„Hildegarda z Bingen. Opowieść
o życiu
naznaczonym łaską.”– Lucia Tancredi
<recenzja,69 – 2/2016>
Tytuł
oryginalny: Ildegarda. La potenza e la grazia
Tłumaczenie: Madalena Dobosz
Wydawnictwo: PROMIC
Rok wydania: 2015
Oprawa: twarda
Ilość stron: 285
ISBN: 978-83-7502-287-2
Rok wydania: 2015
Oprawa: twarda
Ilość stron: 285
ISBN: 978-83-7502-287-2
Półka: posiadam
Moja ocena: 10/10
Przeczytana: 29 listopada 2015
Kupisz:
Hildegarda z Bingen – święta, której proces kanonizacyjny nigdy
nie został zakończony. Nie może więc należeć do świętych oficjalnych
Kościoła. A jednak… 10 maja 2012 roku papież Benedykt XVI rozszerzył jej kult
na cały Kościół, wpisując ją na listę świętych katolickich. Mało tego, jako
jedna z czterech kobiet, 7 października 2012 roku została ogłoszona przez tego
samego papieża doktorem kościoła. To o Niej jest ta historia…
Hildegarda urodziła się w 1098 roku w Rupertsbergu jako dziesiąte dziecko
w średniozamożnej rodzinie szlacheckiej. Jej ojciec Hildebert był zarządzającym
ziemiami klasztoru w Spira.
Hildegarda od najmłodszych lat przeżywa wizje. Otoczenie dowiaduje się o nich
jak tylko nasza bohaterka zaczyna mówić. Wizje, a w zasadzie chęć ich
przezwyciężenia i opór małej dziewczynki, skutkują negatywnym wpływem na
zdrowie Hildegardy. W wieku ośmiu lat Hildegarda zostaje poświęcona kościołowi
i oddana w charakterze oblatki do benedyktyńskiego klasztoru w Disibodenbergu.
Tam zaopiekowała się nią młoda arystokratka Jutta, która nauczyła dziewczynkę czytać, pisać, badać święte teksty
oraz zapoznała ją z podstawami muzyki. Po śmierci Jutty w 1136 roku (Hildegarda
przewidziała datę i okoliczności śmierci swojej mentorki) zostaje opatką
klasztoru.
Z czasem – także pod wpływem wizji –
przenosi się wraz z mniszkami na miejsce, gdzie kiedyś nauczał i został
pochowany św. Rupert, niedaleko miasta Bingen. Tam powstaje klasztor, gdzie benedyktynki nie muszą
dzielić murów z zakonnikami, są samodzielne i niezależne. Po dziesięciu
latach Hildegarda zakłada drugi klasztor, na przeciwległym brzegu Renu koło
Eibingen, zyskując dzięki temu jeszcze większą niezależność – klasztor ten
działa do dziś. 17 września 1179 roku
Hildegarda umiera – wcześniej
przepowiadając dzień swojej śmierci.
Tyle - w bardzo dużym skrócie - dat i
faktów biograficznych. Żeby o nich się dowiedzieć, nie trzeba czytać całej
książki, ktoś powie… Nie trzeba, ale ta książka nie jest zwykłą biografią. Nie
może być zwykła, bowiem opowiada o
kobiecie niezwykłej, o kobiecie, która wyprzedzała o lata swoją epokę, o
kobiecie silnej, niezłomnej, a jednocześnie jakże kruchej i delikatnej.
Trudno sobie wyobrazić, że w epoce tak nieprzyjaznej dla płci pięknej, gdzie
rola kobiety często ograniczała się do rodzenia dzieci niekochanemu mężowi,
można było dokonać aż tak wiele.
