poniedziałek, 28 marca 2016

# 297. "Hildegarda z Bingen. Opowieść o życiu naznaczonym łaską" - Lucia Tancredi



„Hildegarda z Bingen. Opowieść o życiu naznaczonym łaską.”– Lucia Tancredi

 <recenzja,69 – 2/2016>



Tytuł oryginalny: Ildegarda. La potenza e la grazia
Tłumaczenie: Madalena Dobosz
Wydawnictwo: PROMIC
Rok wydania: 2015
Oprawa: twarda
Ilość stron: 285
ISBN: 978-83-7502-287-2
Półka: posiadam
Moja ocena: 10/10

Przeczytana:  29 listopada 2015

Kupisz:  



Hildegarda z Bingen – święta, której proces kanonizacyjny nigdy nie został zakończony. Nie może więc należeć do świętych oficjalnych Kościoła. A jednak… 10 maja 2012 roku papież Benedykt XVI rozszerzył jej kult na cały Kościół, wpisując ją na listę świętych katolickich. Mało tego, jako jedna z czterech kobiet, 7 października 2012 roku została ogłoszona przez tego samego papieża doktorem kościoła. To o Niej jest ta historia…

Hildegarda urodziła się w 1098 roku w Rupertsbergu jako dziesiąte dziecko w średniozamożnej rodzinie szlacheckiej. Jej ojciec Hildebert był zarządzającym ziemiami klasztoru w Spira. 

Hildegarda od najmłodszych lat przeżywa wizje. Otoczenie dowiaduje się o nich jak tylko nasza bohaterka zaczyna mówić. Wizje, a w zasadzie chęć ich przezwyciężenia i opór małej dziewczynki, skutkują negatywnym wpływem na zdrowie Hildegardy. W wieku ośmiu lat Hildegarda zostaje poświęcona kościołowi i oddana w charakterze oblatki do benedyktyńskiego klasztoru w Disibodenbergu. Tam zaopiekowała się nią młoda arystokratka Jutta, która nauczyła dziewczynkę czytać, pisać, badać święte teksty oraz zapoznała ją z podstawami muzyki. Po śmierci Jutty w 1136 roku (Hildegarda przewidziała datę i okoliczności śmierci swojej mentorki) zostaje opatką klasztoru. 

Z czasem – także pod wpływem wizji – przenosi się wraz z mniszkami na miejsce, gdzie kiedyś nauczał i został pochowany św. Rupert, niedaleko miasta Bingen. Tam powstaje klasztor, gdzie benedyktynki nie muszą dzielić murów z zakonnikami, są samodzielne i niezależne. Po dziesięciu latach Hildegarda zakłada drugi klasztor, na przeciwległym brzegu Renu koło Eibingen, zyskując dzięki temu jeszcze większą niezależność – klasztor ten działa do dziś. 17 września 1179 roku Hildegarda umiera  – wcześniej przepowiadając dzień swojej śmierci.

Tyle - w bardzo dużym skrócie - dat i faktów biograficznych. Żeby o nich się dowiedzieć, nie trzeba czytać całej książki, ktoś powie… Nie trzeba, ale ta książka nie jest zwykłą biografią. Nie może być zwykła, bowiem opowiada o kobiecie niezwykłej, o kobiecie, która wyprzedzała o lata swoją epokę, o kobiecie silnej, niezłomnej, a jednocześnie jakże kruchej i delikatnej. Trudno sobie wyobrazić, że w epoce tak nieprzyjaznej dla płci pięknej, gdzie rola kobiety często ograniczała się do rodzenia dzieci niekochanemu mężowi, można było dokonać aż tak wiele.


