niedziela, 6 września 2015

# 286. "Furia rodzi się w Sławie" - Krzysztof Koziołek



„Furia rodzi się w sławie”– Krzysztof Koziołek
 <recenzja,65 – 15/2015>



Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 286
ISBN: 978-83-934831-8-1
Moja ocena: 6/10
Premiera: 05.08.2015
Przeczytana:  17 sierpnia 2015






Sława, czy raczej Schlesiersee, to miasteczko i kurort na Ziemi Lubuskiej, położone nad pięknym jeziorem Sławskim, zwanym również Morzem Śląskim. To tu w czasach II wojny światowej w zamku Haugwitzów swoją rezydencję miał minister spraw wewnętrznych Rzeszy Heinrich Himmler. To tu znajdował się również VII Oddział Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. To tu trzymał swoje księgozbiory Reichführer SS; księgozbiory poświęcone okultyzmowi, procesom czarownic, czarnej magii i masonerii. To tu wreszcie umieścił akcję swojej najnowszej powieści Furia rodzi się w Sławie Krzysztof Koziołek.

Ostatnie dni sierpnia roku 1944. Powoli zbliża się koniec III Rzeszy, choć naziści nadal nie dają za wygraną i ciągle wierzą w wynalezienie cudownej broni, która pozwoli im przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.  W Sławie wypoczywają niemieccy żołnierze, którzy odnieśli rany walcząc na froncie; swój krótki dwudniowy niby-urlop spędza tu również asystent kryminalny policji z Głogowa Anton Habicht. Niestety, ma biedak pecha, bo nie jest mu dane nacieszyć się wolnymi dniami. W niedalekiej osadzie – Cegłówce, dokonano bowiem bestialskiego mordu na czternastoletniej córce polskich robotników przymusowych Stanisławie Derlizkiej. I właśnie Habicht, mimo braku doświadczenia, ma zająć się, wraz z szefem sławskiego posterunku żandarmerii Reinerem, wykryciem sprawcy morderstwa. 

Gdyby nie to tragiczne wydarzenie, asystent kryminalny mógłby spędzić swój urlop zupełnie inaczej. Może podziwiałby codzienne marsze chłopców z Marine Hitlerjugend, którzy stacjonowali w Sławie i przygotowywali się tu do służenia ojczyźnie; może odwiedziłby plażę i tam zabawiłby się w ostatnie godziny swojego pobytu; może skorzystałby z rejsu „Potsdamem” po jeziorze, gdzie miałby możliwość poznać piękną hrabinę Franziskę von Hӓften, wdowę po hrabim Aleksandrze von Hӓften, który zginął na froncie wschodnim.
 

Habicht jednakże dostał wielką szansę od swojego przełożonego – miał pozostać w Sławie i kontynuować śledztwo. Czy uda mu się wykryć mordercę? 

Sprawa wydaje się być bardzo ważna, bo swoje zainteresowanie nią okazał mieszkający w pałacu i kierujący pracami tajnej grupy „G” Sturmbannführer SS Carl Düchter. Trochę to dziwne, że wiadomość o śmierci prostej, polskiej robotnicy przymusowej dotarła aż tak wysoko, ale Habicht pochłonięty myślą o awansie, nie przejął się tym i nie wykazał zdziwienia. 

Wkrótce sprawa komplikuje się, bo giną kolejne dziewczynki i do tego pochodzenia niemieckiego. Co łączy te morderstwa? Czy w Sławie działa seryjny zabójca? Jaki związek z dziewczynkami miał oficer SS rezydujący w zamku i zajmujący się zupełnie innymi problemami? Co robi w Sławie piękna hrabina Franziska? Zapraszam do lektury…

 
Furia rodzi się w Sławie, to jak nietrudno się domyślić kryminał, do tego utrzymujący się w tak popularnej ostatnio konwencji - kryminału retro. Spełnia on wszelkie wymagania stawiane powieściom z tego gatunku, a więc fabuła opiera się na zbrodniach, opisuje okoliczności, w jakich do nich doszło, przedstawia dochodzenie i ujawnia w końcu sprawcę. Do tego rzecz dzieje się w przeszłości – może niezbyt odległej, ale schyłek II wojny światowej jest bardzo lubianym przez czytelników okresem w historii - w położonym nad jeziorem kurorcie, gdzie spotyka się towarzystwo multikulturowe – prości żołnierze, młodzieńcy z Hitlerjugend, arystokracja, władze miasta, oficerowie SS, policja kryminalna, żandarmeria, robotnicy przymusowi, zwykli niemieccy obywatele miasta i wielu, wielu innych. Gdy dodamy jeszcze ciekawie skonstruowanego bohatera prowadzącego śledztwo, wyrazistego, niepokornego, nieco zagubionego, ambitnego, jakim jest Habicht i interesującą zagadkę kryminalną, z pewną dawką dekadencji, mistycyzmu i mrocznej tajemnicy, to otrzymamy przepis na kryminał retro w wykonaniu Krzysztofa Koziołka, urodzonego w 1978 mieszkającego w Nowej Soli, zielonogórzanina. Pan Krzysztof jest absolwentem politologii na Uniwersytecie Zielonogórskim, jednak zajął się nie polityką, lecz dziennikarstwem i pisarstwem. Furia rodzi się w Sławie to Jego dziewiąta powieść.

