piątek, 7 lutego 2014

#49. "Milcząca dziewczyna" - Tess Gerritsen

„Milcząca dziewczyna”– Tess Gerritsen <recenzja,9>



Tytuł oryginalny:  The Silent Girl
Tłumaczenie: Anna Jęczmyk
Wydawnictwo: Albatros A.Kuryłowicz
Seria: Jane Rizzoli & Maura Isles
Rok wydania: 2012
Oprawa: miękka
Ilość stron: 432
ISBN: 978-83-7659-750-8
Półka: wypożyczona
Moja ocena: 9/10

Przeczytana:  3 lutego 2014

 



Po wielu latach przerwy postanowiłam wrócić do twórczości Tess Gerritsen. Kiedyś czytałam sporo jej kryminalnych romansów oraz thrillerów medycznych i pamiętam, że zawsze towarzyszyły temu zafascynowanie, zaciekawienie i wielkie emocje. Potem zapomniałam o Tess – mój czas pochłonęła twórczość innych autorów. Parę dni temu zawitałam do swojej biblioteki i moją uwagę przyciągnęła książka, którą przed chwilą zwróciła inna czytelniczka (przyznam się, że podsłuchałam jej rozmowę z bibliotekarką i jej zachwyty nad książką bardzo mnie zmobilizowały do przyjrzenia się opisowi na okładce). Była to „Milcząca dziewczyna” autorstwa Tess Gerritsen. Wróciły wspomnienia i ta ponad czterystu-stronicowa książka znalazła się w moim posiadaniu.
Autorki nie trzeba chyba molom książkowym przedstawiać. Niemniej może parę słów o tej współczesnej pisarce amerykańskiej jednak napiszę.
Tess Gerritsen urodziła się 12 czerwca 1953 roku w San Diego. Ukończyła studia medyczne na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco uzyskując tytuł MD (Medical Doctor).  Po studiach wyjechała wraz z mężem – Jacobem Gerritsenem, również lekarzem, do Honolulu na Hawajach. Tam praktykowała medycynę  i tam też opublikowała w roku 1987 podczas urlopu macierzyńskiego swoją pierwszą powieść. Był to romans kryminalny „Telefon po północy” – po nim powstało osiem powieści o podobnej tematyce.
Jej pierwszy thriller medyczny „Dawca” ukazał się na rynku wydawniczym w 1996 roku i od tego czasu jej kariera pisarska nabrała niebywałego rozpędu. Prawa filmowe do tej powieści wykupiła znana na całym świecie wytwórnia Paramount, a powieść znalazła się po raz pierwszy na liście bestsellerów New York Times’a.