Jak wspomniałam wizje towarzyszyły jej od najmłodszych lat. Bardzo długo nie ujawniała tych swoich zdolności – może dlatego, że osoby takie często uchodziły za obłąkane, a może przez swoją nieśmiałość i skromność. Dopiero, jak osiągnęła najwyższe dostępne kobiecie stanowisko w hierarchii kościelnej i jednocześnie uzyskała znaczne wpływy w biskupstwach, a nawet na dworze papieskim, przyznała się do swoich rozmów z Bogiem. Zaczęła również – pod wpływem nakazującego głosu – spisywać swoje wizje w dziele Scivias. Fragmenty tego dzieła zostały odczytane przez ówczesnego papieża Eugeniusza III na synodzie w Trewirze i Hildegarda uzyskała błogosławieństwo i pozwolenie na rozpowszechnianie swoich idei i dalsze spisywanie objawień. Osiągnęła to, czego niejeden mężczyzna osiągnąć nie mógł lub nie potrafił.

Trudno w paru słowach oddać wyjątkowość tej wybitnej postaci Średniowiecza. Trudno wskazać dziedzinę, w której byłaby najlepsza. Reformatorka kościoła, egzorcystka i kaznodziejka, autorka prac z zakresu teologii, medycyny, kosmologii, ziołolecznictwa i przyrodoznawstwa, poetka, kompozytorka, wizjonerka i prorokini, dyplomatka… dużo tego. A co najważniejsze – we wszystkich tych dziedzinach osiągnęła szczyty, w żadnej nie była przeciętna, średnia, zawsze była wybitna. 

Jako jedyna kobieta otrzymała zezwolenie, czy wręcz zachętę od papieża na pisanie rozpraw teologicznych; jako jedyna głosiła kazania dla duchowieństwa i osób świeckich. Na tym nie kończy się jej rola prekursorki – jako pierwsza kobieta założyła samodzielnie klasztor żeński, jako pierwsza dokonała opisu całości niemieckiej flory i fauny,  jest pierwszą znaną autorką moralitetu, pierwszą kompozytorką, pierwszą autorką autobiografii i pamiętników. Można ją spokojnie uznać za pierwszego niemieckiego filozofa przyrody i lekarza, za prekursorkę teorii stresu, kultury fizycznej i sportu. Znalazłaby się jeszcze pewnie niejedna dziedzina, gdzie Hildegarda stawiała kroki jako pierwsza kobieta w historii. I wszystkie te poglądy i osiągnięcia dowodzą, że wyprzedza osiągnięcia czasów, w jakich przyszło jej żyć.

Jak to wszystko osiągnęła? Jak jej udało się – w czasach, kiedy rola kobiety zarówno w życiu społecznym, jak i w życiu Kościoła, była bardzo ograniczona – stanąć na czele tych, którzy wpływali bezpośrednio na kształt nauki, sztuki, a nawet polityki? O tym wszystkim przeczytajcie już sami… ja już i tak za dużo się rozpisałam.

Ale Hildegarda z Bingen to nie tylko opowieść o kobiecie, która osiągnęła tak wiele. To również obraz epoki, w jakiej żyła; obraz wielkich tego świata – papiestwa, duchowieństwa i władców świeckich; obraz Nadrenii Palatynatu, gdzie mieszkała całe swoje długie życie; obraz życia klasztornego, które poznała doskonale spędzając za murami klasztornymi ponad 70 lat. 

Walory poznawcze tej książki są olbrzymie. Niejeden pasjonat epoki średniowiecza znajdzie tu wiele ciekawostek. A cóż dopiero czytelnik, który dotąd średniowieczem w zasadzie się nie interesował. Może ta książka otworzy mu oczy na ten bardzo ciekawy okres w naszych dziejach. 