Jak wspomniałam wizje towarzyszyły jej
od najmłodszych lat. Bardzo długo nie ujawniała tych swoich zdolności – może
dlatego, że osoby takie często uchodziły za obłąkane, a może przez swoją
nieśmiałość i skromność. Dopiero, jak osiągnęła
najwyższe dostępne kobiecie stanowisko w hierarchii kościelnej i
jednocześnie uzyskała znaczne wpływy w biskupstwach, a nawet na dworze
papieskim, przyznała się do swoich rozmów z Bogiem. Zaczęła również – pod
wpływem nakazującego głosu – spisywać swoje wizje w dziele Scivias. Fragmenty tego dzieła zostały odczytane przez ówczesnego
papieża Eugeniusza III na synodzie w Trewirze i Hildegarda uzyskała błogosławieństwo i pozwolenie na rozpowszechnianie swoich idei
i dalsze spisywanie objawień. Osiągnęła to, czego niejeden mężczyzna
osiągnąć nie mógł lub nie potrafił.
Trudno w paru słowach oddać wyjątkowość
tej wybitnej postaci Średniowiecza. Trudno wskazać dziedzinę, w której byłaby
najlepsza. Reformatorka kościoła,
egzorcystka i kaznodziejka, autorka prac z zakresu teologii, medycyny,
kosmologii, ziołolecznictwa i przyrodoznawstwa, poetka, kompozytorka,
wizjonerka i prorokini, dyplomatka… dużo tego. A co najważniejsze – we
wszystkich tych dziedzinach osiągnęła szczyty, w żadnej nie była przeciętna,
średnia, zawsze była wybitna.
Jako jedyna kobieta otrzymała zezwolenie,
czy wręcz zachętę od papieża na pisanie rozpraw teologicznych; jako jedyna
głosiła kazania dla duchowieństwa i osób świeckich. Na tym nie kończy się jej
rola prekursorki – jako pierwsza kobieta założyła samodzielnie klasztor żeński,
jako pierwsza dokonała opisu całości niemieckiej flory i fauny, jest pierwszą znaną autorką moralitetu,
pierwszą kompozytorką, pierwszą autorką autobiografii i pamiętników. Można ją
spokojnie uznać za pierwszego niemieckiego filozofa przyrody i lekarza, za
prekursorkę teorii stresu, kultury fizycznej i sportu. Znalazłaby się jeszcze
pewnie niejedna dziedzina, gdzie Hildegarda stawiała kroki jako pierwsza
kobieta w historii. I wszystkie te poglądy i osiągnięcia dowodzą, że wyprzedza
osiągnięcia czasów, w jakich przyszło jej żyć.
Jak to wszystko osiągnęła? Jak jej udało się – w czasach, kiedy rola
kobiety zarówno w życiu społecznym, jak i w życiu Kościoła, była bardzo
ograniczona – stanąć na czele tych, którzy wpływali bezpośrednio na kształt
nauki, sztuki, a nawet polityki? O tym wszystkim przeczytajcie już sami… ja
już i tak za dużo się rozpisałam.
Ale Hildegarda
z Bingen to nie tylko opowieść o kobiecie, która osiągnęła tak wiele. To również
obraz epoki, w jakiej żyła; obraz
wielkich tego świata – papiestwa, duchowieństwa i władców świeckich; obraz
Nadrenii Palatynatu, gdzie mieszkała całe swoje długie życie; obraz życia
klasztornego, które poznała doskonale spędzając za murami klasztornymi ponad 70
lat.
Walory poznawcze tej książki są
olbrzymie. Niejeden pasjonat epoki średniowiecza znajdzie tu wiele ciekawostek.
A cóż dopiero czytelnik, który dotąd średniowieczem w zasadzie się nie
interesował. Może ta książka otworzy mu oczy na ten bardzo ciekawy okres w
naszych dziejach.
