszelkie wymagania stawiane powieściom z tego gatunku, a więc fabuła opiera się
na zbrodniach, opisuje okoliczności, w jakich do nich doszło, przedstawia
dochodzenie i ujawnia w końcu sprawcę. Do tego rzecz dzieje się w przeszłości – może niezbyt odległej, ale schyłek
II wojny światowej jest bardzo lubianym przez czytelników okresem w historii - w położonym nad jeziorem kurorcie, gdzie
spotyka się towarzystwo multikulturowe – prości żołnierze, młodzieńcy z
Hitlerjugend, arystokracja, władze miasta, oficerowie SS, policja kryminalna,
żandarmeria, robotnicy przymusowi, zwykli niemieccy obywatele miasta i wielu,
wielu innych. Gdy dodamy jeszcze ciekawie
skonstruowanego bohatera prowadzącego śledztwo, wyrazistego, niepokornego,
nieco zagubionego, ambitnego, jakim jest Habicht i interesującą zagadkę kryminalną, z pewną dawką dekadencji, mistycyzmu i
mrocznej tajemnicy, to otrzymamy przepis na kryminał retro w wykonaniu
Krzysztofa Koziołka, urodzonego w 1978 mieszkającego w Nowej Soli,
zielonogórzanina. Pan Krzysztof jest absolwentem politologii na Uniwersytecie
Zielonogórskim, jednak zajął się nie polityką, lecz dziennikarstwem i
pisarstwem. Furia rodzi się w Sławie to
Jego dziewiąta powieść.
Zadebiutował w roku 2007 powieścią
sensacyjną Droga bez powrotu, w 2009
wydał kryminał typu skandynawskiego Święta
tajemnica, a w 2010 powieść sensacyjno-przygodową Miecz zdrady. Obie książki zostały nominowane do Lubuskiego
Wawrzynu Literackiego, a za Miecz zdrady autor
został zgłoszony do Paszportu Polityki 2010.
W kolejnym roku p. Krzysztof otrzymał Lubuską Nagrodę Literacką dla
najbardziej obiecującego lubuskiego pisarza i wydał kolejne książki – thriller Premier musi zginąć i Trzy dni Sokoła. Pozostałe tytuły
pisarza to: Bóg nie weźmie w tym udziału,
Instrukcja 0066 i Ława przysięgłych.
W życiu prywatnym Krzysztof Koziołek
pasjonuje się wędrówkami po górach, żużlem i serialem Na południe.
Nie wyczytałam tego w żadnej dostępnej
w internecie notce biograficznej, ale Krzysztof Koziołek jest zapewne również
pasjonatem historii, a już na pewno tej związanej z II wojną światową na
terenach położonych w niedalekiej odległości od Zielonej Góry. To
zainteresowanie tym okresem widać bowiem na każdej niemalże stronie Furii… . W fabułę powieści wpleciona jest tak olbrzymia ilość detali historycznych, że chwilami miałam wrażenie, że
czytam jakiś bardzo interesujący podręcznik historii, z którego wiedzę można
czerpać garściami. Przyznam się, że nie do końca potrafiłam odróżnić, co tak
naprawdę jest tu fikcją, a co prawdą historyczną, szczególnie że historia ziemi
lubuskiej nie jest moją mocną stroną. Dzięki Furii… miałam możliwość poznania bardzo barwnego fragmentu z
dziejów Polski oraz atrakcyjne tereny, na których odbywa się cała akcja
książki.
Sława nie jest już dla mnie miastem
obcym. Sugestywne opisy kamieniczek,
ulic, jadłodajni, jeziora, okolicznych gospodarstw, hoteli pomogły mi poznać
ten wojenny kurort na tyle, że gdyby jakiś wehikuł czasu mnie tam
przeniósł, to na pewno bym się nie zgubiła i od razu odnalazła szukane miejsce.
Myślę, że nie byłoby też problemów z rozpoznaniem bohaterów powieści. Pisarz
poświęcił bowiem sporo miejsca na scharakteryzowanie wyglądu zewnętrznego
swoich postaci, a także cech wyróżniających ich od innych. Na pewno opisy okolicy oraz kreacja bohaterów –
wielowymiarowych, barwnych, zróżnicowanych jest bardzo dużym atutem tego
kryminału.
Jednakże w każdym kryminale
najważniejszym elementem jest intryga kryminalna. Musi być interesująca,
trzymać w napięciu, charakteryzować się licznymi, nieoczekiwanymi zwrotami
akcji i zaskakującym zakończeniem. Jak to jest w przypadku Furii… ?