Hildegarda opowiada o swoim życiu w sposób przekonujący, niebanalny i oryginalny. Tak - opowiada, bowiem książka jest napisana w konwencji narracji pierwszoosobowej i wszystkiego dowiadujemy się z ust mniszki. Wraz z Hildegardą – dzieckiem przeżywamy pierwsze wizje i krótkie lata na łonie rodziny, pierwsze chwile pobytu w klasztorze, poznajemy Juttę – jej opiekunkę z okresu dzieciństwa i wczesnej młodości. Chodzimy z Hildegardą na spacery po okolicznych łąkach i lasach, poznajemy zioła i uczymy się ich wykorzystywania w medycynie, niemalże czujemy zapach otaczającej nas przyrody. Uczymy się wszystkiego, czego kobieta w tym okresie nauczyć się może – czytać, pisać, rozumieć otaczający świat, śpiewać, grać, tworzyć. Spotykamy się i staramy się przekonać do swoich wizji i poglądów wielkich tego świata. Budujemy klasztor, w którym zamieszkają mniszki bez opieki braci zakonnych, same, niezależne, skazane tylko na siebie. Przekonujemy się jak ważna jest dbałość o własne ciało, bo przecież musi ono nam służyć do późnych lat, do końca życia. 

Ona także nigdy się nie zestarzała. Jej ciało, w wieku osiemdziesięciu dwóch lat, było jej posłuszne, a ona otaczała je wszelką troską, ponieważ – jak mówiła – było ono cenną tuniką, którą pewnego dnia będzie musiała zwrócić, tak doskonałą, jaką otrzymała. Bez skazy i bez rozdarcia. [1] 

tak wspomina swoją matkę zakonną Adelheidis, jej uczennica, później opatka z Gandersheim, a przede wszystkim mniszka pełniąca funkcję skryby, spisującego opowieść Hildegardy o życiu. Mniszka, która była świadkiem śmierci świętej i wszelkich okoliczności, które temu towarzyszyły.

Warto również zwrócić uwagę na język tej biografii. Stylizowany na średniowieczny, ale mimo to zrozumiały, choć dość trudny w odbiorze. Nie da się tej książki przeczytać jednym tchem, nie zastanawiając się nad jej treścią. Ja dość często robiłam sobie przerwy, w których nachodziły mnie różnego rodzaju refleksje, dotyczące zarówno przesłania dzieła, jak i jego doskonałości. Przepiękne opisy - poetyckie, a jakże realne i rzeczywiste i wybitna przedstawicielka mojej płci przemawiająca do mnie z zaświatów. To robi wrażenie i zmusza do przemyśleń nad życiem, jego wartością, istnieniem Boga, miłością do ludzi i poświęceniem

I nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o przepięknym wydaniu tej książki. Twarda okładka, utrzymana w żółto-beżowej tonacji z obrazem Hildegardy spisującej swoje wizje, a nad nią „żyjący ogień”, bo tak najczęściej określała Boga, który istnieje ponad wszystkim, co jest stworzone. Elegancki papier, wyraźny druk, nie przemęczający oczu, odpowiednie marginesy i interlinia – wszystko to pomaga skupić się na czytanym dziele. Umieszczony na końcu chronologiczny kalendarz życia Hildegardy stwarza możliwości usystematyzowania swojej wiedzy o świętej i jej dokonaniach.

Lektura bezcenna, szczególnie w tym okresie, gdy wszystko naokoło budzi się do życia, gdy przeżywamy cud Zmartwychwstania, gdy chcielibyśmy cieszyć się nadzieją na lepsze jutro. Przeczytajcie i schylcie głowy nad życiem tej niezwykłej kobiety. Warto! POLECAM z całego serca!




[1] „Hildegarda z Bingen. Opowieść o życiu naznaczonym łaską” Lucia Tancredi, PROMIC, 2015, str.11



Za możliwość przeczytania tej książki (a także za wykazaną cierpliwość) bardzo dziękuję pani Agnieszce z wydawnictwa PROMIC





                                                                                                  Recenzja publikowana również:

poniedziałek, 15 lutego 2016

# 296. Kopczyk nr 31 (1/2016)



KOPCZYK # 31 (1/2016)






Czy brakowało Wam moich kopczyków? Bo mnie brakowało i to bardzo – no cóż... lubię się chwalić swoimi zdobyczami książkami, nawet jeśli to nie są nowości z półek księgarni. 