W 2001 roku pojawiła się pierwsza część cyklu thrillerów medycznych „Jane Rizzoli & Maura Isles” z detektyw Jane Rizzoli i patolog Maurą Isles w rolach głównych. Do tej pory wydała 10 książek z tej serii – „Milcząca dziewczyna” jest przedostatnią.
Powieści Gerritsen przełożono na 20 języków, opublikowano w 40 krajach i sprzedano w ilości ponad 25 mln. egzemplarzy. Regularnie pojawiają się na listach bestsellerów w Stanach Zjednoczonych i w Europie.
Stephen King uznał ją za najciekawszą autorkę thrillerów medycznych – „lepszą od Cooka, Palmera, a nawet Michaela Crichtona”. Na okładce każdej jej książki znajduje się stały dopisek – opinia Harlana Cobena  „W tym gatunku nie ma nikogo lepszego”. Czyż trzeba lepszych rekomendacji?
A teraz przenieśmy się na chwilę do Chinatown w Bostonie, bo właśnie tu wszystko się rozpoczęło. Trwa wieczorna „Wycieczka z Duchami”, bowiem Chinatown – to bardzo malowniczy, tajemniczy, urokliwy i pełen duchów zakątek Bostonu. Jeden z uczestników wycieczki, nieznośny smarkacz, który już dawno powinien leżeć w łóżku i smacznie spać, znajduje na chodniku świeżo odciętą dłoń damską. Skąd się tam znalazła i do kogo należy?  Odpowiedź na to pytanie znalazła dopiero detektyw Jane Rizzoli i je partner detektyw Barry Frost. Okazało się, że „właścicielką” dłoni jest znaleziona przez parę detektywów na dachu jednego z domów młoda, piękna kobieta ubrana na czarno i oczywiście martwa. Oprócz amputowanej bardzo precyzyjnie dłoni denatka miała niemalże odciętą głowę. Jedynymi śladami, na jakie natrafili detektywi, były dwa srebrne włosy na jej czarnym kostiumie oraz – po odnalezieniu samochodu na pobliskim parkingu – dwa adresy wprowadzone do podręcznego GPS.  Jeden z tych adresów należał do emerytowanego wiele lat temu detektywa bostońskiego Wydziału Zabójstw, a drugi do Akademii Sztuk Walki wushu na terenie Chinatown. Właścicielka tej szkoły, a jednocześnie mistrzyni wushu Iris Fang wiele w swoim życiu przeżyła. Ponad dwadzieścia lat temu porwano jej nastoletnią jedyną córkę, która do dnia dzisiejszego nie została odnaleziona. Dziewiętnaście lat temu straciła męża, który zginął w masakrze w restauracji „Czerwony Feniks”. Jak stwierdzono w policyjnym raporcie z tamtych czasów zbrodni dokonał  szef kuchni (a prywatnie bliski przyjaciel Jamesa Fanga) Wu Weimin, który działając pod wpływem amoku zastrzelił cztery osoby znajdujące się w sali restauracyjnej, a następnie popełnił samobójstwo. Wśród tych czterech osób był również James Fang, pracujący w tej restauracji w charakterze kelnera. Wdowa Iris Fang nigdy nie uwierzyła w winę kucharza.
Co łączy te wszystkie zdarzenia? Czy Wu Weimin rzeczywiście popełnił samobójstwo, czy może przypuszczenia Iris były prawdziwe? Czy Laura, córka Iris nadal żyje? Kto i dlaczego zabił dziewczynę z dachu? I kim lub czym jest istota poruszająca się niezwykle zwinnie i szybko niczym małpa człekokształtna?  Ja znam odpowiedzi na te i wiele innych pytań, jakie nasuwają się w trakcie czytania powieści. A Wy, jeśli chcecie się dowiedzieć, co naprawdę zdarzyło się w „Czerwonym Feniksie” i jaki wpływ ta masakra miała na dalsze losy bohaterów, musicie przeczytać „Milczącą dziewczynę”.