Hildegarda opowiada o swoim życiu w
sposób przekonujący, niebanalny i oryginalny. Tak - opowiada, bowiem książka
jest napisana w konwencji narracji pierwszoosobowej
i wszystkiego dowiadujemy się z ust mniszki. Wraz z Hildegardą – dzieckiem
przeżywamy pierwsze wizje i krótkie lata na łonie rodziny, pierwsze chwile
pobytu w klasztorze, poznajemy Juttę – jej opiekunkę z okresu dzieciństwa i
wczesnej młodości. Chodzimy z Hildegardą na spacery po okolicznych łąkach i
lasach, poznajemy zioła i uczymy się ich wykorzystywania w medycynie, niemalże
czujemy zapach otaczającej nas przyrody. Uczymy się wszystkiego, czego kobieta
w tym okresie nauczyć się może – czytać, pisać, rozumieć otaczający świat,
śpiewać, grać, tworzyć. Spotykamy się i staramy się przekonać do swoich wizji i
poglądów wielkich tego świata. Budujemy klasztor, w którym zamieszkają mniszki
bez opieki braci zakonnych, same, niezależne, skazane tylko na siebie.
Przekonujemy się jak ważna jest dbałość o własne ciało, bo przecież musi ono
nam służyć do późnych lat, do końca życia.
Ona także nigdy się nie zestarzała. Jej ciało, w wieku
osiemdziesięciu dwóch lat, było jej posłuszne, a ona otaczała je wszelką
troską, ponieważ – jak mówiła – było ono cenną tuniką, którą pewnego dnia
będzie musiała zwrócić, tak doskonałą, jaką otrzymała. Bez skazy i bez
rozdarcia. [1]
tak wspomina
swoją matkę zakonną Adelheidis, jej uczennica, później opatka z Gandersheim, a
przede wszystkim mniszka pełniąca funkcję skryby, spisującego opowieść Hildegardy
o życiu. Mniszka, która była świadkiem śmierci świętej i wszelkich
okoliczności, które temu towarzyszyły.
Warto również zwrócić uwagę na język tej biografii. Stylizowany na
średniowieczny, ale mimo to zrozumiały, choć dość trudny w odbiorze. Nie da
się tej książki przeczytać jednym tchem, nie zastanawiając się nad jej treścią.
Ja dość często robiłam sobie przerwy, w których nachodziły mnie różnego rodzaju
refleksje, dotyczące zarówno przesłania dzieła, jak i jego doskonałości.
Przepiękne opisy - poetyckie, a jakże realne i rzeczywiste i wybitna
przedstawicielka mojej płci przemawiająca do mnie z zaświatów. To robi wrażenie
i zmusza do przemyśleń nad życiem, jego
wartością, istnieniem Boga, miłością do ludzi i poświęceniem.
I nie byłabym sobą, gdybym nie
wspomniała o przepięknym wydaniu tej
książki. Twarda okładka, utrzymana w żółto-beżowej tonacji z obrazem Hildegardy
spisującej swoje wizje, a nad nią „żyjący ogień”, bo tak najczęściej określała
Boga, który istnieje ponad wszystkim, co jest stworzone. Elegancki papier,
wyraźny druk, nie przemęczający oczu, odpowiednie marginesy i interlinia –
wszystko to pomaga skupić się na czytanym dziele. Umieszczony na końcu
chronologiczny kalendarz życia Hildegardy stwarza możliwości usystematyzowania
swojej wiedzy o świętej i jej dokonaniach.
Lektura bezcenna, szczególnie w tym
okresie, gdy wszystko naokoło budzi się do życia, gdy przeżywamy cud
Zmartwychwstania, gdy chcielibyśmy cieszyć się nadzieją na lepsze jutro. Przeczytajcie i schylcie głowy nad życiem
tej niezwykłej kobiety. Warto! POLECAM z całego serca!
[1] „Hildegarda z Bingen. Opowieść o życiu naznaczonym łaską” Lucia
Tancredi, PROMIC, 2015, str.11
Za możliwość przeczytania
tej książki (a także za wykazaną cierpliwość) bardzo dziękuję pani Agnieszce z
wydawnictwa PROMIC