Zadebiutował w roku 2007 powieścią sensacyjną Droga bez powrotu, w 2009 wydał kryminał typu skandynawskiego Święta tajemnica, a w 2010 powieść sensacyjno-przygodową Miecz zdrady. Obie książki zostały nominowane do Lubuskiego Wawrzynu Literackiego, a za Miecz zdrady autor został zgłoszony do Paszportu Polityki 2010.  W kolejnym roku p. Krzysztof otrzymał Lubuską Nagrodę Literacką dla najbardziej obiecującego lubuskiego pisarza i wydał kolejne książki – thriller Premier musi zginąć i Trzy dni Sokoła. Pozostałe tytuły pisarza to: Bóg nie weźmie w tym udziału, Instrukcja 0066 i Ława przysięgłych.
W życiu prywatnym Krzysztof Koziołek pasjonuje się wędrówkami po górach, żużlem i serialem Na południe. 

Nie wyczytałam tego w żadnej dostępnej w internecie notce biograficznej, ale Krzysztof Koziołek jest zapewne również pasjonatem historii, a już na pewno tej związanej z II wojną światową na terenach położonych w niedalekiej odległości od Zielonej Góry. To zainteresowanie tym okresem widać bowiem na każdej niemalże stronie Furii… . W fabułę powieści wpleciona jest tak olbrzymia ilość detali historycznych, że chwilami miałam wrażenie, że czytam jakiś bardzo interesujący podręcznik historii, z którego wiedzę można czerpać garściami. Przyznam się, że nie do końca potrafiłam odróżnić, co tak naprawdę jest tu fikcją, a co prawdą historyczną, szczególnie że historia ziemi lubuskiej nie jest moją mocną stroną. Dzięki Furii… miałam możliwość poznania bardzo barwnego fragmentu z dziejów Polski oraz atrakcyjne tereny, na których odbywa się cała akcja książki.

Sława nie jest już dla mnie miastem obcym. Sugestywne opisy kamieniczek, ulic, jadłodajni, jeziora, okolicznych gospodarstw, hoteli pomogły mi poznać ten wojenny kurort na tyle, że gdyby jakiś wehikuł czasu mnie tam przeniósł, to na pewno bym się nie zgubiła i od razu odnalazła szukane miejsce. Myślę, że nie byłoby też problemów z rozpoznaniem bohaterów powieści. Pisarz poświęcił bowiem sporo miejsca na scharakteryzowanie wyglądu zewnętrznego swoich postaci, a także cech wyróżniających ich od innych. Na pewno opisy okolicy oraz kreacja bohaterów – wielowymiarowych, barwnych, zróżnicowanych jest bardzo dużym atutem tego kryminału.


Jednakże w każdym kryminale najważniejszym elementem jest intryga kryminalna. Musi być interesująca, trzymać w napięciu, charakteryzować się licznymi, nieoczekiwanymi zwrotami akcji i zaskakującym zakończeniem. Jak to jest w przypadku Furii… ?
Pomysł na fabułę jest bardzo błyskotliwy i innowacyjny. Lubię kryminały, przeczytałam ich sporo w swoim życiu i jak do tej pory nie spotkałam się z taką koncepcją na intrygę kryminalną. Tajemnicze morderstwa, które w zasadzie niewiele miały ze sobą wspólnego; detektyw (w tej roli asystent kryminalny Anton Habicht) – człowiek bez doświadczenia, za którego nikt nie dałby nawet centa, a jednak potrafiący myśleć, dedukować i w końcu rozwiązać tę zagadkę. A wierzcie mi, nie należała ona do najłatwiejszych. Habicht dochodząc powoli do wykrycia mordercy, przeprowadził nas przez meandry różnych koncepcji i doprowadził do niekonwencjonalnego finału. Byłam zaskoczona, a to już na pewno dobrze świadczy o powieści kryminalnej. Ale… mimo wszystko czegoś mi zabrakło. Może odrobiny więcej napięcia – akcja toczy się niespiesznie, co doskonale charakteryzuje senne życie kurortu, ale nie do końca satysfakcjonuje czytelnika nastawionego na dynamiczny wątek kryminalny. Może wodzenia za nos i szerszego kręgu podejrzanych – pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie typowałam zabójcy i nie dlatego, że było mi wszystko jedno, kto dokonał mordów, tylko po prostu zabrakło mi kandydata, którego mogłabym podejrzewać. A może po prostu kryminału w kryminale – Furia rodzi się w Sławie jest bowiem powieścią wielowątkową i oprócz intrygi kryminalnej spotykamy się tu również z wątkiem historycznym, szpiegowskim, romantycznym, obyczajowym, a nawet fantastycznym. Nie można zarzucić Autorowi, że nie potrafił powiązać tych historii w spójną całość, bo zrobił to perfekcyjnie. Niemniej jednak wydaje mi się, że większe skupienie się na części typowo kryminalnej uczyniłoby powieść bardziej atrakcyjną.
 