Akcja powieści porywa w zasadzie od pierwszej strony. Na początku autorka wprowadza nas w parę podstawowych wątków, a potem w miarę trwania fabuły, pojawia się ich coraz więcej i więcej. Nie czujemy się jednak w nich zagubieni, bo pisarka robi to w sposób tak jasny i przejrzysty, że każdy jest w stanie nie zgubić się w akcji i zrozumieć całą, w sumie dość skomplikowaną intrygę. Tempo powieści jest zawrotne – tu dzieje się coś ciekawego cały czas, co powoduje, że od książki trudno się oderwać choć na chwilę. Ja ją przeczytałam zarywając noc, mimo że następny dzień miałam dość pracowity i wiedziałam, czym mi ta nieprzespana noc grozi. Owszem dzień po był straszny i wyglądałam jak zombie, ale trudno…. najważniejsze, że udało mi się dowiedzieć, jakie przygody przeżyła para detektywów i   czym się cała intryga skończyła. Tu trzeba dodać, że w takim szczęśliwym położeniu byłam tylko ja jako czytelniczka tej powieści, bowiem w samej książce nie wszystko zostało wszystkim do końca wyjaśnione. Niektórzy bohaterowie pewnych rzeczy nie byli w stanie się dowiedzieć i mimo, że niektórych rozwiązań się domyślali, to jednak pewności pisarka ich pozbawiła.
Użyłam sformułowania „niektórzy bohaterowie” choć w przypadku tej książki bardziej poprawnie brzmiałoby „niektóre bohaterki”. Bo właśnie kobiety wiodą prym w tej powieści. I to jakie kobiety? Błyskotliwe, zdecydowane na wszystko, odważne, inteligentne, konsekwentne, a przy tym bardzo kobiece. Jane Rizzoli, jedyna kobieta detektyw w bostońskiej policji w Wydziale Zabójstw, ale jednocześnie szczęśliwa żona i matka malutkiej Reginy. Iris Fang jest mistrzynią walki mieczem i z żelazną konsekwencją i uporem szkoli adeptów walki wushu, ale jednocześnie mimo upływu 19 lat jest nadal wierna swojemu nieżyjącemu mężowi, którego często wspomina, podobnie jak swoją porwaną córkę. Dla Maury Isles najważniejszym kryterium jest prawda i sprawiedliwość, człowiek i jego problemy wydają się zdecydowanie mniej ważne. Ale jednocześnie jest bardzo przywiązana do swojego nastoletniego przyjaciela, który kiedyś uratował jej życie. Jak widzicie, mimo „męskiej” tematyki, jest to niezwykle kobieca powieść. I w tym momencie już widzę panów, którzy z niechęcią odkładają książkę na półkę – nie róbcie tego!!! To naprawdę kawał świetnej prozy sensacyjno-kryminalnej.
To, co również panów powinno zainteresować, to świetne opisy sztuk walki, ze szczególnym uwzględnieniem wushu i sporo wiadomości na temat rozwoju i produkcji białej broni w Chinach. W ogóle w książce jest bardzo dużo Chin. Dzięki temu, że akcja związana jest z bostońskim Chinatown, poznajemy specyfikę tej dzielnicy, codzienne życie chińskich imigrantów, ich wierzenia, legendy, historię i tradycje. Chodząc po zaułkach chińskiego miasteczka niemalże czujemy zapachy unoszące się z chińskich restauracji, rozkoszujemy się pierożkami z rybami i ciasteczkami z wróżbą, spoglądamy za siebie z obawą, że zaraz skoczy na nas Małpi Król, czyli Su Wukong – bohater bardzo popularnej w Chinach legendy.
Powieść porusza również kolejny ważny aspekt – problem sprawiedliwości. Gdzie się ona kończy? Co tak naprawdę jest sprawiedliwe, a co nie?  W którym momencie zaczyna się zbrodnia? Już w pierwszym rozdziale książki uczestniczymy w procesie, w którym Maura Isles zeznaje przeciwko gliniarzowi, który zakatrupił przestępcę. Gdzie tu leży sprawiedliwość? Czy po stronie stróża prawa, który zabił przestępcę? Czy może jednak po stronie przestępcy, który był człowiekiem i należał mu się prawomocny proces i wyrok, a nie samosąd? Ciężki wybór…chyba nawet Salomon by sobie z nim nie poradził. Tego typu wyborów jest sporo w tej powieści, ale nie będę o nich pisać, bo musiałabym za dużo zdradzić.
Oczywiście, jak to w thrillerze medycznym, mamy również trochę wątków związanych z medycyną sądową – sekcje zwłok, metody identyfikacji na podstawie włosów i elementów metalowych, które znalazły się w kręgosłupach ofiar. Wszystko to bardzo ciekawie opisane, z dużą znajomością rzeczy.
Warto również zwrócić uwagę na sposób narracji. W większej części powieści stosowana jest narracja z perspektywy trzeciej osoby – narratora. Tylko Iris Fang opowiada o sobie i swoich przeżyciach sama. Iris odsłania całą siebie, swój ból po stracie bliskich jej osób, ale także opowiada o relacjach z członkami rodzin innych ofiar masakry oraz o swoich zamierzeniach i przeczuciach. Ta część powieści jest bardzo wzruszająca, bo i Iris jest postacią  wzruszającą, ujmującą za serce, wręcz tragiczną. Takim dwutorowym sposobem narracji autorka osiągnęła ciekawy efekt. Dzięki niemu Iris staje się najważniejszą bohaterką powieści, bohaterką, na którą każdy zwraca baczną uwagę, bohaterką, która łączy wszystkie elementy akcji, bohaterką, którą poznajemy najlepiej.