Pomysł na fabułę jest
bardzo błyskotliwy i innowacyjny. Lubię kryminały, przeczytałam ich
sporo w swoim życiu i jak do tej pory nie spotkałam się z taką koncepcją na
intrygę kryminalną. Tajemnicze morderstwa, które w zasadzie niewiele miały ze
sobą wspólnego; detektyw (w tej roli asystent kryminalny Anton Habicht) – człowiek
bez doświadczenia, za którego nikt nie dałby nawet centa, a jednak potrafiący
myśleć, dedukować i w końcu rozwiązać tę zagadkę. A wierzcie mi, nie należała
ona do najłatwiejszych. Habicht dochodząc powoli do wykrycia mordercy, przeprowadził nas przez meandry różnych koncepcji
i doprowadził do niekonwencjonalnego finału. Byłam zaskoczona, a to już na
pewno dobrze świadczy o powieści kryminalnej. Ale… mimo wszystko czegoś mi zabrakło. Może odrobiny więcej napięcia – akcja toczy się niespiesznie, co doskonale
charakteryzuje senne życie kurortu, ale nie do końca satysfakcjonuje czytelnika
nastawionego na dynamiczny wątek kryminalny. Może wodzenia za nos i szerszego
kręgu podejrzanych – pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie typowałam zabójcy i
nie dlatego, że było mi wszystko jedno, kto dokonał mordów, tylko po prostu
zabrakło mi kandydata, którego mogłabym podejrzewać. A może po prostu kryminału
w kryminale – Furia rodzi się w Sławie jest bowiem powieścią wielowątkową i oprócz intrygi kryminalnej spotykamy się tu
również z wątkiem historycznym, szpiegowskim, romantycznym, obyczajowym, a
nawet fantastycznym. Nie można zarzucić Autorowi, że nie potrafił powiązać
tych historii w spójną całość, bo zrobił to perfekcyjnie. Niemniej jednak
wydaje mi się, że większe skupienie się na części typowo kryminalnej uczyniłoby
powieść bardziej atrakcyjną.
Mam również pewne zastrzeżenia do
języka utworu. O ile narracja mnie
zachwyciła, o tyle dialogi raziły
mnie pewną dozą sztuczności. Styl narratora – niezależnego obserwatora
wydarzeń jest rzeczowy, chwilami beznamiętny, chłodny, lakoniczny, kiedy
indziej pełen emocji, entuzjastyczny, ożywiony, ale zawsze bezstronny. Autor
nie ocenia, tylko przedstawia fakty – nam pozostawiając wyciąganie wniosków,
analizę i interpretację. I tak poprowadzona narracja jest najbardziej przeze
mnie w kryminałach lubiana. Trochę gorzej rzecz ma się z dialogami. Panował w
nich lekki chaos i brak porządku, który prowadził do dezorientacji. Chwilami
musiałam zastanawiać się, kto daną kwestię wygłosił, bo Autor tego wyraźnie nie
zaznaczył. Utrudniało to zdecydowanie czytanie i zrozumienie utworu, zmuszało
niejednokrotnie do powrotu do wcześniejszych kwestii i „wyliczenia”, kto daną
myśl wygłasza. Brakowało mi zróżnicowania języka poszczególnych postaci oraz
naturalności dialogów. Jest to na pewno pewien mankament powieści, ale nie
zmienia to faktu, że i tak mam dużą ochotę na poznanie wcześniejszej twórczości
pana Krzysztofa.
Na koniec chciałam zwrócić uwagę na piękne wydanie książki. Klimatyczna
okładka utrzymana w tonacji sepii, z piękną kobietą na pierwszym planie i
odbiciem w lustrze przedstawiającym nazistę o nieco zniekształconej twarzy i
swastykach zamiast oczu. Robi to niesamowite, nieco przerażające wrażenie i od
razu kojarzy się z problematyką utworu. Bardzo pomocna jest również mapka
okolic znajdująca się na wewnętrznej stronie okładki, pozwalająca zorientować
się w topografii terenu. Całość mocno przyciąga wzrok i wabi czytelnika.
Czy Furia
rodzi się w Sławie jest mimo swoich mankamentów książką godną polecenia? Według
mnie jak najbardziej. Polecam ją zarówno miłośnikom historii prawdziwej, jak i
fikcji historycznej; miłośnikom kryminałów i opowieści niesamowitych;
zainteresowanych okresem II wojny światowej oraz mrocznych tajemnic, jakie
kryją się na polskiej ziemi. To lektura, która bawi, ale również dostarcza
olbrzymiej wiedzy; lektura, która wciąga, zaciekawia i przenosi w świat rodem
ze „Stawki większej niż życie”. Polecam !
Za możliwość przeczytania
tej fascynującej powieści dziękuję Autorowi
Bardzo nietypowa okładka, przyciąga wzrok, a to dość ważne. Nie lubię jednak kryminałów retro, dlatego raczej nie skuszę się na powyższą pozycję.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię historię, czy to fakty, czy tylko opieranie się na nich z grubsza. Czytam też te nie do końca dopracowane książki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam historię, szczególnie drugą wojnę światową, a kryminał dziejący się w tych czasach musi być naprawdę wciągający :) wpisuję na listę ''do przeczytania''
OdpowiedzUsuńUwielbiam kryminały retro, a tę książkę właśnie czytam. Niebawem opublikuję swoją recenzję.
OdpowiedzUsuńKoniecznie zapisuję sobie tytuł! ;)
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę, lubię kryminały retro :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce i jestem jej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńZastanowię się jeszcze nad nią.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jakiś czas temu i wciąż jestem pod wrażeniem. Anja23
OdpowiedzUsuńBardzo długa, dobra recenzja :) przyznam, że gdyby nie ona to nie sięgnęłabym po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię kryminały i trochę ich już w życiu przeczytałam, więc jestem niezmiernie ciekawa, czy i mnie ta książka zaskoczy. Faktycznie dobór miejsca akcji bardzo ciekawy. Chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco - do tej pory czytałam tylko jeden kryminał tego typu:
OdpowiedzUsuń