Moja Negrisia patrzy na mnie nieco pobłażliwie i pewnie sobie myśli, że książki dostanę z powrotem tylko wtedy, jak ona mi na to pozwoli. Na razie są dobrze pilnowane przez kociczkę i niestety trzeba będzie je jakoś wykupić. Może porcja świeżutkiej wątróbki uratuje moją nową kolekcję?
Negrisia jest u nas już prawie rok i zadomowiła się całkowicie, a przy okazji sterroryzowała wszystkich. No cóż…. Szoruj matka do kuchni i przynoś ten przysmak… może wtedy oddam ci te twoje skarby… 

Stosik nie jest za duży, ale prezentację swoich ostatnich zdobyczy od czegoś trzeba zacząć. Resztę pozycji czeka na półce, więc poznacie je w kolejnych postach, z którymi mam nadzieję nie będę aż tak długo zwlekać.

Chcecie zobaczyć, co ostatnio czytałam, a co zdobyłam do swoich książkowych kolekcji? Zapraszam. 

Przedstawię Wam jak zwykle po kolei, od góry, swoje nowe książkowe skarby. Oto one:

1.    Magiczne miejsce Agnieszka Krawczyk. Z biblioteki udało mi się na razie wypożyczyć tylko starsze wydanie tej przepięknej powieści. Ciepła, magiczna, pięknie napisana książka. Agnieszka Krawczyk maluje słowem, zadziwia, urzeka. Czaruje nas zapachami natury, fascynuje produkcją perfum, dostarcza mnóstwo ciekawostek z różnych dziedzin. Wprowadza nas w świat przesympatycznych bohaterów. Tę książkę trzeba przeczytać, bo to jedna z perełek współczesnej literatury polskiej. Ja poluję na drugie wydanie (podobno jeszcze lepsze) i na dalsze części tej serii.
2.    Spadkobiercy Emmy Harte (t.I) Barbara Taylor Bradford. Wreszcie mam! Wszystkie trzy tomy Spadkobierców… Zgromadziłam całość tej sagi i wkrótce będę mogła ją przeczytać. Już stoi na półce i czeka na swoją kolej.
3.    Syn marnotrawny Danielle Steel. Kto mnie zna, to wie, że lubię od czasu do czasu przeczytać powieść tej autorki. Taka moja słabość. Może nie świadczy to za dobrze o moim guście czytelniczym, ale nic na to nie poradzę. Egzemplarz z biblioteki.
4.    Kiedy cię poznałam Cecelia Ahern. Niedawno przeczytałam Love, Rosie tej autorki. I choć nie byłam tą pozycją zachwycona, to jednak postanowiłam dać powieściom Cecelii Ahern drugą szansę. I co? I porażka na całej linii. Nie byłam w stanie nawet jej skończyć, co naprawdę zdarza mi się bardzo rzadko. Czy będzie kolejna szansa? Wątpię… Egzemplarz z biblioteki.
5.    Nie ma nieba -  Jolanta Kosowska. Książkę wygrałam jakiś czas temu w konkursie u cyrysi. Bardzo się z tego faktu ucieszyłam, bo tematyka książki zafascynowała mnie, a i poznanie kolejnej polskiej współczesnej pisarki jest dla mnie bardzo ważne. Ale książka trafiła na razie na półkę i czeka na swoją kolej. Jeszcze trochę poczeka…
6.    Cicho sza – Lisa Scottoline. Moje pierwsze spotkanie z prozą Lisy, ale za to jakże udane. Spodziewałam się powieści obyczajowej, a otrzymałam trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej strony thriller o podłożu psychologicznym. Jeśli wszystkie książki są tak świetnie napisane, to ja chcę poznać całą twórczość tej Autorki. Egzemplarz z biblioteki.



I tradycyjne pytanie. Czytaliście którąś z powyższych pozycji? I jakie wrażenia?