Zachwyca mnie również styl autorki i konstrukcja powieści – proste, jasne zdania, przejrzysty i trafiający do każdego odbiorcy język oraz krótkie rozdziały. To również (oprócz wartkiej akcji) to powoduje, że książkę czyta się błyskawicznie. Wydawca również przyczynił się do tego, żeby nie męczyć czytelnika – zafundował nam spore litery, dość szeroką interlinię i świetną korektę. Ja nie zauważyłam w tym wydaniu żadnych błędów stylistycznych,


interpunkcyjnych, czy ortograficznych. Ba…nawet zwykłych literówek tam nie było. I za to należą się duże brawa dla wydawcy – naprawdę tak staranne wydanie rzadko się w dobie obecnej zdarza.
Podsumowując – świetna, wciągająca i trzymająca od pierwszej do ostatniej kartki w napięciu powieść. Polecić można ją zarówno zwolennikom thrillerów medycznych, kryminałów, ale również komuś, kogo interesuje historia Chin, chińskie legendy i zwyczaje. Jest to książka nieoczywista, szalenie dopracowana w szczegółach, zmuszająca do myślenia i odkrywania kolejnych zagadek, by na koniec i tak poczuć zdumienie i zaskoczenie.
Książka, przy której zapominasz o całym świecie – gotującej się zupie, praniu w pralce, pustym żołądku…czytasz i odkładasz dopiero po przeczytaniu ostatniej strony i to z niejakim żalem, że już koniec. Super – GORĄCO POLECAM !!!

Recenzja publikowana również:



Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
 







16 komentarzy:

  1. Do książek Tess nie trzeba mnie zachęcać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ją uwielbiam, szczególnie że thrillery medyczne to mój jeden z bardziej ulubionych gatunków literackich :)

      Usuń
  2. Przeczytałam jedną książkę tej autorki (to był chyba "Telefon o północy") i nie specjalnie dobrze wspominam tę przygodę. Może jakoś jak czas mi pozwoli to sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo zaczęłaś od niewłaściwej pozycji - jej thrillery medyczne są zdecydowanie lepsze niż romanse kryminalne :)

      Usuń
  3. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award, mam nadzieję że się przyłączysz :) Zapraszam!
    http://hugekultura.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna, wyczerpująca recenzja, gratuluję. Czytałam ją i cieszyłam się, że napisałaś więcej o autorce, bo nic z tego nie wiedziałam - rzeczywiście lepszych rekomendacji nie mogłaby dostać jako pisarka.

    Czuję się niesamowicie zachęcona do lektury.
    Zobaczyłam, że nie ma kota zegarka na górze i już chciałam płakać i krzyczeć na ciebie, że i na dole nie ma, ale jest - mój ukochany, boski kecze kecze miał :))
    Jakie śliczne tło!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnę jutro rano o twoim wyzwaniu. Najlepiej jakbyś zaczęła je już reklamować (oddzielny post jutro - w ndz jest najwięcej odwiedzin!), bo ludzie wolą wiedzieć wcześniej. Super wyzwanie :)

      Usuń
    2. haha dopiero przeczytałam twój komentarz pod moimi wyzwaniami :)))

      Usuń
    3. dzięki Basiu za uznanie...dla recenzji, dla kota. dla tła, dla kota, dla wyzwania, dla kota :D
      I do Ciebie właśnie podreptałam jako do pierwszej, żeby się wyzwaniem pochwalić :D

      Usuń
  5. Bardzo lubię twórczość tej autorki i jak dotąd nie zwiodłam się na niej ani razu, dlatego z przyjemnością sięgnę po powyższą książkę, gdyż akurat nie miałam okazji jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie w moim guście :) Bardzo mnie zainteresowałaś! I na prawdę swietna recenzje, super piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Monnie - miło mi, że tak mnie dobrze oceniasz :)

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Moje oczy się śmieją, jak go widzę i od razu robi mi się weselej i cieplej na duszy. Dzięki Wam wiem, ze warto pisać dalej i ze mój blog ma jakiś sens. Staram się odpowiedzieć na każdy komentarz i odwiedzić wszystkich moich czytelników.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do zobaczenia na Waszym blogu.