Mam również pewne zastrzeżenia do języka utworu. O ile narracja mnie zachwyciła, o tyle dialogi raziły mnie pewną dozą sztuczności. Styl narratora – niezależnego obserwatora wydarzeń jest rzeczowy, chwilami beznamiętny, chłodny, lakoniczny, kiedy indziej pełen emocji, entuzjastyczny, ożywiony, ale zawsze bezstronny. Autor nie ocenia, tylko przedstawia fakty – nam pozostawiając wyciąganie wniosków, analizę i interpretację. I tak poprowadzona narracja jest najbardziej przeze mnie w kryminałach lubiana. Trochę gorzej rzecz ma się z dialogami. Panował w nich lekki chaos i brak porządku, który prowadził do dezorientacji. Chwilami musiałam zastanawiać się, kto daną kwestię wygłosił, bo Autor tego wyraźnie nie zaznaczył. Utrudniało to zdecydowanie czytanie i zrozumienie utworu, zmuszało niejednokrotnie do powrotu do wcześniejszych kwestii i „wyliczenia”, kto daną myśl wygłasza. Brakowało mi zróżnicowania języka poszczególnych postaci oraz naturalności dialogów. Jest to na pewno pewien mankament powieści, ale nie zmienia to faktu, że i tak mam dużą ochotę na poznanie wcześniejszej twórczości pana Krzysztofa.

Na koniec chciałam zwrócić uwagę na piękne wydanie książki. Klimatyczna okładka utrzymana w tonacji sepii, z piękną kobietą na pierwszym planie i odbiciem w lustrze przedstawiającym nazistę o nieco zniekształconej twarzy i swastykach zamiast oczu. Robi to niesamowite, nieco przerażające wrażenie i od razu kojarzy się z problematyką utworu. Bardzo pomocna jest również mapka okolic znajdująca się na wewnętrznej stronie okładki, pozwalająca zorientować się w topografii terenu. Całość mocno przyciąga wzrok i wabi czytelnika.

Czy Furia rodzi się w Sławie jest mimo swoich mankamentów książką godną polecenia? Według mnie jak najbardziej. Polecam ją zarówno miłośnikom historii prawdziwej, jak i fikcji historycznej; miłośnikom kryminałów i opowieści niesamowitych; zainteresowanych okresem II wojny światowej oraz mrocznych tajemnic, jakie kryją się na polskiej ziemi. To lektura, która bawi, ale również dostarcza olbrzymiej wiedzy; lektura, która wciąga, zaciekawia i przenosi w świat rodem ze „Stawki większej niż życie”. Polecam !  





Za możliwość przeczytania tej fascynującej powieści dziękuję Autorowi
 


Recenzja publikowana również: 
Granice 
lubimyczytac 
nakanapie 
biblionetka
- inBook 
 

12 komentarzy:

  1. Bardzo nietypowa okładka, przyciąga wzrok, a to dość ważne. Nie lubię jednak kryminałów retro, dlatego raczej nie skuszę się na powyższą pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bardzo lubię historię, czy to fakty, czy tylko opieranie się na nich z grubsza. Czytam też te nie do końca dopracowane książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam historię, szczególnie drugą wojnę światową, a kryminał dziejący się w tych czasach musi być naprawdę wciągający :) wpisuję na listę ''do przeczytania''

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam kryminały retro, a tę książkę właśnie czytam. Niebawem opublikuję swoją recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie zapisuję sobie tytuł! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może się skuszę, lubię kryminały retro :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam o tej książce i jestem jej ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zastanowię się jeszcze nad nią.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam jakiś czas temu i wciąż jestem pod wrażeniem. Anja23

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo długa, dobra recenzja :) przyznam, że gdyby nie ona to nie sięgnęłabym po tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Też lubię kryminały i trochę ich już w życiu przeczytałam, więc jestem niezmiernie ciekawa, czy i mnie ta książka zaskoczy. Faktycznie dobór miejsca akcji bardzo ciekawy. Chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Brzmi interesująco - do tej pory czytałam tylko jeden kryminał tego typu:

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.